Seria okolicznościowa na Kultura & Fetysze! Od końca listopada, aż do samiusieńkiej Gwiazdki, pojawiać się będzie maaaasa recenzji słodyczy. A żeby było po nowoczesnemu i ze szczyptą SWAGu, to cykl nazywa się XMAS SWEETS (archiwalne wpisy znajdziecie w zakładce RECENZJE JEDZENIA), a pewną drobną innowacją jest tzw. skala słodkości, określająca pocieszność i świąteczność produktu, a także, w mniejszym stopniu - smak. Skala przyjmuje wartości od 1 do 10, gdzie 1 oznacza absolutną ponurość i nieświąteczność, a 10 znaczy mniej więcej tyle, że smakołyk urzekł mnie niczym Szeregowy z Pingwinów z Madagaskaru.
O! O tym chciałem Wam koniecznie napisać.
Powiecie, że śmieszne, że taka zwykła
czekoladka, a on się rozczula. Powiecie, że napisał post bez polotu i pcha go na siłę. Powiecie, że Biedronkowy bloger za dychę z niego. I być może będziecie mieli rację. Częściowo. I tylko w pierwszym i ostatnim sądzie ;**
Jestem pewien, że niektórzy z Was
traktują mniejsze marki jako niegodnych konkurentów firm, których loga na co
dzień przewijają się w mainstreamowych mediach, sterowanych przez żydokomunę
(WTF?). A ALPINI, należące do ZWC "Millano" Krzysztof Kotas do
absolutnego topu producentów łakoci w Polsce zaliczać się nijak nie może. A
przygotowało fajną rzecz. I smaczną, i ładną. Taką, że z czystym sumieniem
wystawię jej przynajmniej ósemeczkę! No, dobra, może raczej siódemeczkę, ale warto pamiętać, że niejedna bardziej renomowana mareczka w mojej serii upadła nisko. Pod stół. Poniżej poziomu morza (sprawdź np. wpisy o Goplanie czy Mieszko).
Fajowo co? Jest ochotka zanurzyć kły w takim prezenciku? ;] |
Sześćdziesięciogramowa, ofoliowana paczuszka
zawiera cztery mniejsze, 15 gramowe czekoladki. Spójrzcie na fotografię, jak
prześlicznie zostały zaprojektowane i wykonane. I nie mówię tu tylko o nadruku
na papierkach, ale także o odlaniu tabliczuszek. Te są co prawda cienkie niczym
15 kartek papieru do ksero (wiem co mówię, tyle mam napisanej magisterki), ale zaskakuje w nich jedna rzecz. SKĄD DO CHOLERY TEN DOSYĆ WYRAŹNIE WYCZUWALNY POSMAK ORZECHA? Oczywiście, po
krótkiej analizie składu widzimy, że Produkt
może zawierać…, ale to chyba zbyt prostackie wyjaśnienie. Nie
żebym narzekał, ten smak jest cudowny, taki delikatny orzeszek, lecz dziwi mnie
to w mlecznej czekoladzie. Pojęcia nie mam, czy to tylko moje zmysłowe omamy,
czy tam naprawdę jest ORZECH! Może któryś z Czytelników jadł, jest po kursie
sensorycznym i się wypowie? Albo jakiś chemik wskaże, co ze składników
może tak udanie imitować smak laskowego? ;)
A z tyłu, jako podkładka pod cztery czekoladki, mamy łamigłówkę. Znajdowanie szczegółów i inne takie - zawsze na propsie! |
Jak widać, nie trzeba dużo, żeby
mnie ująć za serducho, a rysuneczki nie muszą wychodzić z deski kreślarskiej Picassa czy Rembrandta. Solidne (w miarę) wykonanie i dobry (choć zaskakujący)
smak w zupełności wystarczają! Niestety, dokładnej ceny nie pamiętam, ale to było koło dwóch złotych. Być może z kawałkiem...
![]() |
Wartość na skali słodkości dla Czekolady ALPINI - 7! Dziwi orzechowy smak, który miał być mleczny. Często ciut krzywe pakowanie przysmaków. Ale wzorki słodkie i dopracowane! Za to skład średni... |
Składniki: Cukier, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku pełne, miazga
kakaowa, serwatka w proszku (z mleka), emulatory: lecytyny (z soi),
polirycynooleinian; aromat. Masa kakaowa minimum 30%. Produkt może zawierać
orzeszki arachidowe, orzechy, jaja i zboża zawierające gluten. Wartość odżywcza w 100 gramach produktu:
wartość energetyczna 2209 kJ/529 kcal; tłuszcz 31 gram, w tym kwasy tłuszczowe
nasycone 20 gram; węglowodany 56 gram, w tym cukry 56 gram; białko 4,9 grama,
sól 0,24 grama.