Pokazywanie postów oznaczonych etykietą #7. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą #7. Pokaż wszystkie posty

piątek, 27 czerwca 2014

OPINIA #8: Brazylia 2014 - ekspert typuje 2


Pora na rachunek sumienia. Dobrze, że nie obstawiam wyników u bukmachera, bo więcej bym stracił niż zyskał. Zanalizujmy więc jak (nie)trafne okazały się moje typy (teraz widzę, że patrzenie przez pryzmat mundialu w RPA i Niemczech okazało się główną przyczyną pewnego skrzywienia, a przecież nawet 4 lata to piłkarski kosmos! Trzeba było skupić się bardziej na eliminacjach do turnieju finałowego).

Grupa A
Zaczyna się dobrze, wszystko trafione, co do joty. Meksykowi nie udało się co prawda wysoko wygrać z Kamerunem, ale wszystko przez show sędziego i dwa nieuznane gole. Wyczułem jednak pogrom drużyny z Afryki, egzekutorem okazała się jednak Chorwacja. Brazylia stabilnie, bez magii. Jeśli chodzi o kluczowe rozstrzygnięcia mamy więc 100% trafności!

Grupa B
O kurczę... Byłem przekonany, że wygrana Holandii nad Hiszpanią będzie niezbyt wysoka, a tu proszę - 5:1! Mecz ustawił całą grupę, autochtoni z półwyspu Iberyjskiego już się nie podnieśli. Chile zmontowało całkiem nieźle wybieganą, niziutką ekipę. Australijczycy poradzili sobie lepiej niż przypuszczałem i strzelili aż 3 bramki! Satysfakcję przynoszą mi prawidłowo przepowiedziane kłopoty ustępujących mistrzów. Kluczowe rozstrzygnięcia - 50% trafności.

Grupa C
Totalnie się skompromitowałem, uznałem że Kolumbia nie jest wstanie niczego osiągnąć, a tutaj proszę - pierwsze miejsce w grupie! Okazało się, że było wręcz odwrotnie niż sugerowałem - Kolumbia nie gra nadzwyczaj widowiskowo (choć miło się ich ogląda), ale skutecznie. W Japonii Kagawa poniżej oczekiwań, Honda waleczny mimo niedawnych kłopotów zdrowotnych. Pociesza mnie fakt, że słusznie postawiłem na Grecję, która wychodzi z drugiego miejsca - dokładnie tak jak obstawiałem. Kluczowe rozstrzygnięcia - 25% trafności...

Grupa D
No nie! Tego już za wiele! Kostaryka na pierwszym miejscu w grupie śmierci? Naprawdę niewielu stawiało na to pieniądze przed Mundialem, a jednak. To nie te czasy, kiedy Niemcy rozjeżdżali malutki kraj rzucony na styk kontynentów, między Morze Karaibskiego i Ocean Spokojny, jak walec w meczu otwarcia. To nie te czasy, kiedy Bartosz Bosacki był lepszym strzelcem w reprezentacji niż Messi (2 gole, właśnie z Kostaryką). Ludzie, przecież tam gra Junior Diaz, były wiślak! Źle kryty Joel Campbell to jednak spore zagrożenie... Stawiałem Urugwaj w roli faworyta, okazało się, że awansowali w niemałych męczarniach (i pogryzieniach), z drugiego miejsca. Dwie europejskie potęgi jadą do domu? Niewyobrażalne! Kluczowe rozstrzygnięcia - 0% trafności.

Grupa E
Trafiłem zarówno w lidera, jak i najbardziej poturbowanego spadkowicza - Honduras (Carlo Costly - onegdaj GKS Bełchatów - strzelił jedyną bramkę dla Honduran!). Pozytywnie zaskoczyła mnie Szwajcaria, zwyżka formy Shaqiri'ego - nic więcej. Dostaną w dupcię w 1/8. Prawiłem, że ważna będzie dyspozycja Antonio Valencii - to prawda, napastnik zmarnował sporo wyśmienitych sytuacji. Przeraża mnie umiejętność dobrego odnalezienia się w polu karnym, przyjęcia górnej piłki, po czym koncertowego spieprzenia finalnego dotknięcia. Kluczowe rozstrzygnięcia - 50% trafności.

Grupa F
Powinienem dostać kocówę - w poprzednim poście napisałem Irak zamiast Iran. Cóż, trochę żenujące, teoretycznie należy mi się -100% trafności... Irańczycy, według trenera najprzystojniejsza drużyna mistrzostw, naprawdę świetnie zagrali z Argentyną, zyskali moją sympatię! Tylko ten Messi, Messi. Co by o nim nie mówić, robi różnicę. Nie zaskoczyła mnie słaba postawa Bośni i Hercegowiny, nie przywykli do gry z tak egzotycznymi rywalami. Nigeria zagrała oszczędnie, ekonomicznie, długimi fragmentami jak jeździec bez taktyki i głowy. Uwaga - 100% trafności w kluczowych rozstrzygnięciach!

Grupa G
Prochu nie wymyśliłem, Niemcy gromią. Rozczarowała Portugalia, co też zdarza się stosunkowo często, może to i lepiej dla kolan Ronaldo. USA jest tak nieprzekonujące, że nie wiem jakim cudem pobili rekord oglądalności piłki nożnej (niektóre media podawały zmanipulowaną, bzdurną informację, że rekord Super Bowl został pobity, jasne...). Ghana grała ładnie, remis 2:2 ze zwycięzcami grupy musi robić wrażenie (dowieźcie im jeszcze ze 3 miliony w gotówce). Odszczekuję fragment o Alejandro Bedoya. To leszcz. Z amerykanów podobał mi się czarnoskóry suchoklates, dynamiczny skrzydłowy Beasley. Uwaga na napakowanego z dredami - jest niebezpieczny dla swojej drużyny... Tylko 25% trafności w kluczowych rozstrzygnięciach.

Grupa H
Ale się porobiło! Stawiałem Belgów na drugiej pozycji, wyszli z pierwszej. Mówiłem o Rosjanach jako kolekcjonerach punktów na słabych ekipach - jadą do domu (i Fabio Capello nie ulepi biczu z gówna). Algierczycy mieli być chłopcami do bicia, a są kiepskim, ale kolektywem - grają w 1/8. Koreańczyków widziałem na trzeciej pozycji, skończyli na czwartej (cholera, przecież tylu ich gra w tej Bundeslidze!). Jestem fatalnym hazardzistom i obstawiaczem, gdzie moje szczęście w miłości? Kluczowe rozstrzygnięcia - 0% (słownie: ZERO PROCENT) trafności...

Okazało się, że nie tak łatwo przewidzieć prawidłową kolejność drużyn w grupach. Wyliczając procent umieszczenia wszystkich drużyn na prawidłowych pozycjach (nazwijmy to trafnością absolutną), okazało się, że mój współczynnik trafności wyniósł mniej więcej 44 %. Udało mi się jednak wytypować 10 na 16 drużyn, które z grup wyszły, co daje nam blisko 63% trafności awansu na otarcie łez. Teraz zabawa będzie o wiele trudniejsza. Bez zbędnej gadaniny - podaję swoje wyssane z palca typy (bez podawania konkretnych wyników bramkowych, nie chcę się znowu ośmieszyć)!

1/8 finału
Brazylia pokonuje Chile. Ciężki mecz, pełen walki, przeważy rola gospodarza i wzrost.
Kolumbia pokonuje Urugwaj. Minimalnie, ale jednak są na fali, w lepszej dyspozycji.
Holandia pokonuje Meksyk. Z niemałym trudem, okupując to kartkami i kontuzjami.
Kostaryka pokonuje Grecję. Możliwe nawet, że po karnych. Samaras słodki i nieskuteczny.
Francja pokonuje Nigerię. Stosunkowo łatwo, ale nie do zera. Kilka błędów sędziowskich.
Niemcy pokonują Algierię. Bardzo, bardzo łatwo. Miro samodzielnym liderem tabeli strzelców wszechczasów.
Argentyna pokonuje Szwajcarię. Choć ci drudzy łatwo skóry nie sprzedadzą, sklecą parę efektownych akcji.
Belgia pokonuje USA. Bez większych trudności , różnicą przynajmniej 2 bramek.

1/4 finału
Brazylia pokonuje Kolumbię. Starzy znajomi, zadecyduje doświadczenie i finezja.
Holandia pokonuje Kostarykę. Doświadczenie Oranje to miażdżąca przewaga.
Niemcy pokonują Francję. W dogrywce rozwiąże się worek z bramkami.
Argentyna pokonuje Belgię. Niestety, Thibaut Courtois wszystkiego nie wyciągnie.

1/2 finału
Holandia pokonuje Argentynę. Jednak Europejczycy na tym mundialu potrafią ogrywać Latynosów.
Brazylia pokonuje Niemców. Brzmi to jak żart, ale cyborgom musi w końcu coś nie wyjść. Nie wiem dlaczego tak mocno wierzę w średniawą ekipę Scolariego...

Mały finał
Niemcy pokonują Argentynę. Rozbici Argentyńczycy nie są w stanie odbudować się psychicznie, powtórka meczu z ubiegłych mistrzostw. Niemcy mają wprawę w grze o trzecie miejsce. Joachim Löw zostaje na stanowisku trenera.

Wielki Finał
Holandia pokonuje Brazylię. Sensacyjne mistrzostwo, odmłodzony skład sprawia niespodziankę, ale czy można o niej mówić, skoro Brazylijczycy doczłapali cudem do finału?

Kurczę, powiało trochę etnocentryzmem, ale w końcu w drugiej rundzie gra 6 drużyn z Europy, 5 z Ameryki Południowej, 3 z Ameryki Północnej (choć mentalnie Meksyk i Kostaryka to raczej Brudne Południe) i 2 z Afryki. Coś czuję, że wszystko ostatecznie rozwiąże się na korzyść kolonizatorów (wykorzystałem rachunek prawdopodobieństwa, rachunek różniczkowy i trójdzielną analizę korelacyjną mieszanki trawy, wilgotności powietrza i średnich temperatur na poszczególnych stadionach). Nie no żartuję, nie wierz we wszystko co przeczytasz w Internecie - posłużyłem się intuicją.

PS: Żeby przyjrzeć się poprzedniemu postowi o Mundialu - klik!

PS2: Jak już poświeciłeś czas na przeczytanie tego tasiemca, to podreperuj statystyki i zostaw mi jakiś sensowny, merytoryczny, polemiczny, błyskotliwy (niepotrzebne skreślić) komentarz! To tylko 3 minuty! :)


Ilustracja pochodzi z: www.fifa.com

czwartek, 12 czerwca 2014

OPINIA #7: Brazylia 2014 - ekspert typuje


Co prawda nie siedzę zbyt głęboko w piłce reprezentacyjnej, ale postanowiłem zabawić się w małe obstawianie wyników. W końcu ekspertem może być każdy flet, który widział raptem kilka meczów i zdarzyło mu się kopnąć ze dwa razy piłkę, dlaczego zatem nie mogę to być ja? Dzisiaj zrobię to na blogu, a za cztery lata w studio TVP, na żywo, razem z Kamilem Kossowskim i Jerzym Engelem. Zobaczymy na ile moje kiepskie przepowiednie z fusów po herbacie się sprawdzą.

Grupa A
Brazylia stosunkowo łatwo wyjdzie z grupy, takiemu staremu wydze jak Luiz Felipe Scolari udało się zapewne posklejać do kupy skład, w którym gro zawodników występuje na co dzień na Wyspach, we Włoszech i Hiszpanii. Drugie miejsce to już zażarta walka między Chorwacją i Meksykiem. Aztekowie wyjdą z tego starcia zwycięsko, dzięki wysokiej wygranej z Kamerunem i lepszemu przygotowania kondycyjnemu do ciężkich warunków klimatycznych (choć współpraca Mandżukića z Modrićem układać się będzie więcej niż poprawnie). Tu pierwsza niespodzianka jaką obstawiam - kolektywnie grający Meksyk bez gwiazd największego formatu wystartuje świetnie. O klapie Kamerunu przesądzą źle zgrani, młodzi obrońcy, popełniający kompromitujące błędy w kryciu przy stałych fragmentach gry.

Grupa B
Holandia rządzi i dzieli w grupie, uda się jej nawet pokonać Hiszpanię po pięknym golu Huntelaara na początku drugiej połowy. Podstarzały skład gwiazdorów z Półwyspu Iberyjskiego będzie musiał walczyć o wyjście z grupy do ostatniego meczu, w którym szczęśliwie wygra z dzielnie broniącą się Australią, której siła ognia okaże się niewystarczająca do strzelenia choćby jednej bramki (choć Legii Warszawie uda się zakontraktować jednego z Australijczyków, trochę namiesza w Ekstraklasie jeśli chodzi o klasyfikację kanadyjską wzbogaconą o minuty spędzone na ławce rezerwowych). Chilijczycy zajmą trzecią lokatę, po pięknym (acz remisowym) meczu z Hiszpanią, który z pewnością przejdzie do historii futbolu jako jedno z najkrwawszych widowisk mistrzostw (3 czerwone kartki).

Grupa C
Wybrzeże Kości Słoniowej to pierwszy czarny koń turnieju. Na nic zda się archaiczny grecki styl defensywy i powolne konstruowanie akcji od tyłu czy Japońskie wybieganie w połączeniu z podejrzanie subtelną (dziewczęcą rzec by nawet można), ale niezłą techniką. Silne Słonie będą mijać przeciwników jak tyczki, jedynie Ospinie, bramkarzowi Kolumbii, uda się zachować czyste konto w meczu z nimi. Ostatecznie Grekom uda się zająć drugą pozycję, choć Japonia zachowa szanse na awans do końca. Kolumbia, mimo że zagra pięknie, będzie koszmarnie nieskuteczna, jakby grało w niej 10 hybryd Roberta Lewandowskiego z Jakubem Błaszczykowskim, który nie dostał żadnego biletu na mecz dla członków swojej rodziny.

Grupa D
Rezultaty w pierwszej grupie śmierci nie okażą się zaskakujące. Urugwaj, jako że gra prawie u siebie rozprawi się ze słabiutką Kostaryką i kiepskawymi Włochami, które w męczarniach zajmą trzecią lokatę. Za to po kilkudziesięciu latach posuchy Anglii uda się wyjść z grupy z drugiego miejsca. Lwy obudzą w sobie instynkt kolonizatora i dojdą (jak na ich nowożytne standardy) bardzo wysoko, bo aż do 1/8 finału. Ciężko wskazać przyczynę porażki Włochów, już w przedmundialowych sparingach radzili sobie fatalnie. Coś wyraźnie rozsadza szatnię od środka, gracze grają samolubnie, nie czerpią żadnej przyjemności z wymiany podań. Nie pomogą nawet dwie bramki Pirlo z rzutów wolnych. Ciekawostka: Lech Poznań zacznie sondować możliwość pozyskania podstarzałego już nieco Diego Forlana, menager samego zainteresowanego niczego nie potwierdza, niczemu nie zaprzecza. Leśnodorski głośno przełknie ślinę i zacznie poluzowywać krawat, haha!

Grupa E
Wróżę masę remisów w tej grupie, tylko czysty przypadek sprawi, że Francja awansuje z pierwszego miejsca. Choć może to nie przypadek, bo Didier Deschamps wreszcie stworzył odpowiednią atmosferę w szatni i ułożył zespół taktycznie (linia pomocy, w większości oparta na zawodnikach Ligue 1 - i nawet bez Ribery'ego - wygląda nienajgorzej). Drugą lokatę zajmie Ekwador, który konsekwentnie kolekcjonuje doświadczenia na arenie międzynarodowej (kluczową rolę odegra dyspozycja dnia Antonio Valencii i Christiana Noboa). Szwajcaria choć solidna, niczego wielkiego nie zdziała (poza nielegalnym zaprezentowaniem kilku marek bielizny), podobnie zresztą jak Honduras, drużyna na poziomie zbliżonym do Polski, czytaj: bez szans na cokolwiek poza względnym zachowaniem twarzy i wizerunku miernego pół-profesjonalisty.

Grupa F
Messi wreszcie zacznie dobrze funkcjonować w kadrze, co będzie równoznaczne ze świetnym występem Argentyńczyków na Mundialu, wróżę okolice ćwierćfinału, pod warunkiem, że nie trafią na Niemców! I niezawodny Di Maria, człowiek który w moim odczuciu wygrał dla Realu Ligę Mistrzów. Nadal widzę jednak rażącą dysproporcję między obroną i atakiem. O dziwo na dzień dzisiejszy Brazylia prezentuje się dużo bardziej zbilansowanie! Kto jeszcze wyjdzie z grupy? To w sumie nieważne, gdyż nikt nie odegra znaczącej roli. Co innego, gdyby w drużynie Bośni i Hercegowiny grał Semir Stilic! Wtedy możliwy byłby nawet brąz! Nigeria może delikatnie zamieszać i to ją widziałbym na drugim miejscu w grupie. Irak zagra tylko trzy mecze, po drugim będzie wiadomo, że pozostanie im walczyć o honor (pytanie jak wielki wpływ będzie miał na to Ramadan). Mając w pamięci dwóch poznanych w Stambule Nigeryjczyków, wiem że stać ich na wiele, pod warunkiem że się postarają. A starać się muszą - duża konkurencja, mało jedzenia. Pazur pokaże Emmanuel Emenike, na co dzień grający w Fenerbahҫe.

Grupa G
Druga grupa śmierci. Ależ to będą szalenie interesujące mecze! Chociaż wiem, że Amerykanie grają ostatnimi laty naprawdę nieźle, to obawiam się, że nie sprostają ani szalonej Portugalii ani miażdżącym większość przeciwników Niemcom. Podrażnieni Germanie wygrają grupę z dość dużą przewagą, ale okupią to piekielnym zmęczeniem. W końcu nie są przystosowani do tak wysokich temperatur i będą mieli nie lada problem z przestawieniem się na miejscowy czas. Poza tym kilku Niemców złapie poważny rozstrój żołądka. Drugie miejsce dla Portugalii, choć Ghana będzie mocno naciskać faworytów (zauważmy, że wszyscy poza bramkarzem są rozrzuceni po całej Europie, co z jednej strony wyuczyło ich pewnych schematów taktycznych, lecz nie sprzyja budowie drużyny; może lepiej byłoby oprzeć kadrę o kilku graczy z krajowych rozgrywek?). Alejandro Bedoya zabłyśnie jaśniej niż inni, po Mundialu będzie kosztował przynajmniej drugie tyle co dziś.

Grupa H
Wielu fachowców widzi Belgię w roli czarnego konia, istotnie posiadają niezłą ławkę, kilku kreatywnych zawodników w środku pola (m.in.: Witsel, de Bruyne, Fellaini, Dembele) i dynamicznych, młodych napastników, świetnie wymieniających się pozycjami (Hazard, Lukaku, Merters itd.). Cholera, może coś w tym jest? Grupę mają łatwą, jedynie Rosjanie mogą zepchnąć ich na drugie miejsce i pewnie to zrobią. Algieria, choć ma zawodników z czołowych europejskich lig, przyjmie rolę klasycznego chłopca do bicia. Wiecie co jest fascynujące? Rosjanie nie mają ani jednego zawodnika z poza Premier Ligi, a i tak gracze nie są anonimowi! No dobra, są... Z pamięci mogę wymienić tylko Arszawina i tego, co gra w Lechii Gdańsk, jak mu tam było? Sadajew! Oczywiście ten pierwszy jest już odrobinę za stary, a drugi nie gra w reprezentacji... Korea Południowa, mimo całej mojej sympatii do tej nacji, nie ugra zbyt wiele, choć sprawi wiele kłopotów, zarówno naszym wschodnim sąsiadom, jak i brukselskim okupantom. Trzecie miejsce w grupie z pewnością w pełni im się należy!


I to tyle, zobaczymy jak sprawdzą się moje przepowiednie. Rozpisałbym do końca drabinkę, ale za późno wpadłem pomysł typowania wyników. Zrobię to kiedy będzie wiadomo kto awansował, rozliczając się jednocześnie z wcześniejszych wyborów. Jak myślicie, czy moje typy okażą się trafne? A może z czymś się nie zgadzacie? Piszcie w komentarzach (i tak wiem, że nie napiszecie...), ja tymczasem uciekam na ceremonię otwarcia - post rzutem na taśmę. Cydry Lubelskie chłodzą się już w lodówce, do tego lody pistacjowe. Można? Można!

Ilustracja pochodzi z: www.fifa.com

wtorek, 22 października 2013

ERASMUS LIFE #7

Niestety... Skończył się Bayram - skończyło się wolne! A było tak przyjemnie - współlokator wyjechał do Bursy, przez kilka dni miałem pokój tylko dla siebie (nie żebym miał coś do Shihchuana Aliego Chuanga, po prostu przyzwyczaiłem się do posiadania własnego terytorium). Między innymi dlatego szukamy mieszkania z Yarikiem i Nerijusem. Wszystko wskazuje jednak na to, że jesteśmy uziemieni w akademiku na dobre - każda satysfakcjonująca nas oferta wymaga podpisania rocznego kontraktu.

Podczas Bayramu głośne i tłoczne uliczki Beylikdüzü stały się niemal wymarłe. Zamknięto mój ulubiony dyskont i przybytek z tanim dönerem. Nikt nie zaczepiał mnie z agresywną reklamą muli czy innych trefnych produktów spożywczych. Doszło nawet do tego, że jednego wieczoru musiałem wypełniać burczący brzuch bananami z osiedlowego warzywniaka (moja wina, nie zaopatrzyłem się zawczasu w zapas pożywienia). Z okazji świąt gruby, wąsaty sprzedawca częstował klientów cukierkami. Pierwszego (najbardziej uroczystego dnia obchodów) śniadanie w akademiku było obfitsze niż zwykle, a żeby zjeść obiad niepotrzebne były impulsy na karcie posiłkowej! Z innych ciekawostek - przejazd metrobusem kosztował jedynie 50 Kurusz (połowę normalnej ceny)! Taaak, gdyby tylko spadł śnieg, poczułbym się jak przed Bożym Narodzeniem (na wystawach sklepowych ustawiono stosy prezentów, wszyscy krzątali się podejrzanie pośpiesznie). W dwóch słowach: İyi Bayramlar!

W niedzielę przed Bayramem wybraliśmy się z Osmanem na małą wycieczkę do jego ulubionej kawiarni i Ortaköy (arena w której wynajmuje swoje europejskie mieszkanie). Był to ciekawy dzień, odlepiłem się od miejsc mainstremowych, uzyskując jednocześnie szereg ciekawych informacji od mojego przewodnika. Dobrze mieć tureckich znajomków!

Suleymaniye Mosque
Suleymaniye Mosque
Suleymaniye Mosque
Najpierw wstąpiliśmy do Suleymaniye Mosque, który został zaprojektowany przez genialnego Mimara Sinana (podobnie jak setki innych konstrukcji religijnych, pałaców, łaźni, szpitali, szkół i mostów w Turcji). Nie da się ukryć, że Sultan Suleyman działał z rozmachem. I tu kolejna ciekawostka - znacie sposób na odstraszenie pająków? Wydmuszki ze strusich jaj!

Sehrim İstanbul
Kuru Fasulye, chociaż Osman długo wykłócał się z gospodarzem,
że oryginalna 
Kuru Fasulye powinna mieć większe ziarna... ;)
Później wypiliśmy herbatę w Sehrim İstanbul (co znaczy po prostu: moje miasto Istambuł), skąd rozpościera się piękny widok na Bosfor i Złoty Róg. Na obiad udaliśmy się jednak z powrotem w okolice meczetu, aby spożyć Kuru Fasulye - tradycyjne posiłek w tej części miasta. Tak naprawdę to danie smakowało podobnie jak mocno doprawiona fasola ze słoika Pudliszki. Ciii..!

-W Paryżu najlepsze kasztany są na Placu Pigalle.
-Zuzanna lubi je tylko jesienią.
Poza na żołnierzyka
O nie! To jakiś psychopata! A nie... To tylko specjalny uśmieszek Osmana! ;)
Ok, ok - Let's start to eat it!
I jeszcze jedno zdjęcie waffle, żebyście trochę pozazdrościli!
Po długiej wędrówce przez miasto i przejechaniu tramwajem aż do Kabataş trafiliśmy wreszcie do mieszkania Osmana (które całkowicie opustoszało na czas świąt - mogłem wybrać jedno z czterech łóżek). Zostawiliśmy tam swoje rzeczy i ruszyliśmy poobserwować nocne życie Ortaköy. Nie mogło obejść się bez zabójczo słodkiej kolacji w postaci waffle'i. Po kilkudziesięciominutowym spacerze zaszyliśmy się w apartamencie mojego przyjaciela i spędziliśmy bardzo miłą noc. Żebyśmy się dobrze zrozumieli - nie było żadnej dwuosobowej Gay party, chociaż utwory muzyczne, które preferuje Osman są, hm... mocno refleksyjne i poetyckie. Osman stał się także pierwszym słuchaczem mojego nadchodzącego materiału - Tryptyku. Nie mógł uwierzyć, że to ja (póki nie zaprezentowałem kilku fragmentów na żywo), aczkolwiek spropsował stronę instrumentalną utworów. O wrażeniach lirycznych (z wiadomych przyczyn) za dużo powiedzieć nie mógł, ale wytłumaczyłem mu main ideas każdego z trzech tracków.

Rozgrzewka. Na razie trybuny są spokojne...
No i wisienka na torcie! 15 października byłem na meczu Turcja - Holandia. Nie, nie, Czytelniku! Przeczytaj to uważniej, bo chyba nie zrozumiałeś powagi  mojego uczestnictwa w tym wydarzeniu. Türkiye vs Hollanda! Mecz, który decydował o tym, która drużyna pojedzie na Mundial. Mecz o wszystko (och, jakie to polskie!), jedno z najważniejszych widowisk sportowych ostatnich lat! Widziałem na żywo min.: Robbena, Van Persiego, Buraka Yilmaza. Kibicowałem krajowi, który jest obecnie bliższy mojemu sercu (Wow! Mieszkam tu już od ponad miesiąca) ale niestety - Holandia przyjechała, strzeliła dwa gole i pojechała. Myślałem, że chociaż jedna biało-czerwona drużyna będzie miała więcej szczęścia... I tutaj smaczek - drugiego gola sprokurowało dwóch graczy z ligi tureckiej: gol Sneijdera (Galatasaray) po podaniu Kuyta (Fenerbahҫe).

Szalik fanatyka, a jak!
Nie machają i nie skaczą - czas na zdjęcia!
Jeśli miałbym powiedzieć coś o atmosferze na meczu. Hm, nie zwykłem przeklinać na blogu, ale tym razem to zrobię - było jak w pier#olonym piekle! Nie najgorsze zdjęcia wykonałem tylko w czasie rozgrzewki i przerwy. Tłum żył: falował, krzyczał, machał flagami, rozpychał się i wzdychał po nieudanych akcjach jak jeden organizm (dokładnie jak w pismach Platona - nic nie zatrzymałoby tych ludzi, gdyby ktoś podłożył iskrę). Czułbym się bardziej komfortowo, gdybym rozumiał co krzyczą ci wszyscy spoceni ludzie, ale na szczęście nikt nie zwracał na uwagi na mnie i moją ograniczoną ekspresję. Jestem raczej sentymentalnym chłopcem i kiedy usłyszałem jak cały stadion śpiewa barbarzyński, bojowo brzmiący hymn w moim oku zakręciła się łezka. Pod koniec widowiska stadion tonął w łupinach słonecznika. Niesamowite jest to, że mecze reprezentacji są tutaj tańsze niż spotkania ligowe, bo (jak twierdzi Osman) drużyna narodowa potrzebuje wsparcia i już.

Robben - niesłychanie zabawnie obserwować jego ciągłe machanie rączkami!
Podróż powrotna do akademika była smutna i długa, ale na szczęście towarzyszył mi Ali (z którym na początku nie mogliśmy się znaleźć ponad pół godziny). Podziwiam Holendrów, którzy zdecydowali się wracać tym samym środkiem transportu co rozżaleni Turcy. Oczywiście nic poważnego się nie stało, ale okrzyki typu F#ck Amsterdam! chyba nie należą do najuprzejmiejszych... Strach pomyśleć co byłoby, gdyby w krajach muzułmańskich alkohol nie był obłożony zakazem religijnym. Swoją drogą - brak alkoholu rozwiązuje sporo problemów społecznych: alkoholizm, pijani kierowcy, nieuzasadniona agresja czy przemoc w rodzinie. Śmiem nawet twierdzić, że przyjazd do Turcji i upijanie się co wieczór może całkowicie pozbawić nas szansy na zrozumienie tutejszej kultury i mentalności.

Legalna muzyka!?
Ostatnie chwile hajlajfu przed panicznym sprawdzaniem stanu konta... :C
No i na koniec muszę wspomnieć, że nie zawsze jest różowo. Istnieje ciemna strona mojego pobytu w Istanbule. Chciałbym jednak podkreślić, że w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach sytuacji, ludzie traktują mnie miło i uprzejmie. Zawsze istnieje jednak ten jeden procent... Gorzej nastawieni obywatele (patrioci-nacjonaliści lub zwykli chuligani?) słysząc, że rozmawiam z kimś po angielsku zaczynają nieprzychylnie mamrotać coś pod nosem (raz usłyszałem nawet ciche Shut up!, ale gdy odwróciłem wzrok, żeby przyjrzeć się nadawcy tego komunikatu wszyscy szukali czegoś interesującego na podłodze tramwaju). Innym razem siedząc przy stoliku w pobliżu bistro i zajadając tosta gdzieś w małej uliczce przylegającej do Taksim Square, ktoś jak gdyby nigdy nic wziął w połowie pełną szklankę mojego napoju i ją wypił. Bardzo, bardzo nie lubię takich sytuacji. Kiedy zorientowałem się co jest grane, a do mojego mózgu dotarła odrobinka adrenaliny i zacząłem zwijać (nie zaciskać - to bardzo ważne!) pięści, dwóch kelnerów odciągnęło delikwenta, tłumacząc że go znają i to jakiś lokalny ćpunek. Zaczęli mnie przepraszać i przynieśli dodatkową szklaneczkę Coli w ramach rekompensaty. Ok, dobrze że tak się to skończyło. Prawdę mówiąc większość Turków (i Turczynek! <3) patrzy mi prosto oczy dłużej niż nakazuje uliczna etykieta. Nie wiem czy to zwykła ciekawość (rzadkie, niebieskie oczy), czy wyzwanie do walki. Najlepiej się wtedy uśmiechnąć i zdezorientowany przechodzień odwraca wzrok. Zbyt wczesne oderwanie oczu od potencjalnego oponenta mogłoby zostać odebrane jako oznaka strachu, a tego bym nie chciał. Mam zbyt dużo lir i ważnych dokumentów w portfelu, żeby zostało miejsce na strach! Niezbyt atrakcyjne jest również poruszanie się nad ranem po dzielnicach oddalonych od centrum (takich jak moja). Bezdomne psy łączące się w małe stada nie wzbudziły we mnie większego zaufania, kiedy wracałem z Kapadocji. Uuups! Wygadałem się! Drugą część jedenastodniowych wakacji spędziłem poza miastem. Postaram się napisać o tym coś ciekawego następnym razem!

PS: Już myślałem, że będę musiał stwierdzić jak Bisz w kawałku Głupiomądry: Tu mam swoje emocje - pierdolić Kapadocję!, gdyż do ostatniego dnia nie było pewne czy znajdzie się dla mnie bilet i hotel. Na szczęście - udało się!

poniedziałek, 17 czerwca 2013

RECENZJA #7: Lody Grycan kokosowe



Stosunkowo dawno nie było nowej recenzji. A to źle, gdyż okazało się, że pozyskałem jednego, wymagającego czytelnika! Cóż, to niewątpliwie spory sukces! Samo życie stało się jednak jakieś takie monotonne, smutniejsze i bardziej uciążliwe, ciężko znaleźć motywację do działania… ale nie będę się tutaj zbytnio uzewnętrzniał, ani opowiadał co u mnie, jednego możecie być pewni - nie poddam się! Przynajmniej przeszło mi stadium użalania się nad sobą… chyba. Koniec końców, mam teraz więcej czasu wolnego i może zacznę go twórczo wykorzystywać?

W każdym razie, kluczowe pytanie – jak poprawić sobie humor w tych trudnych czasach? Książki, filmy – spoko, ale wymagają uwagi, zaangażowania i koncentracji, których teraz brakuje (ledwo zmuszam swój leniwy studencki kuper do bezmyślnego czytania notatek, na szczęście został już tylko jeden egzamin). Znajomi – spoko, ale ciężko ich zrecenzować. Powiem Wam, że ostatnio najbardziej lubię się fizycznie zmęczyć (opcjonalnie wypić kilka piw) i paść nieżywy na wyrko. Szkopuł polega na tym, że cały dzień spać się nie da, trzeba znaleźć sobie jakąś alternatywę. I ja znalazłem – żarcie, a konkretnie lody!

Tak sobie myślę, że lody na poprawę humoru, to trochę mało męskie, ale trudno – nie będę pucował się na typka, któremu przeszkadza źdźbło trawy w Żubrówce, kiedy to wali ją z gwinta pod blokiem. Zresztą czego możecie się spodziewać po gościu, który recenzuje słodycze, chrupki i kiepskie filmy? Oprócz dużego (penisa?) dystansu do siebie raczej niewiele…

Jaki jest sekret smaku naszych lodów? Już od ponad stu lat nasza rodzina zajmuje się produkcją lodów – mój dziadek Grzegorz Grycan opracował własną recepturę. Mijają pokolenia, a my ciągle stosujemy jego przepisy. Jako mistrz cukiernictwa próbuję dodać do tej rodzinnej tradycji coś swojego – zapisać kolejną kartę w księdze historii „Lodów od pokoleń”. Osobiście dołożę wszelkich starań, aby cieszyli się Państwo lodami najwyższej jakości. Czekam na Państwa opinie, uwagi i życzenia – taki piękny monolog możemy znaleźć na każdym kubełku lodów. I ja oczyma wyobraźni widzę dziadka, który chowa olbrzymią bryłę lodu do chłodnego loszka, aby później przyrządzić pucharek lodów pruskiemu oficerowi lub zamożnemu wrocławskiemu aptekarzowi! Widzę też jego syna, z pasją pochylającego się nad olbrzymimi kadziami pełnymi cudownych składników, ażeby wyprodukować i dostarczyć mi porcję tej ambrozji! Nie dla zysku, nie dla glorii i chwały, ale dla czystej IDEI! Panie wnuku, nie kombinuj Pan tylko za dużo z przepisami dziadzi, bo zdaje się, że nie był to w ciemię bity.

I nie wiem, czy jestem popieprzony, czy tak działa na mnie eleganckie pudełko, nie znam jednak lepszych lodów od tych dostarczanych przez szlachetny ród Grycan herbu dwie kule w polu waflowym! Moje serdeczna koleżanka nazywa ten zimny przysmak odrobinę pieszczotliwie – Grynanki – i z tego co deklaruje przechadza się do pobliskiej Żabki prawie codziennie. [SPOILER] Promocja na lody Grycan w sieci sklepów Żabka, z tego co pamiętam, to stoją za jedyne 7,99 zł! [KONIEC SPOILERA] Co prawda grzeszy jednocześnie mówiąc, że Ben & Jerry’s Ice Cream są najlepsze na świecie, ale wybaczmy Białogłowej. Ot, zachłysnęła się odrobinkę Ameryką…


W ręku trzymam teraz kubełek kokosowych! Mam spore doświadczenie: owoce leśne, czekolada, pistacja, straciatella, orzechy laskowe, truskawka, trufle, wszelkiego rodzaju sorbety… Moi faworyci to chłodzący moje dłonie kokos i orzeźwiająca mięta z czekoladą! Wiadomo – są smaki lepsze i gorsze, nie polecam na przykład truskawki (bo nie) i owoców leśnych (jak na mój gust za kwaśne), ale zachęcam do własnych poszukiwań! Niech zimne rączki będą z Wami!

Plusy:
+ Cudowny smak
+ No i bardzo duży wybór smaków
+ Stylowe opakowanie
+ Jest także mniejsza wersja 100 ml (ja miałem do czynienia jedynie z kubeczkami o pojemności 500 ml, nie ma co rozpaczać!)
+ Łyżka łatwo wbija się w słodką zawartość pudełeczka - brak efektu "Mamo! Wyjmij lody, niech się trochę rozmrożą, a ja idę kupę!"
+ Można porozmawiać o nich z koleżanką..!

Minusy:
- Cenowo jak dla szlachty, ale warto!
- Są smaki lepsze i gorsze (tak jak w życiu - wzloty i upadki, eh...)
- Istnieje ryzyko skaleczenia się przy pierwszym otwieraniu

Zdjęcie Lodów Grycan pochodzi z: http://www.promedia.biz.pl