Pokazywanie postów oznaczonych etykietą składniki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą składniki. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 22 stycznia 2017

RECENZJA: Gwiazdki Pyszności - Piekarnia Nowaczyk


Kiedy nazwa produktu sugeruje jego kluczową właściwość, a taka sytuacja ma miejsce w niniejszym przypadku, konsumentowi nasuwa się dość oczywiste pytanie – czy Pyszności naprawdę są pyszne? Czy Piekarnia Nowaczyk z Dopiewa stanęła na wysokości zadania? Czy warto wydać te 5.70 PLN (cena w poznańskim sklepiku Sezamik) za około trzysta gram gwiazdek? Tego Mili Moi, dowiecie się w podsumowaniu tej recenzji…!

Ciasteczka jak dawniej, Rzemieślnicza jakość od 1991 roku – już na pierwszy rzut oka widać na jakich nutach chce zagrać produkcik. Piekarnia jest ode mnie starsza zaledwie o rok, dlatego nie dam się nabrać na tzw. nostalgię niepamiętających i sprawdzę jak na Pyszności reagują moje młode, niedoświadczone kubeczki smakowe. A reagują bardzo dobrze. Ciasteczko jest miękkie, kruchutkie i wilgotne, przyjemne w rozcieraniu między trzonowcami, a do tego nie skąpi się na nim marmolady. Nawet rozmiar jest odpowiedni – na jeden lub dwa gryzy. Samych zaś ciasteczek w opakowaniu znajdziemy około trzydzieści sztuk, można więc zapełnić słusznych rozmiarów talerzyk. Zapach po zdjęciu folii również określiłbym jako bardzo kuszący, maślany, mimo że w składzie wyraźnie stoi margaryna.

Cóż, nie będę ukrywał, że Pyszności przypadł do gustu mojej rodzince. Ja widzę w nich dobrą alternatywę dla innych przekąsek, takich jak paluszki, margaretki czy chipsy. Całość prezentuje się bardzo zachęcająco, dokładnie widzimy zawartość kartoniku. Minusem jest jednak to, że do marmolady łatwo czepiają się okruszki, co minimalne psuje estetykę. To jednak nieistotna pierdoła. Polecam szczególnie tym, którzy lubią muszelki na wagę (wiecie, te przełożone marmoladą, maźnięte czekoladą na końcówce), smak jest bowiem bardzo podobny. A cena dużo lepsza. Gwiazdki, wyrób cukierniczy gotowy do spożycia, są bardzo spoko.

No sami zobaczcie - nie szczędzą na marmoladzie.
Swoją drogą, nie mogę jej rozszyfrować. Czy to bardziej truskawka
czy dzika róża, a może coś jeszcze innego!?

Składniki: mąka pszenna, margaryna, marmolada, cukier, woda, skrobia ziemniaczana. Zawiera gluten. W zakładzie używa się także alergenów: jaja, orzeszki ziemne, soja, orzechy, mleko, nasiona sezamu oraz ich produkty pochodne. Przechowywać w suchym i chłodnym miejscu.

Lubisz rzetelne recenzje jedzenia? Odwiedź archiwum, klikając w RECENZJE JEDZENIA!

sobota, 17 grudnia 2016

XMAS SWEETS: żelki owocowe kwaśne CANDI

Przyznaję, dwa ostatnie strzały w XMAS SWEETS były nieco chybione. Pochopnie dobierałem produkty oczyma i dlatego pojawiało się delikatne rozczarowanie. Na razie koniec z twardymi piernikami i kijowymi figurkami z czekolady. Zajmijmy się czymś, co lubią chyba wszyscy – KWAŚNYMI ŻELKAMI!

Żelki owocowe kwaśne CANDI
[kliknij w zdjęcie, żeby powiększyć]

Pal licho, że żelki są tylko umownie świąteczne (kolorowe mikołaje, gwiazdy, choinki, buty i stroiki są rozciapanymi, trudno identyfikowalnymi cosiami), lecz mają przyjemny, diablo owocowy smak i cudowną cukrową posypkę. To się ceni. Są żelki zielone o smaku jabłuszka, pomarańczowe o smaku pomarańczy, żółte o smaku cytryny, jasnożółte o smaku ananasa, jasnoczerwone o smaku truskawki i ciemnoczerwone o smaku czarnej porzeczki. Szkoda, że firma CANDI nie zdecydowała się wypisać wszystkich rodzajów słodkości na opakowaniu, ograniczając się do lakonicznej informacji o owocowości przysmaku.

Nie, nie policzyłem żelków.
Ale byłoby to do mnie podobne, c'nie? ^^,

Warto zaznaczyć, że kształty żelek nie są skojarzone z konkretnym smakiem. Znajdziemy zatem wiele zielonych mikołajów, jak i czerwonych choinek. Nie mam z tym żadnych problemów, ale punkcik trzeba odjąć. Podobnie jak w przypadku nierzucającej na kolana etykiety. Podoba mi się za to płaski, okrągły pojemniczek, który można do czegoś wykorzystać. Cholernie ciężko się go otwiera, ale bystra osóbka z pewnością znajdzie dla niego jakieś zastosowanie.

No powiedzcie szczerze, czy bylibyście w stanie określić co
przedstawiają te żelki, gdyby nie podpowiedzi? BYLIBYŚCIE!?

Tym razem mamy produkt obłędny w smaku (mocne, owocowe doznania, kwaśniutka posypka w rozsądnych ilościach) i nudne, właściwe dla Biedronkowych serii świątecznych, opakowanie. Mimo wszystko, daję trzy punkty za wrażenia wizualne i całe pięć punktów za smak. Czesi z The Candy Plus Sweet Factory dali radę! <3 No i cena – 7.99 PLN za 500 gram i około trzy wieczory przyjemności, to uczciwa propozycja, nie sądzicie? Dostępna też wersja z niekwaśnymi żelkami owocowymi, ale kto by sobie nią zaprzątał głowę...

Kwaśne żelki owocowe od CANDI otrzymują
8/10 punktów w skali słodkości.
Smakują dużo lepiej niż wyglądają! ;)

Składniki: syrop glukozowy, cukier, woda, żelatyna wieprzowa, regulator kwasowości: kwas cytrynowy; koncentrat soku winogronowego, substancja utrzymująca wilgoć: sorbitole; substancja zagęszczająca: pektyny; kwasy: kwas mlekowy, kwas fumarowy; koncentrat soku z czarnej marchwi, koncentrat soku z czarnego bzu, koncentrat spiruliny, wyciąg z krokosza barwierskiego, aromaty naturalne (ananasowy, truskawkowy, cytrynowy, jabłkowy, pomarańczowy, czarnej porzeczki). Bez dodatku barwników. 5% soku owocowego. Wartość odżywcza w 100 gramach produktu: wartość energetyczna 1462 kJ/344 kcal; węglowodany 80 gram, w tym cukry 20 gram; białko 3,8 gram. Zawiera znikome ilości tłuszczu, kwasów tłuszczowych nasyconych i soli. Przechowywać w suchym, chłodnym i zacienionym miejscu.

Więcej recenzji XMAS SWEETS znajdziesz TUTAJ lub kategorii RECENZJE JEDZENIA.

wtorek, 6 grudnia 2016

XMAS SWEETS: Czekoladowy elf FIGARO

-Hej przyjacielu, chcesz mi pomóc w pakowaniu prezentów?

No i czeka nas pierwsza kontrowersja w tegorocznej edycji XMAS SWEETS – czekoladowy elf FIGARO. Jest to klasyczna, pusta w środku figurka z mlecznej czekolady. Klasyczna, nie klasyczna, bo zapłaciłem za nią 5.45 PLN. Czujecie jak się poświęcam? Ponad pięć złotych za 50 gram słodyczy, tylko po to, żeby przekonać się czy warto i Wam o tym napisać.

Więc piszę, niepoprawnie zaczynając zdanie od więc, że nie warto. Czy czytają mnie dzieci? Nie? To napiszę mocniej, nie warto kurwa, nie warto… Czekolada FIGARO jest najzwyczajniejsza w świecie. W smaku przypomina mi trochę czekoladopodobne produkty Terravity, co bynajmniej nie jest komplementem. Bierzemy do ust kawałek elfa (lub skrzata, pewny nie jestem), przez chwilę atakuje nas przyjemny posmak miazgi kakaowej, a potem dupa! Memłamy w ustach bezsmakową masę. Gdzie jest obiecana wanilia? Za smak daję jeden punkt na skali słodkości, a to tylko dlatego, że "czekolada" jest dosyć gruba i wydaje przyjemny dźwięk przy łamaniu.

-Co robisz!? Zostaw mnie zboku...!

Co do opakowania, tutaj pora nieco zmienić klimat narracji. Roześmiany pajac w zielonym kubraczku prezentuje się nadzwyczaj rozkosznie. Sreberko odchodzi swobodnie, utrzymuje kształt po zdjęciu z figurki. Sama zaś figurka nie jest prostą, obłą skorupą, lecz udanie odzwierciedla detale i geometrię produktu nakreślone przez grafików. Aż żal pożerać nieboraka! Za opakowanie należy się maks na skali słodkości, a więc calutkie pięć punktów. Tego skrzata można ustawić na półce koło stroika i będzie cieszyć oczy. Ma dwa ponad dwa lata ważności, więc szybko nie zacznie się psuć…

Wypisujcie miasta... [*]

Kuriozalna sprawa. Z jednej strony fantastyczne opakowanie, z drugiej kiepski smak, podły skład i naprawdę chujowy niedobry stosunek jakości do ceny. Mam wrażenie, że 6 punktów dla elfa FIGARO to i tak przegięcie. NIE POLECAM PRODUKTU OD SŁOWACKIEJ FIRMY, chyba że jako dekoracja. Szanujmy nasze portfele!

Czekoladowa figurka elfa FIGARO otrzymuje
6/10 punktów w skali słodkości.
To wyłącznie zasługa opakowania...

Składniki: cukier, tłuszcz kakaowy, mleko pełne w proszku 15%, miazga kakaowa, emulgatory (E442, E476), aromat naturalny (wanilia). Masa kakaowa min. 25%, masa mleczna min. 14%. Wartość odżywcza w 100 gramach produktu: wartość energetyczna 2419 kJ/581 kcal; tłuszcz 39 gram, w tym kwasy tłuszczowe nasycone 29 gram; węglowodany 50 gram, w tym cukry 45 gram; błonnik 3 gramy; białko 6 gram, sól 0,2 grama. Przechowywać w suchym miejscu, chronić przed ciepłem.


Więcej recenzji XMAS SWEETS znajdziesz TUTAJ lub kategorii RECENZJE JEDZENIA.

piątek, 18 listopada 2016

XMAS SWEETS: Toruńskie Pierniczki® KOPERNIK

[kliknij w zdjęcie, żeby powiększyć]

Och, nawet nie wiecie co to za przyjemność wrócić do Was z cyklem XMAS SWEETS! Dla przypomnienia: jest to zimowa seria wpisów poświęcona słodyczom. Zabawa polega na tym, że od połowy listopada poluję na świąteczne łakocie, taszczę je do domku, degustuję i skrobię dla Was przyjemne tekściki, po których jesteście głodni. Produkty oceniam na tzw. skali słodkości (skala od 1 do 10, gdzie 5 punktów można uzyskać za wyborny smak, a 5 za szałowe opakowanie). Im więcej punktów na skali słodkości, tym bardziej opłaca się zainwestować w recenzowane dobro, co chyba  dla wszystkich jasne i zrozumiałe!

Na pierwszy ogień idą Toruńskie Pierniczki® od firmy KOPERNIK. Wiecie, że tylko ta firma, założona w 1763 roku, ma prawo do używania terminu Toruńskich Pierniczków®? Żeby dowiedzieć się więcej o sprawie, odsyłam do Muzeum Toruńskiego Piernika. Wpis nie jest sponsorowany…

Zwróćcie uwagę na bardzo estetyczne polukrowanie
Toruńskiego Pierniczka® KOPERNIK!

Zapach po otwarciu opakowania jest przyjemnie piernikowy, acz niezbyt intensywny. Po starannym obwąchaniu pierniczka wyraźnie da się wyczuć słodkawe, lukrowe nuty, nasuwające skojarzenia z miodem. Toruńskie Pierniczki® wcale nie są twarde, gryzie się je nad wyraz przyjemnie. Smakowo miałem wrażenie jakbym jadł odpustowo-procesyjną rurę z małego straganiku. Szczerze mówiąc, nie zostałem powalony na łopatki. Pierniczki od KOPERNIKA najlepiej spożywać z ciepłą herbatką, podczas chłodnego wieczoru. Wtedy zyskują kilka dodatkowych punkcików! ;)

Czas na omówienie opakowanka. Jest czarujące i przykuwa uwagę. Kwadratowe, nie za duże, ani nie za małe. Na pewno przyuważyliście ośnieżone okienko. Przy białej ramie są wyrysowane słodkie pierniczkowe ludki, zapachowa świeczka, igliwie i oblodzone szybki. Przez przezroczyste fragmenty paczuszki wykukują do nas ciasteczka. To tak jakby za okienkiem był fantastyczny dom pełen ciepła, niezła emocjonalna gierka. Drobny minusik za fakt, że gwiazdki i choinki w środku są ułożone po przekątnej. A jakby tak choinki na dole, a gwiazdki na górze? Wiem, czepiam się... Z tyłu na folii znajdziemy płatki śniegu różnej wielkości. Miło!

Nadgryziona gwiazdeczka. Maciuś, ty bestio!

Cena 4,40 PLN za 8 ciasteczek mieszczących się na dłoni nie jest jakoś oszałamiająco atrakcyjna. No ale to w końcu Toruńskie Pierniczki®! Czego możemy się po nich spodziewać? Znajomego, przyzwoitego smaku (3/5), ładnego kroju i pomysłowego, ujmującego opakowania (4/5). Na skali słodkości wychodzi nam niewiele mówiąca siódemka. De facto nie ma się do czego przyczepić.

Toruńskie Pierniczki® KOPERNIK
otrzymują 7/10 punktów na skali słodkości.

Składniki: cukier, mąka pszenna, mąka żytnia, skrobia ziemniaczana, barwnik: karmel, syrop glukozowy, jaja w proszku, substancja spulchniająca: węglany amonu, przyprawy mielone (cynamon, goździki, imbir, gałka muszkatołowa, kolendra), sól regulatory kwasowości: kwas cytrynowy. Wyrób zawiera 20% polewy lukrowej. Może zawierać mleko, soję i orzeszki arachidowe. Wartość odżywcza w 100 gramach produktu: wartość energetyczna 1494 kJ/352 kcal; tłuszcz 1,2 grama, w tym kwasy tłuszczowe nasycone 0,4 grama; węglowodany 77 gram, w tym cukry 46 gram; białko 7,2 grama, sól 0,15 grama. Przechowywać w suchym i chłodnym miejscu. Pełna paczuszka ma 150 gramów.

Więcej recenzji XMAS SWEETS znajdziesz TUTAJ lub kategorii RECENZJE JEDZENIA.

sobota, 15 października 2016

RECENZJA: Dżem kaktusowy


Bardzo to miłe, że nie zapomnieliście o Kultura & Fetysze! Wciąż notuję wejścia w dziesiątkach sztuk dziennie i komentarze od nowych i starych twarzy. Może, może… Wy naprawdę lubicie mnie czytać? <3 Ze swojej strony obiecuję, że raz w tygodniu postaram się coś dla Was opublikować. Póki starczy sił, tak mi dopomóż Bóg!

Uświadomiłem sobie ostatnio, że dawno nie było recenzji czegoś do żarcia, a przecież z tego onegdaj słynął mój blog. Na gwiazdkowe słodycze jeszcze za wcześnie, ale o czymś słodkim z chęcią Wam napiszę, głównie po to, żeby Was przestrzec. A szwarccharakterem dzisiejszego popołudnia będzie Dżem Kaktusowy, jedna z wielu kulinarnych pamiątek, którą przywieźliśmy z Krety.

Po otwarciu słoiczka uderza nas ciężki zapach słodkiego kleiku. Konsystencja dżemu jest bardzo spójna, nóż lub łyżeczka mogą z łatwością ustać w zbitej substancji. Zapach? Podobny jak w przypadku figowych smarowideł lub wielokwiatowego miodu przesłodzonego do absurdu. Pora jednak przejść do konsumpcji i posmarowania kromeczki chleba lub bułki. I co!? Żadnej przyjemności z jedzenia. Duże i twarde pestki wielkością porównywalne do nasion pomidora sprawiają, że musimy jeść ostrożnie, obawiając się o uzębienie. Jedna z pestek dostała mi się do trzonowca i musiałem kilka minut manipulować wykałaczką i szczoteczką elektryczną, na zmianę rzecz jasna. Dramat!

Twarde pestki (po lewej, po prawej znany Wam zapewne pieniążek).
Główna przyczyna mojej niechęci do dżemu kaktusowego.

Po jedzeniu w ustach zostaje agresywna, bezkształtna słodycz. Zapewniam, nic przyjemnego… Dżem Kaktusowy? Ja mówię mu stanowcze NIE! Tylko dla fanów ekstremalnie niekomfortowego jedzenia lub obrzydliwych słodkości. Produkt ponoć bogaty w witaminę C i wspierający system trawienny. Za dżemik zapłaciłem nieco ponad 3 euro. Bardzo źle zainwestowane pieniążki, bardzo źle!

Składniki: opuncja, cukier, kwas cytrynowy. BEZ konserwantów. Wartość odżywcza (chyba w 100 gramach produktu, bo nie napisali): wartość energetyczna 249 kcal (1057 kJ); białko 0,5 grama; węglowodany 60,5 gramów (w tym cukry 59 gram),  tłuszcz 0 gram.

~o~

Na koniec mam do Was pytanie. Pamiętacie zeszłoroczną serię XMAS SWEETSChcielibyście podobny cykl recenzji słodyczy w tym roku?

Niezaznajomionych odsyłam do notki podsumowującej akcję, którą znajdziecie TUTAJ!

poniedziałek, 13 czerwca 2016

RECENZJA: DANONE Fantasia White

O maj Gat!
Fantasie / Fantazję White ledwo widać na moim kuchennym stole...

Co do cholery mają wspólnego biznes biżuteryjny i przemysł mleczarski? Pojęcia nie mam, ale w sklepach pojawiła się limitowana edycja Fantasia, którą nazwiskiem sygnuje Ania Kruk, dyrektor kreatywny marki… Ania Kruk. Mam nadzieję, że w tych białych drobinkach nie ma żadnego metalu ani kawałeczków plastiku! Produkt, który wyniknął z tej niecodziennej kolaboracji nosi nazwę Fantasia White, a malutki pojemniczek przy jogurcie zawiera kokosowe kuleczki (7%).

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że kuleczki pokryte są białą czekoladą, ale nic bardziej mylnego – nie ma jej w składzie. Jest to zapewne jakiś słodki ulepek, który przybrał białą barwę. W środku zaś kulki są chrupkie, takie jakby pszeniczne. Nie można się do nich przyczepić, są smaczne. Ich największą zaletą jest zaś to, że jedzone w jogurcie DANONE puszczają aromat kokosa na końcu, przy dokładnym pogryzieniu, co zapewnia bardzo ciekawą stymulację kubeczków smakowych. Sam waniliowy jogurcik jest (jak zwykle) bardzo dobry, leciutki i aksamitnie kremowy. Całkiem poprawnie, uwag brak!

Ja Was nie oszukam - tutaj nie macie widoku jak z reklamy ;]

Czymś, co zasługuje na szerszy komentarz jest za to interesujące, ładne zaprojektowane, przez co wyróżniające się opakowanko. Do Fantazji pasuje taki dystyngowany, ekstrawagancki design etykiety i denka, a także złote czcionki. Nieźle to wygląda, srebrne falbanki i literka K świetnie wpasowują się w czyste tła. Do zakupu (1,99 PLN) skusił mnie głównie niecodzienny wygląd, a smak na szczęście mnie nie rozczarował. Jestem na tak, ale nadal wolę nielimitowane wersje (te z drobinkami ciemnej czekolady lub drobnymi orzeszkami w czekoladzie). Spróbować jednak można, szczególnie polecam fanom nienachalnego kokosa! ;)

- No cześć maluszki! Ale macie słodkie, pyzate buźki!

Składniki: mleko, śmietanka, kulki kokosowe [olej palmowy, cukier, mąka pszenna, mleko w proszku odtłuszczone, laktoza (z mleka), mleczko kokosowe w proszku – 0,5% w produkcie, dekstroza, słód pszenny, substancja glazurująca: guma arabska, syrop glukozowy (z pszenicy), cukier, olej kokosowy, sól, emulator: lecytyny sojowe; ekstrakt słodu jęczmiennego w proszku, substancje spulchniające: fosforany sodu, węglany sodu; naturalny aromat waniliowy], cukier, mleko w proszku odtłuszczone, żywe kultury bakterii jogurtowych. Może zawierać orzechy. Wartość odżywcza w 100 gramach produktu: wartość energetyczna 146 kcal/608 kJ; tłuszcz 8,5 gram, w tym kwasy tłuszczowe nasycone 5,9 grama; węglowodany 14,2 grama, w tym cukry 12,8 gram; białko 3,1 grama; sól 0,4 grama. Kubek zawiera 1 porcję 98 gram.

wtorek, 5 kwietnia 2016

RECENZJA #134: Zając NESTLÉ KitKat Crisp


Miałem siąść do pisania Ulubieńców marca, ale chwilowo zabrakło mi weny na długi, pracochłonny pościk. Zamiast tego, zapraszam Was do poznania bodaj najlepszej czekoladowej figurki jaką jadłem na przestrzeni ostatnich kilku lat. Wiem, odważne słowa, ale wypowiadam je z pełną świadomością, zdając sobie sprawę z doniosłej roli społecznej blogera! #beka

Produkt Nestlé uwiódł mnie z kilku powodów. Najważniejszy z nich to zbożowe chrupki, sekret przecudownego smaku łakocia. Niektórzy ludzie go uwielbiają, to coś pomiędzy ryżową szyszką znaną z dzieciństwa, a orzeszkami ze Snickersa. W wielu czekoladach znajdziemy dzisiaj taki chrupiący dodatek w postaci (zapowiadających orgazm kubeczków smakowych) guziołków na tabliczce. Nie mniej ważną kwestią jest czekolada. KitKat słynie z pysznej, mlecznej czekolady, a ta w omawianym zajączku jest gruba i pękająca z cudownym mlaśnięciem. Nic tylko rozpracowywać kolejne części zwierzaka.

- Nie zjesz mnie, prawda? Nie zjesz?

Mimo, że całość jest bardzo słodka, a od pępka zaczęło mnie mdlić, dojadłem 100 gramowego pamperka do końca. Takie to dobre! I przy okazji niesłychanie sycące. Dziękuję koleżance Rebel, z której bloga zaczerpnąłem inspirację do zakupu smakołyku (wpadnijcie do niej przy czasie, bo chyba ciut zwątpiła w rzemiosło internetowego twórcy). A z kupnem produktu od Nestlé się pośpieszcie, gdyż sezon na zające dobiega końca, lecz w Biedronce są jeszcze ostatnie kartony. Cena (5,99 PLN) nie jest może najniższa, ale w tym wypadku powiem, że warto. A jestem przecież poznańskim sknerą! Lecę se kupić jeszcze ze dwie sztuki na zaś!

Have a break.

O, teraz powinniście dokładnie widzieć głównego autora zamieszania
- nieziemskie zbożowe chrupeczki! <3

Składniki: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, miazga kawowa, chrupki zbożowe (mąka pszenna, cukier, słód pszenny, substancja spulchniające: E500, emulator: lecytyny, sól, aromat), serwatka w proszku (z mleka), laktoza, pasta z orzechów laskowych, tłuszcz mleczny, emulator (lecytyny), aromat. Masa kakaowa w mlecznej czekoladzie: min. 32%. Chrupki zbożowe: 5%. Może zawierać orzechy ziemne i soję. Wartość odżywcza w 100 gramach produktu: wartość energetyczna 559 kcal/2333 kJ; tłuszcz 34,5 gram, w tym kwasy tłuszczowe nasycone 19 gram; węglowodany 54,7 gram, w tym cukry 50,5 gram; błonnik 2,1 gram; białko 6,5 gram; sól 0,30 gram.

wtorek, 15 marca 2016

RECENZJA #130: Śliwka w czekoladzie LUXIMO


Jestem z powrotem! Ciut Was zaniedbałem, ale to się już nie powtórzy. Co u mnie? Było sporo jakiejś nikomu niepotrzebnej czytaniny i pisaniny na uczelnię, trzeba było skrobnąć dwa abstrakciki na konferencję, standardowo pielęgnować moje uzależnienie od gier wideo (Dying Light nadrobiony, obecnie ogrywam dodatek) i tak jakoś zleciał poprzedni tydzień. Nic specjalnego!

Specjalna jest za to kandyzowana śliwka w czekoladzie od LUXIMO. Pamiętam, że Tatko często snuł opowieści, jak to w Szwajcarii, stolicy europejskiego cukiernictwa, nie znają śliwki w czekoladzie i krówki. Nie wiem, czy można ufać tym bredniom, ale to całkiem zabawne. Wyobraźcie sobie grubego cukiernika w fartuchu, który zdziwiony szturcha słodycz po stole, co rusz powtarzając: oh mein Gott, dajcie mi recepturę, żebym mógł to cudo machen! Co jest w środku, kiszona kapusta?

Nie no, już bez świrowania, jak ktoś lubi dość kwaśny i twardy łakoć, przy którym trzeba się trochę napracować żuchwą, to produkt LUXIMO mu przypasuje. Czekolada, która oblewa owoc jest nie najgorsza, lecz nic więcej nie umiem o niej powiedzieć, a to chyba niezbyt dobrze, co? Po prostu jest i fikuśnie odskakuje od wilgotnego wnętrza. Polewa czekoladowa to najbardziej nijaki element całości. Nie zalecam jedzenia, jeśli w pobliżu nie macie niczego do picia, gdyż posmak może być na dłuższą metę odrobinę drażniący. Wiecie, jak po szklaneczce soku z dojrzałej pomarańczy.

Powiem Wam, że jak na niecałe 7 złotych, słodycz wypada przyzwoicie. Pakowany bez zbędnych folii, w grubą, papierową tytkę. Biedronka z Jutrzenką (bo te dwa podmioty kryją się za pierdyliardem gównianych słówek typu Premium, LUXIMO, super gold) wykonały dobrą robotę. Chcesz poudawać wyrafinowanego smakosza przed partnerem lub znajomymi? Nie widzę przeszkód! Formułka Szanowni Klienci, uprzejmie prosimy o wyrozumiałość, iż pomimo staranności zachowanej w procesie produkcji w wyrobie może zdarzyć się drobny odłamek pestki śliwki szczególnie ujęła mnie za serducho!

No okej, może nie wygląda to wystrzałowo, ale nie to jest najważniejsze.
Podobno. Rekwizyt po prawej dla właściwego pojęcia skali :v

Składniki: śliwka kandyzowana (70%) [śliwka, cukier, substancja konserwująca: skrobian  potasu], czekolada (30%) [cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, emulgatory: lecytyny (z soi), E476; aromat]. Produkt może zawierać mleko, zboża zawierające gluten, orzeszki arachidowe i orzechy. Wartość odżywcza w 100 gramach produktu: wartość energetyczna 369 kcal/1552 kJ; tłuszcz 11 gram, w tym kwasy tłuszczowe nasycone 6,4 grama; węglowodany 60 gram, w tym cukry 59 gram; białko 3,6 grama; sól 0,03 grama. Sugerowana porcja to 30 gram (około 3 sztuki produktu).

ODEJŚĆ! Jak najdalej stąd, chce mieć w końcu spokój,
Chcesz to mnie goń, ale nie dotrzymasz mi krokuuuuu!
                                                           ~Rudi, Jak najdalej

niedziela, 24 stycznia 2016

RECENZJA #125: DANONE Fantasia Mousse


Pełna nazwa: Fantasia mus jogurtowy z sosem czekoladowo-migdałowym, ale darowałem sobie taki nagłówek. I tak, wiem, wiem, że znowu żarcie, ale rzeczywiście – kolokwia i zaliczenia potrafią trochę przygnieść. Ale spokojnie, nie będę o tym robił oddzielnych postów, szanujmy się! Poza tym przygniotły mnie raczej nie w sposób o jejku, tyle pracy, nie mam w co włożyć rąk, a bardziej dobra, napisałem to gó^no, pora sobie pograć. Uspokajam jednak – w lutym będzie kilka fajnych recenzji książek, może gier!

Ale do rzeczy. Byłem w sklepie, mój detektor blogera wykrył krzykliwy napis NOWOŚĆ na opakowaniu na półce z jogurtami, więc wrzuciłem do koszyczka. To chyba jednak farbowana nowość, bo jadłem identyczną rzecz jakoś w poprzednim sezonie. Fantasia Mousse to więc raczej edycja sezonowa, niż nowość absolutna. Jak jednak smakuje, Paniczu?

Całkiem poprawnie. Musik jest serowaty i kwaśnawy. Czekoladowy sos (29% produktu) zaś delikatny, powiedziałbym nawet wykwintny, z głębokim, orzechowym posmakiem. Rozczaruję wszystkich tych, którzy jedzą osobno jogurt, osobno wkład – tutaj trzeba zmieszać. Razem to śmiga, osobno nie bardzo. Dygresyjka: naprawdę przyjemnie rozcierać drobinki migdałów między trzonowcami!

Jak naprawdę wygląda Fantasia / Fantazja. SZOK! :O

I to tyle. 92 gramy to dla mnie dużo za mało, z chęcią jadłbym sobie zawsze ze 3 takie jogurciki DANONE, ale cena nie jest jakoś nieziemsko ekonomiczna. No sami powiedzcie, 2 złote za taki malutki kibelek? Niestety.

Mus spulchniony azotem… o.O No i od groma skrobi modyfikowanej!

Składniki: mleko, sos czekoladowo–migdałowy [woda, syrop glukozowo-fruktozowy, cukier, czekolada 2,9% (cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, laktoza (z mleka), emulgator: lecytyny sojowe, aromat: wanilia), migdały 1,46%, kakao 1,0%, skrobia modyfikowana, regulator kwasowości: kwas mlekowy; substancja zagęszczająca: karagen], śmietanka, cukier, mleko w proszku odtłuszczone, serwatka w proszku (z mleka), skrobia modyfikowana, żelatyna, emulgatory: mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych estryfikowane kwasem cytrynowym, estry sacharozy i kwasów tłuszczowych, aromat, żywe kultury bakterii jogurtowych. Może zawierać gluten, orzechy. Wartość odżywcza w 100 gramach produktu: wartość energetyczna 193 kcal/818 kJ; tłuszcz 7,5 gram, w tym kwasy tłuszczowe nasycone 4,4 grama; węglowodany 27,6 grama, w tym cukry 23,7 gram; błonnik 0,73 grama; białko 3,5 grama; sól 0,16 grama. UUF, to jest chore chcieć przepisywać ten bełkot!

Tu nie ma miłości, nie wiem gdzie ma schron.
Wszystkie dupy jakie znam są bardziej wciągające niż gra o tron!
~Białas, Street Credit

piątek, 15 stycznia 2016

RECENZJA #122: Piernikowe Serca TAGO


Tęskno Wam trochę do serii XMAS SWEETS, co? Mnie też. A jako, że nadal jesteśmy w okresie zimowym (na ulicach Poznania leżą nieklimatyczne resztki brudnego śniegu), to pociągniemy temat pierniczków. Znowu firma TAGO. I znowu jest bardzo smacznie!

Większość rozgarniętych ludzi wie, że wszystko kłamie. Telewizja (publiczna przede wszystkim) kłamie, opakowanie produktu kłamie, opis usługi kłamie. Kumpel czasem ściemnia, Dziewucha nie mówi całej prawdy, polityk często nie może mówić jej w ogóle. Aż tu nagle co widzę? Piernikowe Serca i 20% nadzienia śliwkowego. Myślę sobie: ehe, tu mi jedzie. Będzie kapka kiepskiej marmolady w środku i tyle! Jak zawsze...

A tutaj zaskoczenie – rozgryziesz pierniczka, a w środku naprawdę sporo nadzienia! Akceptowalnie gruba warstwa polewy z ciemnej, deserowej czekolady świetnie współgra z korzenną masą. To są naprawdę pyszne, wilgotne słodycze!

Robi wrażenie, co? Naprawdę 20% nadzienia śliwkowego! :O

Jeśli dodamy do tego: opakowanie z nowoczesnym, funkcjonalnym zamknięciem, które nie traci szybko właściwości samoprzylepnych, a także niezły stosunek jakości do ceny (w moim osiedlowym mini-markecie 200 gram za około 4 złote), to mamy niezłego kandydata na popołudniowe przekąski z ciepłą herbatką do seriali lub książek. TAdeusz GOłębiewski ze swoją ofertą ostatnio wymiata (sprawdź chociażby te recki z grudnia: klik i klik). Zdecydowanie polecam!

[SPOILER] Pochyl się nad świeżo otwarta paczką, a nozdrza wypełni oszałamiający bukiet zapachów świeżej czekolady i przetworzonych owoców. W paczuszce jest 14 pierniczków, czyli dwie dedykowane porcje. [KONIEC SPOILERA]

A poniżej dokładny (naprawdę dokładny…) opis składu na etykiecie! Oczywiście mam nadzieję, że rozumiecie moją koncepcję i nie czytacie wnikliwie końcówki, bo to tylko szczegółowa informacja dla dziwaków, bezglutenowców i uczulonych, żeby mogli sobie w razie potrzeby zerknąć i nabić mi wyświetlenia. Poza tym, jak w poście jest trochę informacji i faktów, to wyobrażam sobie, że zmieniam świat na lepsze! :D


Składniki: mąka pszenna, syrop glukozowo-fruktozowy, nadzienie śliwkowe 20% [przecier owocowy, syrop glukozowo-fruktozowy, cukier, śliwki 15%, substancja konserwująca: sorbian potasu; regulator kwasowości: kwas cytrynowy; aromat], czekolada deserowa 19% [cukier, miazga kakaowa, tłuszcz roślinny (palma, shea, sal, mango), emulator: lecytyny (z soi), polirycynooleinian poliglicerolu; aromat], koncentrat jabłkowy, margaryna [oleje: rzepakowy, palmowy i słonecznikowy; emulgatory: mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych, lecytyny (z soi); sól, substancja konserwująca: sorbinian potasu; regulator kwasowości: kwas cytrynowy; aromat, barwnik: karoteny], substancje spulchniające: węglany sodu, węglany amonu, difosforany; cukier, skrobia ziemniaczana, barwnik: karmel amoniakalny; przyprawy korzenne, sól. Czekolada oprócz tłuszczu kakaowego zawiera tłuszcze roślinne. Zawiera gluten i soję. Może zawierać mleko, jaja, orzeszki arachidowe, orzechy laskowe i nasiona sezamu. Wartość odżywcza w 100 gramach produktu: wartość energetyczna 381 kcal/1603 kJ; tłuszcz 10 gram, w tym kwasy tłuszczowe nasycone 6 gram; węglowodany 64 gramy, w tym cukry 35 gram; błonnik 3,3 grama; białko 6 gram; sól 0,28 grama.

Matko Naturo, nalegam, weź cofnij licznik!
Nie mamy czasu, jak je^any bezokolicznik…

wtorek, 5 stycznia 2016

RECENZJA #120: Roladki z sera DELIKATE PREMIUM

Pionek jest biedronkowym smakoszem życia, wiadomo nie od dziś. Rzućmy zatem kubeczkiem smakowym na serię roladek z sera śmietankowego od firmy Delikate Premium. Jadziem od najlepszych, do chujowych najgorszych.


Roladka z sera śmietanowego z pomidorem i bazylią
Uczta! Jeśli ktoś lubi kwaskowatość i głębię suszonego pomidorka, odnajdzie się tutaj jak w niebie. Nutki pikanterii dodaje zielony wkład o smaku bazylii, tym samym twarożek nie jest bezpłciowy, ujmuje swoim charakterem. Te roladki mógłbym jeść… no, tak ze cztery razy w tygodniu. Wraz z osełkowym masełkiem tworzą pyszną harmonię i są przykładem wzorcowego kanapnictwa (sztuki robienia kanapek – przypis tłumacza).

Składniki: serek twarogowy, pomidor suszony 6%, bazylia 0,6%, sól, stabilizator: mączka chleba świętojańskiego, przyprawy, substancja konserwująca: sorbinian potasu. Wartość odżywcza produktu (w 100 gramach): wartość energetyczna 1399 kJ/339 kcal; tłuszcz 32 gramy, w tym kwasy tłuszczowe nasycone 23 gramy; węglowodany 3 gramy, w tym cukry 3 gramy; białko 9,3 grama; sól 1,28 gram.

Roladka z sera śmietanowego ze szczypiorkiem
Mniejsza uczta! Polskie społeczeństwo lubi cebulę, opiera na niej swoją gospodarkę, politykę i sztukę, więc zapewne odnajdzie się w mocnym, stymulującym do czyszczenia zębów smaku kwiatu rzeczpospolitej. W zimie – jak znalazł! Żeby wyobrazić sobie smak tych roladek, pomnóż cebulowe Almette razy dwa. Ten serek mógłbym jeść… no, tak kilka razy w miesiącu. Ani mnie grzeje, ani ziębi, choć czasem miałem na niego smaka, jak tam sobie grzecznie leżał w lodówie ;]

Składniki: serek twarogowy, szczypiorek 2%, sól, czosnek, stabilizator: mączka chleba świętojańskiego, przyprawy, substancja konserwująca: sorbinian potasu. Wartość odżywcza produktu (w 100 gramach): wartość energetyczna 1480 kJ/358 kcal; tłuszcz 34 gramy, w tym kwasy tłuszczowe nasycone 24 gramy; węglowodany 4 gramy, w tym cukry 2,8 gram; białko 9,7 gram; sól 1,03 grama.

Roladki z sera śmietankowego z pieprzem
Kryminał! Każdy z nas przeżywał traumatyczne chwile, kiedy nieopatrznie rozgryzł ziarnko pieprzu, ukryte gdzieś w odmętach makaronu. A tutaj psikus – widzimy panierkę z białego i czarnego pieprzu i wiemy, że jakbyśmy się nie starali, to musimy paskudztwo rozgryźć. Sytuacji nie ratuje nawet fajny, paprykowy wkład w środku roladki. Lubię ostrą jazdę (oh yeah), ale na to nie ma zgody! Ten serek mógłbym jeść… NIE, nie mógłbym jeść nigdy. Sprezentuję go mamci, w stanie prawie nienaruszonym.

Składniki: serek twarogowy, pieprz 2% (czarny, biały), sól, papryka, stabilizator: mączka chleba świętojańskiego, substancja konserwująca: sorbinian potasu. Wartość odżywcza produktu (w 100 gramach): wartość energetyczna 1379 kJ/334 kcal; tłuszcz 31 gram, w tym kwasy tłuszczowe nasycone 22 gramy; węglowodany 3,4 gramy, w tym cukry 2,7 gram; białko 9,8 gram; sól 1,15 gram.

Propozycja podania
(Boziu, gadam jak w reklamówkach, zatrudnijcie mnie, plis!)

Wszystkie powyższe produkty mogą zawierać gorczycę, seler i soję. Serki przechowywać należy w temperaturze od +2 do +10 stopni Celsjusza. Wyprodukowano, co ciekawe, w Ottenstein (Niemcy), przez WESA-Feinkost GmbH & Co. KG. Aha! Węszę w tym szukanie europejskich rynków zbytu dla nadwyżek produkcyjnych wiodących państw UE! Opakowania po sto gram, około 4 złotych za jedno. Oczywiście, Biedronka & Jeronimo Martins Polska. Oczywiście, przy smarowaniu nie wychodzi zbyt ekonomicznie, bo jakieś 5 kanapek i opakowania nie ma. Oczywiście, polecam tylko pierwsze dwa serki z recenzji/opinii! Oczywiście pozdrawiam!

PS: Wiecie co mi się podoba i do czego zasadniczo nie można się przyczepić? Produkt wreszcie wygląda niemal identycznie jak ten ze zdjęcia na opakowaniu! Jednak jak ktoś sobie doda premium do nazwy firmy i zamieści jakiś kiczowaty znak gwarancja jakości, to COŚ to znaczy x)

Nie szukaj mimolette jak nie jesteś John Rockfeller.
To jest Polska tu nie gardzą żadnym serem!
Ten mimolette chowaj, ziomki momentalnie poliżą
powiedzą, że to ich i że się bryndzą brzydzą…
~Buritto Bukowski / Na pełnej, Zjeść ser

czwartek, 24 grudnia 2015

XMAS SWEETS: Figurki korzenne Cukiernia Róża / TAGO


Wigilia. Większość z Was ubiera teraz choinkę. Kręci się po kuchni. Nerwowo pakuje ostatnie prezenty. Skupmy się na tej pierwszej aktywności – przystrajaniu drzewka. Dzisiaj sprowadza się to głównie do wyjęcia pudła bombek ze stryszku lub pawlacza, ewentualnie dokupienia kilku drobiazgów i lampek. A jak robiło się to kilkaset, a nawet jeszcze kilkadziesiąt lat temu? Ciastka, pierniczki, rajskie jabłuszka, orzechy zawijane w sreberka, piórka, wydmuszki, kłosy zbóż, a w bogatszych, mieszczańskich domach ozdoby z papieru i bibuły, dzwoneczki, a także anielskie włosy. Czy komukolwiek z Was chciałoby się wieszać jedzenie na gałązkach, nie ważne czy sztucznych, czy prawdziwych? Wtedy tak robiono, co więcej, każdy z elementów miał jakiś lepiej lub gorzej uświadomiony sens, coś symbolizował. Odsyłam do wikipedii!

Gładko przeszliśmy do recenzowanego dzisiaj produktu – Figurek korzennych na choinkę od Cukierni Róża, a właściwie od firmy TAGO, którą braliśmy już kilka dni temu pod lupę (klik!). I cóż, smak ciasteczka nie różniłby się zbyt mocno od podówczas recenzowanych rombów, gdyby nie jeden szczegół: cukrowa glazura (3%). Sprawia ona, że herbatnik jest "konkretnie słodki". I delikatnie chrzęści między ząbkami, co przypomina odgłos stąpania po śnieżnym puchu.

ZADANIE: Stwórz krótką historię z wszystkimi siedmioma elementami.
Możesz użyć maksymalnie trzech zdań. Ma być fajna, z okruchem sensu. 
NAGRODA: Jednorazowe polecenie Twojej stronki na moim blogu
JAK WZIĄĆ UDZIAŁ: Opowiedz historyjkę w komentarzu.

Produkt otrzymał wysoką notę na skali słodkości, gdyż opakowanie prezentuje się przyzwoicie (ten san design co w przypadku Krówek mlecznych od ANABELE), poza tym można je skutecznie wykorzystać jako pudełko na inne pierniczki i ciastka (zamknięcie jest naprawdę solidne). Najważniejsze jednak, że produkt nawiązuje do dawnych tradycji i każdy pierniczek ma dziurkę, przez którą można przewlec wstążeczkę lub sznurek. Ja bym nie powiesił, ale alternatywa jest. Poza tym, zauważyłem, że figurkom nawet służy przebywanie na powietrzu, bo tak ładnie wtedy kruszeje, pozwala się wyginać i gnieść. Minusem z kolei jest to, że cukrowa glazurka wcale nie jest tak ładnie nałożona, jak widzimy to na propagandowym opakowanku!


Takie pudełka pierniczków powinniście dostać zarówno w większych sklepach, jak u mniejszych prywaciarzy. Jeśli nie szukacie w Biedronce to pytać należy raczej o markę TAGO. Koszta? Zróżnicowane, ale w znakomitej większości przypadków, zamykające się w sześciu złotych. Jak na tyle jedzonka (250 gram), sądzę, że się opłaca.

Wartość na skali słodkości dla Figurek korzennych TAGO - 7!
Dużo kształtów, w ładnym i praktycznym opakowaniu.
Niestety, korzenne herbatniki były glazurowane przez stadko
orangutanów. Nie powiesiłbym tego na choince, oj nie!
Ale smakuje dobrze. Słodko, słodziej od innych TAGO!

Składniki: mąka pszenna, cukier, syrop glukozowo-fruktozowy, tłuszcz palmowy, substancja spulchniająca: węglany sodu; przyprawy korzenne: goździki, cynamon, imbir; białko jaja w proszku, regulator kwasowości: kwas cytrynowy. Może zawierać mleko, laktozę, soję, orzeszki arachidowe, orzechy, nasiona sezamu. Wartość odżywcza w 100 gramach produktu: wartość energetyczna 1875 kJ/445 kcal; tłuszcz 13 gram, w tym kwasy tłuszczowe nasycone 6,2 grama; węglowodany 76 gram, w tym cukry 34 gramy; białko 5,2 grama, sól 0,82 grama. Jedna porcja = 34 gramy ~ 4 ciastka.

środa, 23 grudnia 2015

XMAS SWEETS: Czekolad(k)a mleczna ALPINI


Seria okolicznościowa na Kultura & Fetysze! Od końca listopada, aż do samiusieńkiej Gwiazdki, pojawiać się będzie maaaasa recenzji słodyczy. A żeby było po nowoczesnemu i ze szczyptą SWAGu, to cykl nazywa się XMAS SWEETS (archiwalne wpisy znajdziecie w zakładce RECENZJE JEDZENIA), a pewną drobną innowacją jest tzw. skala słodkości, określająca pocieszność i świąteczność produktu, a także, w mniejszym stopniu - smak. Skala przyjmuje wartości od 1 do 10, gdzie 1 oznacza absolutną ponurość i nieświąteczność, a 10 znaczy mniej więcej tyle, że smakołyk urzekł mnie niczym Szeregowy z Pingwinów z Madagaskaru.

O! O tym chciałem Wam koniecznie napisać. Powiecie, że śmieszne, że taka zwykła czekoladka, a on się rozczula. Powiecie, że napisał post bez polotu i pcha go na siłę. Powiecie, że Biedronkowy bloger za dychę z niego. I być może będziecie mieli rację. Częściowo. I tylko w pierwszym i ostatnim sądzie ;**

Jestem pewien, że niektórzy z Was traktują mniejsze marki jako niegodnych konkurentów firm, których loga na co dzień przewijają się w mainstreamowych mediach, sterowanych przez żydokomunę (WTF?). A ALPINI, należące do ZWC "Millano" Krzysztof Kotas do absolutnego topu producentów łakoci w Polsce zaliczać się nijak nie może. A przygotowało fajną rzecz. I smaczną, i ładną. Taką, że z czystym sumieniem wystawię jej przynajmniej ósemeczkę! No, dobra, może raczej siódemeczkę, ale warto pamiętać, że niejedna bardziej renomowana mareczka w mojej serii upadła nisko. Pod stół. Poniżej poziomu morza (sprawdź np. wpisy o Goplanie czy Mieszko).

Fajowo co? Jest ochotka zanurzyć kły w takim prezenciku? ;] 

Sześćdziesięciogramowa, ofoliowana paczuszka zawiera cztery mniejsze, 15 gramowe czekoladki. Spójrzcie na fotografię, jak prześlicznie zostały zaprojektowane i wykonane. I nie mówię tu tylko o nadruku na papierkach, ale także o odlaniu tabliczuszek. Te są co prawda cienkie niczym 15 kartek papieru do ksero (wiem co mówię, tyle mam napisanej magisterki), ale zaskakuje w nich jedna rzecz. SKĄD DO CHOLERY TEN DOSYĆ WYRAŹNIE WYCZUWALNY POSMAK ORZECHA? Oczywiście, po krótkiej analizie składu widzimy, że Produkt może zawierać…, ale to chyba zbyt prostackie wyjaśnienie. Nie żebym narzekał, ten smak jest cudowny, taki delikatny orzeszek, lecz dziwi mnie to w mlecznej czekoladzie. Pojęcia nie mam, czy to tylko moje zmysłowe omamy, czy tam naprawdę jest ORZECH! Może któryś z Czytelników jadł, jest po kursie sensorycznym i się wypowie? Albo jakiś chemik wskaże, co ze składników może tak udanie imitować smak laskowego? ;)

A z tyłu, jako podkładka pod cztery czekoladki, mamy łamigłówkę.
Znajdowanie szczegółów i inne takie - zawsze na propsie!

Jak widać, nie trzeba dużo, żeby mnie ująć za serducho, a rysuneczki nie muszą wychodzić z deski kreślarskiej Picassa czy Rembrandta. Solidne (w miarę) wykonanie i dobry (choć zaskakujący) smak w zupełności wystarczają! Niestety, dokładnej ceny nie pamiętam, ale to było koło dwóch złotych. Być może z kawałkiem...

Wartość na skali słodkości dla Czekolady ALPINI - 7!
Dziwi orzechowy smak, który miał być mleczny.
Często ciut krzywe pakowanie przysmaków. Ale wzorki
słodkie i dopracowane! Za to skład średni...

Składniki: Cukier, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku pełne, miazga kakaowa, serwatka w proszku (z mleka), emulatory: lecytyny (z soi), polirycynooleinian; aromat. Masa kakaowa minimum 30%. Produkt może zawierać orzeszki arachidowe, orzechy, jaja i zboża zawierające gluten. Wartość odżywcza w 100 gramach produktu: wartość energetyczna 2209 kJ/529 kcal; tłuszcz 31 gram, w tym kwasy tłuszczowe nasycone 20 gram; węglowodany 56 gram, w tym cukry 56 gram; białko 4,9 grama, sól 0,24 grama.

XMAS SWEETS: Krówki Mleczne ANABELA


Jakoś w połowie grudnia, w Biedronce, za niecałe 13 złotych (no dobra, to było 12 złotych i 49 groszy, więc zgodnie z zasadą zaokrągleń, powinienem powiedzieć raczej dwanaście z kawałkiem lub, najlepsza opcja, dwanaście pięćdziesiąt, szlag cię matmo!), dorwałem słoik mlecznych krówek Anabela, wyprodukowanych przez Jutrzenka Dobre Miasto.

Króweczki, jak króweczki – nic szczególnie nowatorskiego. Oddać im jednak należy, że nie są ani za twarde, ani za miękkie, a co najważniejsze: na pewno nie można przypisać im największego grzechu krówki, czyli twardej skorupy i grudkowatego (lub lejącego się) gluta w środku. Krówki przylepiają się do zębów, to fakt, ale dość łatwo ustępują pod naporem jednego z silniejszych mięśni naszego organizmu, to jest języka. Starzeją się szlachetnie, gdyż moje smakują właściwie identycznie jak na początku, mimo wyłożenia na miseczkę i narażania na zmienne warunki atmosferyczne w kuchni. Wyłożyłem je w papierkach, rzecz jasna. Czasem tylko kawałki papieru wlepiają się mocno w boki cukierka. Niekiedy krówki są niekształtne, jakby nacisnęły je rączki jakiegoś bałwanka. Wszystko to  jednak sprawy mocno incydentalne.

ZADANIE: Policz ile krówek Anabela znajdziesz w opakowaniu
NAGRODA: Jednorazowe polecenie Twojej stronki na moim blogu
JAK WZIĄĆ UDZIAŁ: Odpowiedz w komentarzu. Pierwszy wygrywa!

Ale dlaczego tak wysoka ocena na skali słodkości? Przyjrzyjcie się, Drodzy Czytelnicy, jaki to piękny, spójny design. Nic zbędnego. Czerwona naklejka na froncie ze złotym obramowaniem. Subtelne, białe śnieżynki, dopasowane kolorystycznie do czcionki. Świąteczne życzenia zredagowane PO POLSKU! A do tego on, dumny słoik, który zostanie nam po spożyciu produktu. Grube szkło, niezawodny mechanizm, praktyczna, również czerwona, gumka przy dekielku. Bomba. Powiem Wam, że bardzo często można zapłacić koło dziesięciu złotych za sam taki słoik, a tu? Mamy dodatkowo 500 gram mlecznej krówki. No ja bym się skusił, gdzieniegdzie jeszcze może być na stanie. Albo za rok! Polecam pomadkę mleczną niekrystaliczną (alternatywna nazwa wyczytana z opakowania).

Wartość na skali słodkości dla krówki mlecznej Anabela - 9!
Uzasadnienie: minimalizm, praktycyzm, cena.
Cholercia, to jest bardzo, bardzo dobra krówka!
No i napisy, po polsku! #StopGlobalizacjiStartPolonizacji

Pomysł na DIY: Hura, hura, huuuura! Wysyp krówki do woreczka, skołuj 365 małych, jednakowych karteczek i nanieś na nie tyleż samo spersonalizowanych wspomnień, zabawnych sytuacji, (szczerych) komplementów, inspirujących cytatów, (własnych) wierszyków, emocjonalnych wynurzeń, może nawet jakiś powiedzonek, które w odpowiednim czasie wręczysz psiapsiółce, kumplowi (ale uwaga, zakaz pedałowania) lub partnerowi. Obdarowany będzie się cieszył i wyciągał jedną fiszkę dziennie, przez cały rok! A krówki możesz zjeść sam/sama! Dobrze też odmoczyć etykietkę i zrobić własną, na przykład ze wspólnego zdjęcia. Supersłitaśnie, co? Ja bym chciał! #DyskretnaAluzjaDoDziewuchy

Trochę się boję, że zablokują mi stronkę za takie foodporn :C

Składniki: cukier, syrop glukozowy, mleko w proszku odtłuszczone (14%), masło (z mleka), aromat. Produkt może zawierać zboża zawierające gluten, nasiona sezamu, soję, dwutlenek siarki, orzeszki arachidowe i orzechy. Wartość odżywcza w 100 gramach produktu: wartość energetyczna 1605 kJ/379 kcal; tłuszcz 4,3 grama, w tym kwasy tłuszczowe nasycone 2,5 grama; węglowodany 80 gram, w tym cukry 72 gramy; białko 1,7 grama; sól 0,06 grama. Jeden cukierek = 12 gram. Zalecana porcja na raz = 36 gram.

Dygresja near-topic (bo kiedyś była off-topic): Gwiazdka tuż, tuż, a ja mam jeszcze tyle słodyczy do zrecenzowania… :C Może odpuścić, poprzestać na tym co zdążyłem do tej pory ocenić, żeby nie zagubić jakości w tym szaleńczym pędzie? NIE, tymczasowo zwiększam natężenie postów. Ale nie martwcie się, będzie częściej, acz krócej!

piątek, 18 grudnia 2015

XMAS SWEETS: Ciasteczka TAGO

Seria okolicznościowa na Kultura & Fetysze! Od końca listopada, aż do samiusieńkiej Gwiazdki, pojawiać się będzie maaaasa recenzji słodyczy. A żeby było po nowoczesnemu i ze szczyptą SWAGu, to cykl nazywa się XMAS SWEETS (archiwalne wpisy znajdziecie w zakładce RECENZJE JEDZENIA), a pewną drobną innowacją jest tzw. skala słodkości, określająca pocieszność i świąteczność produktu, a także, w mniejszym stopniu - smak. Skala przyjmuje wartości od 1 do 10, gdzie 1 oznacza absolutną ponurość i nieświąteczność, a 10 znaczy mniej więcej tyle, że smakołyk urzekł mnie niczym Szeregowy z Pingwinów z Madagaskaru.

Choinki z cynamonem po lewej, Delicious cookies, czyli ciasteczka korzenne
po prawej. Wybaczcie, ale kompletnie zapomniałem zrobić zdjęcia tytki
z Piernikowymi figurkami :C

Dzisiaj grupowo omówimy serię ciasteczek TAGO (TAdeusz GOłębiewski). W sklepach w całej Polsce (jeździłem, sprawdzałem) pojawiły się przynajmniej trzy rodzaje okolicznościowych smakołyków. Sprawdźmy, koło których warto się zakręcić!

Choinki z cynamonem (200 gram)
Cudowny smak i cudowna chrupkość na wpół francuskiego ciasta. Bardzo maślane, zapewne za sprawą masełka beurre, które stanowi aż 25% produktu. Świetna przekąska dla miłośników cynamonu. Nieźle zapycha brzuszek. Naprawdę, to istne 200 gram szczęścia! Wizualnie opakowanie może i nie powala (zasypany hotelik Gołębiewskich w Karpaczu, kilka śnieżynek na górze, trochę czerwieni i złota), ale daje radę. Składniki: mąka pszenna, masło 25%, cukier, sól, glukoza, cynamon 1,8%, barwnik: karoteny. Zawiera gluten, mleko. Może zawierać jaja, soję, orzeszki arachidowe, orzechy laskowe, nasiona sezamu. Brak danych na temat wartości odżywczych.

Pierniczki / Piernikowe figurki / Gingerbreads (225 gram)
Nazwa na przedzie opakowania – pierniczki. Po prostu, pierniczki, czaicie? Te są w większości choinkowe, ale jakby bardziej pulchniutkie na swoich choinkowych brzuszkach niż w przypadku pierwszego rodzaju ciasteczek. Są jeszcze serdusia i świnki. Również bardzo dobre w smaku, tutaj czujemy miodzik i świeżość po ugryzieniu, jakby w środku była odrobina miętki, ale nie ma. Odświeżenie to efekt cukrowej glazurki. Jeśli chodzi o opakowanie – mamy dzwoneczki, czerwone wstęgi, trochę złota, górski pejzaż, a także… cynamon i orzech? Co? Po co ten cynamon, skoro nie ma go w produkcie. To wprowadza klienta w błąd! Składniki: mąka pszenna, cukier, syrop glukozowy, substancje spulchniające: węglany amonu, węglany potasu; olej rzepakowy, przyprawy, barwnik: karmel amoniakalny; aromat, substancje glazurujące: guma arabska; regulator kwasowości: kwas cytrynowy. Zawiera gluten. Może zawierać jaja, soję, orzeszki arachidowe, orzechy laskowe, nasiona sezamu. No tutaj skład wygląda już nieco gorzej… Brak danych na temat wartości odżywczych.

Ciasteczka korzenne / Delicious cookies (290 gram)
Już na pierwszy rzut oka niepokoi fakt, że producent nie mógł napisać ciasteczka korzenne na przedzie, tylko jakieś niewiele wnoszące delicious cookies. Come on, niby widać przez opakowanie z czym mamy do czynienia, ale to w końcu Polska. Mamy chyba prawo wymagać, żeby do przeczytania nazwy w rodzimym języku nie potrzeba było okularów i lupki. W smaku ciasteczka są bardzo klasyczne, zostawiają mocny, ogrzewający posmak przypraw w ustach. Dobrze je się je z ciepłą herbatką. Kochane babcie będą zachwycone, pod warunkiem, że mają mocne zęby lub protezę dentystyczną. Produkt twardy, korzenna masa mocno osadza się na uzębieniu, co bywa problematyczne. Opakowanie identyczne jak w przypadku piernikowych figurek, z tym że tutaj laseczka cynamonu ma swoje uzasadnienie. Składniki: mąka pszenna, cukier, syrop glukozowo-fruktozowy, tłuszcz palmowy, przyprawy korzenne (1,3%): cynamon, goździk, imbir; substancje spulchniające: węglowodany sodu. Zawiera gluten. Może zawierać mleko, orzeszki arachidowe, orzechy laskowe, nasiona sezamu, jaja i soję. Brak danych na temat wartości odżywczych.

ZADANIE: Dopasuj ciasteczka do opisów powyżej!
NAGRODA: Możesz pochwalić się sukcesem w komentarzu x)

Zmierzając w stronę podsumowań: TAGO to nie firma, która może pochwalić się nowocześnie brzmiącym hasłem gluten free. TAGO to firma, która sprzedaje swoje paczuszki ciasteczek po około trzy złote każda. TAGO to spoko firma, której tradycja sięga roku 1966, a swoją główną siedzibę ma w Radzyminie (więcej informacji na: www.tago.com.pl). A tak serio, chronologia prezentowania trzech rodzajów ciasteczek, to jednocześnie moja prywatna kolejność na podium. Możliwe, choć wątpliwe, że Wasze kubeczki smakowe rozegrają to inaczej.

Wartość na skali słodkości dla Ciasteczek TAGO - 7!
Smakuje to nieźle, we wszystkich trzech wersjach. Opakowania
też nie są najgorsze, mają nawet fajny, fikuśny kształt i eko, eko.
Co do zastosowanych motywów wizualnych i nazewnictwa
– można mieć pewne zastrzeżenia. Poza tym, jeśli narazimy
produkt na dniowe przebywanie poza paczuszką, dość szybko
twardnieje i traci walory smakowe. Bardzo rozsądna cena!

Dygresja off-topic: Powiem szczerze, że odczuwam coś na kształt… dylematu blogera. Sedno sprawy tkwi w tym, że najbardziej wartościowe (w moim odczuciu) posty o kulturze (czyli książkach, grach czy filmach) zawsze mają dużo mniej wyświetleń niż proste posty o żarciu. Bardzo lubię pisać o niejadalnych wytworach rąk ludzkich, ale nie oszukujmy się – satysfakcję przynosi również szeroki odbiór. Średnio bawi mnie pisanie długiej, skomplikowanej recenzji, która zostanie przeczytana przez (daj Boże!) dwadzieścia osób. I co tu zrobić? Skupić się głównie na tym, co jest przydatne i co (chyba) podoba się ludowi czy dłubać mozolnie posty dla garsteczki, z których pewnie i tak część to internetowi rozbitkowie? Prawdopodobnie nadal będę robił i to, i to. Mówią, że mamy robić to co kochamy, to co podpowiada nam serce, a blogować o wszystkim co nam się żywnie podoba, ale czy to nie jest aby droga na margines blogsfery, na wysypisko malutkich, kiczowatych skrawków Internetu, o wszystkim i o niczym? A może moje ambitniejsze recki są do kitu i dlatego wszyscy zlewają je ciepłym moczem? :C