Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Biedronka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Biedronka. Pokaż wszystkie posty

środa, 21 grudnia 2016

XMAS SWEETS: Wielkie Wietrzenie Szafki ze Słodyczami

Czy Wy, Drodzy Czytelnicy, widzicie dzisiejszą datę w kalendarzu (adwentowym)? Za trzy dni Wigilia! A ja zrecenzowałem zaledwie kilka słodyczy w cyklu XMAS SWEETS. Tak nie może być! Nie mogę zostawić Was bez Łasuch Assistance! Dlatego zmieniam reguły gry i tym razem nie poświęcę notki jednemu smakołykowi. Zrecenzuję ich pięć, za jednym zamachem, nie bacząc na zawrotny poziom cukru w organizmie. Zaczniemy od tych najbardziej wartych uwagi, aż po kompletny szrot. Za mną!

Wyciąć, przykleić do patyczków i nawet zda to wszystko egzamin!

Czekoladowy teatrzyk MILLANO (Biedronka)
Na pierwszy rzut idzie moja ukochana Biedronka i jej Czekoladowy teatrzyk. Za 3.99 PLN dostajemy 16 małych, fikuśnych figurek pingwinów, misiów, gwiazdorów, bałwanków i reniferów (niestety, po odpakowaniu wszyscy są tacy sami), co daje nam 85 gram smakołyku netto. Mleczna czekolada z ekstraktem z wanilii jest ekstra! Aż chce się wrzucić kolejną figurkę do ust. Dodatkowo, producent proponuje wycięcie tyłu opakowania i zabawę w zmyślny teatrzyk. Trudno mi sobie wyobrazić lepszą bombonierkę dla malucha. Czekoladowy teatrzyk jest pyszny, a graficy odwalili przyzwoitą robotę. Szczerze polecam!

Czekoladowy teatrzyk MILLANO to słodycz, który wybornie przypadł mi do gustu.
10/10 w skali słodkości za wygląd i smak! Idealna cena w stosunku do jakości.

Może jestem zbyt łaskawy i miękki w ocenie? Chyba nie.
~o~

Motyw choinki jest zdecydowanie za rzadko wykorzystywany
przy wszelkiego rodzaju słodyczach świątecznych.

Choinka z piernika GRAN-PIK (EuroChata)
Poprawny piernik w fajnym kształcie. Coś dla tych z Was, którzy nie lubią przesadnej korzenności. Świetnie sprawdzi się jako uzupełnienie prezentu, firma GRAN-PIK Liwocz stanęła na wysokości zadania. W składzie mamy co prawda dużo śmieci: barwniki, regulatory kwasowości, emulgatory spulchniacze (E 476, E492, E 150c, E 330, E 270), no ale cóż zrobić. Za 4.40 PLN nie dostaniemy niczego eko-sreko. A zarówno smak, jak i zapach dają radę – 100 gram nienajgorszej wyżerki. Polecam, umiarkowanie gorąco!

Choinka z piernika GRAN-PIK to solidny smakołyk.
Piernik nie jest suchy, ani przesadnie przyprawiony. Polewy jest w sam raz.
4 punkty za smak i 4 punkty za wygląd. Razem 8/10 w skali słodkości!
~o~

Ściśnięci, ale szczęśliwi! Choć Mikołaj ma nietęgą minę...
Czekoladowe dild... o... eee...
Czekoladowy Aniołek!

Czekoladowy domek COSMO (Tesco)
Przeuroczy domek, a w nim cztery czekoladowe figurki (2 większe i 2 mniejsze), razem 200 gram. Czekolada z anioła (tylko jego spałaszowałem, nie widząc różnic w składzie poszczególnych figurek) jest mocno mleczna, z ekstraktem wanilii i garścią okropnych składników, ale okazała się… nadzwyczaj zjadliwa! Nie jest to może najlepsza czekolada jaką jadłem, nie jest również najgorsza. Momentami przypomina nawet – uwaga! – smak delikatnej Milki. Fikuśny Czekoladowy domek za 7.99 PLN to dość dobra inwestycja. Należy jednak pamiętać, że to cena promocyjna. Więcej bym za niego raczej nie dał. Sam domek ma otwierane drzwiczki, jest bajecznie kolorowy, z mocnej tektury. Mniejszy dzieciak z pewnością będzie zachwycony. Większy, niekoniecznie.

Domek COSMO to urocze opakowanie i całkiem dobra jakość samego produktu.
Podobnie jak w poprzednim przypadku - 4 punkty za smak i 4 za wygląd,
razem 8/10 punktów na skali słodkości.
~o~

Dumle Gingerbread są... po prostu rozczarowujące.

Dumle Gingerbread FAZER (Biedronka)
No powiem Wam, że średnio, średnio. Jest smak i charakterystyczna gumowatość Dumli, ale ten zastrzyk korzennego aromatu pasuje jak pięść do dupy lub koszula dla ryby. Dumle to mleczna czekolada i słodkość nadzienia toffi, a nie gorzka nuta przyprawy korzennej. Opakowanie też takie… Niby stylowy minimalizm, ale na kolana nie powala. Ten słodycz to najlepszy przykład tego, że czasem NIE WARTO robić świątecznych wersji produktów. Za 9.99 PLN lepiej kupić sobie 2 Czekoladowe teatrzyki i zostanie jeszcze na batona. Oczywiście Wy możecie mieć odmienne zdane.  Dla mnie Dumle Gingerbread to wielkie rozczarowanie!

Dumle Gingerbread od FAZERa to (dla mnie) spore rozczarowanie.
Możecie próbować przekonać się sami, mi nie pasuje korzenność do toffi.
2 punkty za wygląd, 1 punkt za smak, razem 3/10 punktów na
skali słodkości.
~o~

Czarny charakter dzisiejszego XMAS SWEETS...
Fragmenty sreberka na figurce to skandal.
Na zdjęciu nie widać tego dobrze, ale drobinek opakowania
jest naprawdę sporo!!!

Czekoladopodobny Mikołaj CHOCOPACK (Tesco)
To jest dramat, to jest kurwa dramat. Wziąłem to rumuńskie badziewie dla diabetyków dystrybułowane przez Słowaków i żałuję wyrzucenia 2.99 PLN w błoto. Nawet nie o to chodzi, że czekoladopodobny wytwór smakuje jak papierowe nic, atakując ziarnami kakao dopiero pod koniec każdego kęsa. Nie chodzi również o kiepski wygląd Mikołaja rodem z PRLu. Problemem są fragmenty sreberka, które zostają na czekoladzie, co grozi ich zjedzeniem, a w ekstremalnych przypadkach nawet zadławieniem. To niedopuszczalne dla słodyczy dedykowanych dzieciom. Jadałem już słodycze dla cukrzyków i potrafią być bardzo dobre, lecz CHOCOPACK to kompletne DNO. Omijać szerokim łukiem!

Figurka od CHOCOPACK jest niesmaczna, brzydka i niebezpieczna dla zdrowia.
Nie wiem czy to wina fabryki czy transportu. Odradzam, zdecydowanie odradzam.
0 puntów za smak i 1 punkt za wygląd, co daje nam łącznie 1 punkt na skali słodkości.
~o~

Skończyłem degustację! Nażarłem się słodyczy jak wieprz, a jestem przed obiadem. Nie wiem co teraz będzie… Mam nadzieję, że docenicie moje poświęcenie i wybaczycie mi brak składów i informacji o wartościach energetycznych produktów, których i tak nikt nie czyta. Musiałbym przepisywać etykiety cały dzień, a czasu do Świąt coraz mniej. Za kilka dni oczekujcie podsumowania serii XMAS SWEETS. Zatem do przeczytania! ;)

Na który słodycz z powyższej listy macie największą chrapkę?
Czekam na Wasze opinie w komentarzach!

sobota, 17 grudnia 2016

XMAS SWEETS: żelki owocowe kwaśne CANDI

Przyznaję, dwa ostatnie strzały w XMAS SWEETS były nieco chybione. Pochopnie dobierałem produkty oczyma i dlatego pojawiało się delikatne rozczarowanie. Na razie koniec z twardymi piernikami i kijowymi figurkami z czekolady. Zajmijmy się czymś, co lubią chyba wszyscy – KWAŚNYMI ŻELKAMI!

Żelki owocowe kwaśne CANDI
[kliknij w zdjęcie, żeby powiększyć]

Pal licho, że żelki są tylko umownie świąteczne (kolorowe mikołaje, gwiazdy, choinki, buty i stroiki są rozciapanymi, trudno identyfikowalnymi cosiami), lecz mają przyjemny, diablo owocowy smak i cudowną cukrową posypkę. To się ceni. Są żelki zielone o smaku jabłuszka, pomarańczowe o smaku pomarańczy, żółte o smaku cytryny, jasnożółte o smaku ananasa, jasnoczerwone o smaku truskawki i ciemnoczerwone o smaku czarnej porzeczki. Szkoda, że firma CANDI nie zdecydowała się wypisać wszystkich rodzajów słodkości na opakowaniu, ograniczając się do lakonicznej informacji o owocowości przysmaku.

Nie, nie policzyłem żelków.
Ale byłoby to do mnie podobne, c'nie? ^^,

Warto zaznaczyć, że kształty żelek nie są skojarzone z konkretnym smakiem. Znajdziemy zatem wiele zielonych mikołajów, jak i czerwonych choinek. Nie mam z tym żadnych problemów, ale punkcik trzeba odjąć. Podobnie jak w przypadku nierzucającej na kolana etykiety. Podoba mi się za to płaski, okrągły pojemniczek, który można do czegoś wykorzystać. Cholernie ciężko się go otwiera, ale bystra osóbka z pewnością znajdzie dla niego jakieś zastosowanie.

No powiedzcie szczerze, czy bylibyście w stanie określić co
przedstawiają te żelki, gdyby nie podpowiedzi? BYLIBYŚCIE!?

Tym razem mamy produkt obłędny w smaku (mocne, owocowe doznania, kwaśniutka posypka w rozsądnych ilościach) i nudne, właściwe dla Biedronkowych serii świątecznych, opakowanie. Mimo wszystko, daję trzy punkty za wrażenia wizualne i całe pięć punktów za smak. Czesi z The Candy Plus Sweet Factory dali radę! <3 No i cena – 7.99 PLN za 500 gram i około trzy wieczory przyjemności, to uczciwa propozycja, nie sądzicie? Dostępna też wersja z niekwaśnymi żelkami owocowymi, ale kto by sobie nią zaprzątał głowę...

Kwaśne żelki owocowe od CANDI otrzymują
8/10 punktów w skali słodkości.
Smakują dużo lepiej niż wyglądają! ;)

Składniki: syrop glukozowy, cukier, woda, żelatyna wieprzowa, regulator kwasowości: kwas cytrynowy; koncentrat soku winogronowego, substancja utrzymująca wilgoć: sorbitole; substancja zagęszczająca: pektyny; kwasy: kwas mlekowy, kwas fumarowy; koncentrat soku z czarnej marchwi, koncentrat soku z czarnego bzu, koncentrat spiruliny, wyciąg z krokosza barwierskiego, aromaty naturalne (ananasowy, truskawkowy, cytrynowy, jabłkowy, pomarańczowy, czarnej porzeczki). Bez dodatku barwników. 5% soku owocowego. Wartość odżywcza w 100 gramach produktu: wartość energetyczna 1462 kJ/344 kcal; węglowodany 80 gram, w tym cukry 20 gram; białko 3,8 gram. Zawiera znikome ilości tłuszczu, kwasów tłuszczowych nasyconych i soli. Przechowywać w suchym, chłodnym i zacienionym miejscu.

Więcej recenzji XMAS SWEETS znajdziesz TUTAJ lub kategorii RECENZJE JEDZENIA.

środa, 13 lipca 2016

Ulubieńcy czerwca [2016]

Wiem, wiem, że trochę obciach z publikowaniem ulubieńców czerwca w połowie lipca, ale musicie mnie zrozumieć – egzamin magisterski, rozmowa kwalifikacyjna na doktoracik, po drodze skrobnięcie jakiegoś artykuliku naukowego… No nie jest czasem łatwo! Oczywiście nie oznacza to, że ciągle dłubałem w kopalni zwanej nauką, ale jest jeszcze kapryśna Dziewucha, imperatyw odpoczynku, uzależnienie od gier wideo… NIE JESTEM ROBOTEM, NO! ;)

Nie przedłużając, zapraszam do świata przedmiotów, które okazały się całkiem spoko wytworami idei i rączek ludzkich!


#JEDZONKO
Serce me skradł Schab Pieczony z Krainy Wędlin. Charakterny, świeżutki i zawsze wilgotny. W wygodnym opakowaniu mamy 10 plasterków. Odpowiednia grubość i rozmiar. Na obrzeżach jakaś przyprawa, nie wiem jaka, a na opakowaniu nie jest napisane. Smakuje trochę jak majeranek, seler plus… przyprawa do gyrosa? Pachnie cudownie! Wysoka zawartość białka, bez dodatku glutaminianu monosodowego. 100 gram produktu wyprodukowano ze 126 gram schabu wieprzowego. Cena: 4 PLN. Biedronka, jakżeby inaczej. Często są promocje i schabik można dorwać za 2.99 PLN!


#KSIĄŻKA
W czerwcu recenzowałem dwie książki: Legendę Europy Kuncewicza i Różanooką Lewandowskiego. Do ulubieńców trafia jednak tylko ta pierwsza pozycja. Lektura poważna, ciężka, wniesie coś do Twojego życia (kliknij, żeby przeczytać recenzję i garść inspirujących cytatów). Różanooką przeczytać można, ale nikt tam prochu nie odkrył (kliknij, żeby przeczytać recenzję i garść cytatów).


#FILM
Byli my z Dziewuchą w kinie na Warcraft: Początek. Ciekawy film, prawdopodobnie jedna z najlepszych filmowych adaptacji gry wideo w historii. Ładnie przeniesiony świat (choć dla kompletnych laików, takich jak my, konteksty były trochę zbyt słabo nakreślone), niezłe efekty specjalne, fajni orkowie i gryfy, przekokszona magia. Z obsady pamiętam Travisa Fimmela i dalej już nic… ;) Walki mogłyby być bardziej efektowne. Polecam ten film na chłodno, do obejrzenia w domku. Zresztą, i tak już chyba próżno szukać Warcraft: Początek na srebrnym ekranie.


#MUZYKA
Jestem smutnym lujem, bo prawie nie słucham już muzyki. Ot czasem, jak ścielę łóżko, to wrzucam sobie coś z playlisty na YouTube. I wtedy wraca Pani Krystyna Giżowska z utworem Będę Gwiazdą. Tekst i klimat zwrotek zawsze mnie rozwalają, refren jest taki se… Efekciarski, do ponucenia. Ale zwrotki, ooo! MAGIA! Taki krótki monolog kobiety, która odchodzi od faceta. Strasznie fajna rzecz, mistrzowska przeplatanka głupot i głębokich myśli. Posłuchajcie koniecznie!


#GRA
Dwie gry były ogrywane – Uncharted 4: Kres Złodzieja i dodatek do Wiedźmina 3: Dziki Gon o podtytule Krew i Wino. Oba tytuły są warte recenzji, ale chyba sobie daruję, przynajmniej w przypadku tego pierwszego. To może słów kilka o Uncharted? Odlotowa grafika, świetne lokacje i łamigłówki, miejscami genialne zagrywki z muzyką w tle naszych poczynań i patenty na poziomy (ucieczka z więzienia, powroty do przeszłości). Minusy? Za dużo strzelania i głupiego, obyczajowego gadania, realizm w czasie dialogów (żeby cokolwiek usłyszeć musimy stać przy interlokutorze), szukanie znajdziek w bardziej otwartych poziomach zaburza dynamikę i flow rozgrywki. Ogólnie jednak, dałbym silne 9/10. Nie sprawdzałem rozgrywki wieloosobowej, ponoć satysfakcjonująca. Uncharted 4 to po prostu lepsza, bardziej widowiskowa część serii, o której szerzej pisałem tutaj.


#KOMIKS
Wilq superbohater autorstwa braci Minkiewicz zawsze deklasuje wszystko. Na temat tego komiksiku podniecałem się o tutaj, więc zajrzyjcie sobie do recenzji, oceńcie przykładowe plansze. Raj dla miłośników groteski i czarnego humoru. TYLKO DLA DOROSŁYCH!


#KOSMETYK
Mama kupiła takie o, jak na zdjęciu (ledwo mi się wmieściło w kadr to półtoralitrowe bydle od BeBeauty). Po myciu rączki pachną jak dobrze wymyte ciało dziewczyny, więc mi się podoba. Hibiskus (ale zajebiste słowo) i mleczko owsiane to fajnie połączenie. Cieszy również, że zawartość flaszki to i płyn, i żel do kąpieli, a jak upadnie na włoski, to je również można elegancko wymyć. Wygodny uchwyt, cena pewnie dość przystępna, bo z Biedry. Dostępne także inne orientalno-kwiatowe wariacje. Wyprodukowano w Radomiu! Zdziwko?


#AKCJA PROMOCYJNA
Takimi uloteczkami reklamuje się anarchistyczny klub/księgarnia Zemsta na ulicy Fredry 5 w Poznaniu. Klimatycznie, z pomysłem. W samym lokalu nie byłem, ale może warto zajrzeć? Działają prężnie, artystycznie, choć raczej nie identyfikuję się z tym rysem intelektualnym. No i jakby o tym głębiej pomyśleć, miejsce anarchistyczne, a karteczki rodem z państwa centralnie sterowanego? Niby na odwrocie stoi, że to karta zapomogowa, są jakieś hasła w stylu wolność, równość, pomoc wzajemna, więc w sumie ma to jakiś sens z punktu widzenia krytyki kapitalizmu. Anarchizm anarchizmowi przecież nierówny! ;)

Podsumowując: zjedz sobie trochę genialnego pieczonego schabu, chyba że jesteś wegetarianinem, weganinem czy innym rowerzystą, odpal sobie Giżowską w głośnikach, a następnie poczytaj Wilqa lub Legendę Europy. A jak masz PlayStation 4, to mimo wszystko kup sobie Uncharted 4: Kres Złodzieja, bo to gra niemal wybitna, z wieloma fantastycznymi momentami. Kto by nie chciał odnaleźć największego pirackiego skarbu w historii, hę? Takie dobre tytuły na PS4 teraz wychodzą, że chyba warto wreszcie kupić konsolkę. Albo poczekać do końca roku, na PS Neo.

Źródła obrazów: klik i klik!

wtorek, 5 kwietnia 2016

RECENZJA #134: Zając NESTLÉ KitKat Crisp


Miałem siąść do pisania Ulubieńców marca, ale chwilowo zabrakło mi weny na długi, pracochłonny pościk. Zamiast tego, zapraszam Was do poznania bodaj najlepszej czekoladowej figurki jaką jadłem na przestrzeni ostatnich kilku lat. Wiem, odważne słowa, ale wypowiadam je z pełną świadomością, zdając sobie sprawę z doniosłej roli społecznej blogera! #beka

Produkt Nestlé uwiódł mnie z kilku powodów. Najważniejszy z nich to zbożowe chrupki, sekret przecudownego smaku łakocia. Niektórzy ludzie go uwielbiają, to coś pomiędzy ryżową szyszką znaną z dzieciństwa, a orzeszkami ze Snickersa. W wielu czekoladach znajdziemy dzisiaj taki chrupiący dodatek w postaci (zapowiadających orgazm kubeczków smakowych) guziołków na tabliczce. Nie mniej ważną kwestią jest czekolada. KitKat słynie z pysznej, mlecznej czekolady, a ta w omawianym zajączku jest gruba i pękająca z cudownym mlaśnięciem. Nic tylko rozpracowywać kolejne części zwierzaka.

- Nie zjesz mnie, prawda? Nie zjesz?

Mimo, że całość jest bardzo słodka, a od pępka zaczęło mnie mdlić, dojadłem 100 gramowego pamperka do końca. Takie to dobre! I przy okazji niesłychanie sycące. Dziękuję koleżance Rebel, z której bloga zaczerpnąłem inspirację do zakupu smakołyku (wpadnijcie do niej przy czasie, bo chyba ciut zwątpiła w rzemiosło internetowego twórcy). A z kupnem produktu od Nestlé się pośpieszcie, gdyż sezon na zające dobiega końca, lecz w Biedronce są jeszcze ostatnie kartony. Cena (5,99 PLN) nie jest może najniższa, ale w tym wypadku powiem, że warto. A jestem przecież poznańskim sknerą! Lecę se kupić jeszcze ze dwie sztuki na zaś!

Have a break.

O, teraz powinniście dokładnie widzieć głównego autora zamieszania
- nieziemskie zbożowe chrupeczki! <3

Składniki: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, miazga kawowa, chrupki zbożowe (mąka pszenna, cukier, słód pszenny, substancja spulchniające: E500, emulator: lecytyny, sól, aromat), serwatka w proszku (z mleka), laktoza, pasta z orzechów laskowych, tłuszcz mleczny, emulator (lecytyny), aromat. Masa kakaowa w mlecznej czekoladzie: min. 32%. Chrupki zbożowe: 5%. Może zawierać orzechy ziemne i soję. Wartość odżywcza w 100 gramach produktu: wartość energetyczna 559 kcal/2333 kJ; tłuszcz 34,5 gram, w tym kwasy tłuszczowe nasycone 19 gram; węglowodany 54,7 gram, w tym cukry 50,5 gram; błonnik 2,1 gram; białko 6,5 gram; sól 0,30 gram.

wtorek, 15 marca 2016

RECENZJA #130: Śliwka w czekoladzie LUXIMO


Jestem z powrotem! Ciut Was zaniedbałem, ale to się już nie powtórzy. Co u mnie? Było sporo jakiejś nikomu niepotrzebnej czytaniny i pisaniny na uczelnię, trzeba było skrobnąć dwa abstrakciki na konferencję, standardowo pielęgnować moje uzależnienie od gier wideo (Dying Light nadrobiony, obecnie ogrywam dodatek) i tak jakoś zleciał poprzedni tydzień. Nic specjalnego!

Specjalna jest za to kandyzowana śliwka w czekoladzie od LUXIMO. Pamiętam, że Tatko często snuł opowieści, jak to w Szwajcarii, stolicy europejskiego cukiernictwa, nie znają śliwki w czekoladzie i krówki. Nie wiem, czy można ufać tym bredniom, ale to całkiem zabawne. Wyobraźcie sobie grubego cukiernika w fartuchu, który zdziwiony szturcha słodycz po stole, co rusz powtarzając: oh mein Gott, dajcie mi recepturę, żebym mógł to cudo machen! Co jest w środku, kiszona kapusta?

Nie no, już bez świrowania, jak ktoś lubi dość kwaśny i twardy łakoć, przy którym trzeba się trochę napracować żuchwą, to produkt LUXIMO mu przypasuje. Czekolada, która oblewa owoc jest nie najgorsza, lecz nic więcej nie umiem o niej powiedzieć, a to chyba niezbyt dobrze, co? Po prostu jest i fikuśnie odskakuje od wilgotnego wnętrza. Polewa czekoladowa to najbardziej nijaki element całości. Nie zalecam jedzenia, jeśli w pobliżu nie macie niczego do picia, gdyż posmak może być na dłuższą metę odrobinę drażniący. Wiecie, jak po szklaneczce soku z dojrzałej pomarańczy.

Powiem Wam, że jak na niecałe 7 złotych, słodycz wypada przyzwoicie. Pakowany bez zbędnych folii, w grubą, papierową tytkę. Biedronka z Jutrzenką (bo te dwa podmioty kryją się za pierdyliardem gównianych słówek typu Premium, LUXIMO, super gold) wykonały dobrą robotę. Chcesz poudawać wyrafinowanego smakosza przed partnerem lub znajomymi? Nie widzę przeszkód! Formułka Szanowni Klienci, uprzejmie prosimy o wyrozumiałość, iż pomimo staranności zachowanej w procesie produkcji w wyrobie może zdarzyć się drobny odłamek pestki śliwki szczególnie ujęła mnie za serducho!

No okej, może nie wygląda to wystrzałowo, ale nie to jest najważniejsze.
Podobno. Rekwizyt po prawej dla właściwego pojęcia skali :v

Składniki: śliwka kandyzowana (70%) [śliwka, cukier, substancja konserwująca: skrobian  potasu], czekolada (30%) [cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, emulgatory: lecytyny (z soi), E476; aromat]. Produkt może zawierać mleko, zboża zawierające gluten, orzeszki arachidowe i orzechy. Wartość odżywcza w 100 gramach produktu: wartość energetyczna 369 kcal/1552 kJ; tłuszcz 11 gram, w tym kwasy tłuszczowe nasycone 6,4 grama; węglowodany 60 gram, w tym cukry 59 gram; białko 3,6 grama; sól 0,03 grama. Sugerowana porcja to 30 gram (około 3 sztuki produktu).

ODEJŚĆ! Jak najdalej stąd, chce mieć w końcu spokój,
Chcesz to mnie goń, ale nie dotrzymasz mi krokuuuuu!
                                                           ~Rudi, Jak najdalej

wtorek, 5 stycznia 2016

RECENZJA #120: Roladki z sera DELIKATE PREMIUM

Pionek jest biedronkowym smakoszem życia, wiadomo nie od dziś. Rzućmy zatem kubeczkiem smakowym na serię roladek z sera śmietankowego od firmy Delikate Premium. Jadziem od najlepszych, do chujowych najgorszych.


Roladka z sera śmietanowego z pomidorem i bazylią
Uczta! Jeśli ktoś lubi kwaskowatość i głębię suszonego pomidorka, odnajdzie się tutaj jak w niebie. Nutki pikanterii dodaje zielony wkład o smaku bazylii, tym samym twarożek nie jest bezpłciowy, ujmuje swoim charakterem. Te roladki mógłbym jeść… no, tak ze cztery razy w tygodniu. Wraz z osełkowym masełkiem tworzą pyszną harmonię i są przykładem wzorcowego kanapnictwa (sztuki robienia kanapek – przypis tłumacza).

Składniki: serek twarogowy, pomidor suszony 6%, bazylia 0,6%, sól, stabilizator: mączka chleba świętojańskiego, przyprawy, substancja konserwująca: sorbinian potasu. Wartość odżywcza produktu (w 100 gramach): wartość energetyczna 1399 kJ/339 kcal; tłuszcz 32 gramy, w tym kwasy tłuszczowe nasycone 23 gramy; węglowodany 3 gramy, w tym cukry 3 gramy; białko 9,3 grama; sól 1,28 gram.

Roladka z sera śmietanowego ze szczypiorkiem
Mniejsza uczta! Polskie społeczeństwo lubi cebulę, opiera na niej swoją gospodarkę, politykę i sztukę, więc zapewne odnajdzie się w mocnym, stymulującym do czyszczenia zębów smaku kwiatu rzeczpospolitej. W zimie – jak znalazł! Żeby wyobrazić sobie smak tych roladek, pomnóż cebulowe Almette razy dwa. Ten serek mógłbym jeść… no, tak kilka razy w miesiącu. Ani mnie grzeje, ani ziębi, choć czasem miałem na niego smaka, jak tam sobie grzecznie leżał w lodówie ;]

Składniki: serek twarogowy, szczypiorek 2%, sól, czosnek, stabilizator: mączka chleba świętojańskiego, przyprawy, substancja konserwująca: sorbinian potasu. Wartość odżywcza produktu (w 100 gramach): wartość energetyczna 1480 kJ/358 kcal; tłuszcz 34 gramy, w tym kwasy tłuszczowe nasycone 24 gramy; węglowodany 4 gramy, w tym cukry 2,8 gram; białko 9,7 gram; sól 1,03 grama.

Roladki z sera śmietankowego z pieprzem
Kryminał! Każdy z nas przeżywał traumatyczne chwile, kiedy nieopatrznie rozgryzł ziarnko pieprzu, ukryte gdzieś w odmętach makaronu. A tutaj psikus – widzimy panierkę z białego i czarnego pieprzu i wiemy, że jakbyśmy się nie starali, to musimy paskudztwo rozgryźć. Sytuacji nie ratuje nawet fajny, paprykowy wkład w środku roladki. Lubię ostrą jazdę (oh yeah), ale na to nie ma zgody! Ten serek mógłbym jeść… NIE, nie mógłbym jeść nigdy. Sprezentuję go mamci, w stanie prawie nienaruszonym.

Składniki: serek twarogowy, pieprz 2% (czarny, biały), sól, papryka, stabilizator: mączka chleba świętojańskiego, substancja konserwująca: sorbinian potasu. Wartość odżywcza produktu (w 100 gramach): wartość energetyczna 1379 kJ/334 kcal; tłuszcz 31 gram, w tym kwasy tłuszczowe nasycone 22 gramy; węglowodany 3,4 gramy, w tym cukry 2,7 gram; białko 9,8 gram; sól 1,15 gram.

Propozycja podania
(Boziu, gadam jak w reklamówkach, zatrudnijcie mnie, plis!)

Wszystkie powyższe produkty mogą zawierać gorczycę, seler i soję. Serki przechowywać należy w temperaturze od +2 do +10 stopni Celsjusza. Wyprodukowano, co ciekawe, w Ottenstein (Niemcy), przez WESA-Feinkost GmbH & Co. KG. Aha! Węszę w tym szukanie europejskich rynków zbytu dla nadwyżek produkcyjnych wiodących państw UE! Opakowania po sto gram, około 4 złotych za jedno. Oczywiście, Biedronka & Jeronimo Martins Polska. Oczywiście, przy smarowaniu nie wychodzi zbyt ekonomicznie, bo jakieś 5 kanapek i opakowania nie ma. Oczywiście, polecam tylko pierwsze dwa serki z recenzji/opinii! Oczywiście pozdrawiam!

PS: Wiecie co mi się podoba i do czego zasadniczo nie można się przyczepić? Produkt wreszcie wygląda niemal identycznie jak ten ze zdjęcia na opakowaniu! Jednak jak ktoś sobie doda premium do nazwy firmy i zamieści jakiś kiczowaty znak gwarancja jakości, to COŚ to znaczy x)

Nie szukaj mimolette jak nie jesteś John Rockfeller.
To jest Polska tu nie gardzą żadnym serem!
Ten mimolette chowaj, ziomki momentalnie poliżą
powiedzą, że to ich i że się bryndzą brzydzą…
~Buritto Bukowski / Na pełnej, Zjeść ser

środa, 23 grudnia 2015

XMAS SWEETS: Czekolad(k)a mleczna ALPINI


Seria okolicznościowa na Kultura & Fetysze! Od końca listopada, aż do samiusieńkiej Gwiazdki, pojawiać się będzie maaaasa recenzji słodyczy. A żeby było po nowoczesnemu i ze szczyptą SWAGu, to cykl nazywa się XMAS SWEETS (archiwalne wpisy znajdziecie w zakładce RECENZJE JEDZENIA), a pewną drobną innowacją jest tzw. skala słodkości, określająca pocieszność i świąteczność produktu, a także, w mniejszym stopniu - smak. Skala przyjmuje wartości od 1 do 10, gdzie 1 oznacza absolutną ponurość i nieświąteczność, a 10 znaczy mniej więcej tyle, że smakołyk urzekł mnie niczym Szeregowy z Pingwinów z Madagaskaru.

O! O tym chciałem Wam koniecznie napisać. Powiecie, że śmieszne, że taka zwykła czekoladka, a on się rozczula. Powiecie, że napisał post bez polotu i pcha go na siłę. Powiecie, że Biedronkowy bloger za dychę z niego. I być może będziecie mieli rację. Częściowo. I tylko w pierwszym i ostatnim sądzie ;**

Jestem pewien, że niektórzy z Was traktują mniejsze marki jako niegodnych konkurentów firm, których loga na co dzień przewijają się w mainstreamowych mediach, sterowanych przez żydokomunę (WTF?). A ALPINI, należące do ZWC "Millano" Krzysztof Kotas do absolutnego topu producentów łakoci w Polsce zaliczać się nijak nie może. A przygotowało fajną rzecz. I smaczną, i ładną. Taką, że z czystym sumieniem wystawię jej przynajmniej ósemeczkę! No, dobra, może raczej siódemeczkę, ale warto pamiętać, że niejedna bardziej renomowana mareczka w mojej serii upadła nisko. Pod stół. Poniżej poziomu morza (sprawdź np. wpisy o Goplanie czy Mieszko).

Fajowo co? Jest ochotka zanurzyć kły w takim prezenciku? ;] 

Sześćdziesięciogramowa, ofoliowana paczuszka zawiera cztery mniejsze, 15 gramowe czekoladki. Spójrzcie na fotografię, jak prześlicznie zostały zaprojektowane i wykonane. I nie mówię tu tylko o nadruku na papierkach, ale także o odlaniu tabliczuszek. Te są co prawda cienkie niczym 15 kartek papieru do ksero (wiem co mówię, tyle mam napisanej magisterki), ale zaskakuje w nich jedna rzecz. SKĄD DO CHOLERY TEN DOSYĆ WYRAŹNIE WYCZUWALNY POSMAK ORZECHA? Oczywiście, po krótkiej analizie składu widzimy, że Produkt może zawierać…, ale to chyba zbyt prostackie wyjaśnienie. Nie żebym narzekał, ten smak jest cudowny, taki delikatny orzeszek, lecz dziwi mnie to w mlecznej czekoladzie. Pojęcia nie mam, czy to tylko moje zmysłowe omamy, czy tam naprawdę jest ORZECH! Może któryś z Czytelników jadł, jest po kursie sensorycznym i się wypowie? Albo jakiś chemik wskaże, co ze składników może tak udanie imitować smak laskowego? ;)

A z tyłu, jako podkładka pod cztery czekoladki, mamy łamigłówkę.
Znajdowanie szczegółów i inne takie - zawsze na propsie!

Jak widać, nie trzeba dużo, żeby mnie ująć za serducho, a rysuneczki nie muszą wychodzić z deski kreślarskiej Picassa czy Rembrandta. Solidne (w miarę) wykonanie i dobry (choć zaskakujący) smak w zupełności wystarczają! Niestety, dokładnej ceny nie pamiętam, ale to było koło dwóch złotych. Być może z kawałkiem...

Wartość na skali słodkości dla Czekolady ALPINI - 7!
Dziwi orzechowy smak, który miał być mleczny.
Często ciut krzywe pakowanie przysmaków. Ale wzorki
słodkie i dopracowane! Za to skład średni...

Składniki: Cukier, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku pełne, miazga kakaowa, serwatka w proszku (z mleka), emulatory: lecytyny (z soi), polirycynooleinian; aromat. Masa kakaowa minimum 30%. Produkt może zawierać orzeszki arachidowe, orzechy, jaja i zboża zawierające gluten. Wartość odżywcza w 100 gramach produktu: wartość energetyczna 2209 kJ/529 kcal; tłuszcz 31 gram, w tym kwasy tłuszczowe nasycone 20 gram; węglowodany 56 gram, w tym cukry 56 gram; białko 4,9 grama, sól 0,24 grama.

XMAS SWEETS: Krówki Mleczne ANABELA


Jakoś w połowie grudnia, w Biedronce, za niecałe 13 złotych (no dobra, to było 12 złotych i 49 groszy, więc zgodnie z zasadą zaokrągleń, powinienem powiedzieć raczej dwanaście z kawałkiem lub, najlepsza opcja, dwanaście pięćdziesiąt, szlag cię matmo!), dorwałem słoik mlecznych krówek Anabela, wyprodukowanych przez Jutrzenka Dobre Miasto.

Króweczki, jak króweczki – nic szczególnie nowatorskiego. Oddać im jednak należy, że nie są ani za twarde, ani za miękkie, a co najważniejsze: na pewno nie można przypisać im największego grzechu krówki, czyli twardej skorupy i grudkowatego (lub lejącego się) gluta w środku. Krówki przylepiają się do zębów, to fakt, ale dość łatwo ustępują pod naporem jednego z silniejszych mięśni naszego organizmu, to jest języka. Starzeją się szlachetnie, gdyż moje smakują właściwie identycznie jak na początku, mimo wyłożenia na miseczkę i narażania na zmienne warunki atmosferyczne w kuchni. Wyłożyłem je w papierkach, rzecz jasna. Czasem tylko kawałki papieru wlepiają się mocno w boki cukierka. Niekiedy krówki są niekształtne, jakby nacisnęły je rączki jakiegoś bałwanka. Wszystko to  jednak sprawy mocno incydentalne.

ZADANIE: Policz ile krówek Anabela znajdziesz w opakowaniu
NAGRODA: Jednorazowe polecenie Twojej stronki na moim blogu
JAK WZIĄĆ UDZIAŁ: Odpowiedz w komentarzu. Pierwszy wygrywa!

Ale dlaczego tak wysoka ocena na skali słodkości? Przyjrzyjcie się, Drodzy Czytelnicy, jaki to piękny, spójny design. Nic zbędnego. Czerwona naklejka na froncie ze złotym obramowaniem. Subtelne, białe śnieżynki, dopasowane kolorystycznie do czcionki. Świąteczne życzenia zredagowane PO POLSKU! A do tego on, dumny słoik, który zostanie nam po spożyciu produktu. Grube szkło, niezawodny mechanizm, praktyczna, również czerwona, gumka przy dekielku. Bomba. Powiem Wam, że bardzo często można zapłacić koło dziesięciu złotych za sam taki słoik, a tu? Mamy dodatkowo 500 gram mlecznej krówki. No ja bym się skusił, gdzieniegdzie jeszcze może być na stanie. Albo za rok! Polecam pomadkę mleczną niekrystaliczną (alternatywna nazwa wyczytana z opakowania).

Wartość na skali słodkości dla krówki mlecznej Anabela - 9!
Uzasadnienie: minimalizm, praktycyzm, cena.
Cholercia, to jest bardzo, bardzo dobra krówka!
No i napisy, po polsku! #StopGlobalizacjiStartPolonizacji

Pomysł na DIY: Hura, hura, huuuura! Wysyp krówki do woreczka, skołuj 365 małych, jednakowych karteczek i nanieś na nie tyleż samo spersonalizowanych wspomnień, zabawnych sytuacji, (szczerych) komplementów, inspirujących cytatów, (własnych) wierszyków, emocjonalnych wynurzeń, może nawet jakiś powiedzonek, które w odpowiednim czasie wręczysz psiapsiółce, kumplowi (ale uwaga, zakaz pedałowania) lub partnerowi. Obdarowany będzie się cieszył i wyciągał jedną fiszkę dziennie, przez cały rok! A krówki możesz zjeść sam/sama! Dobrze też odmoczyć etykietkę i zrobić własną, na przykład ze wspólnego zdjęcia. Supersłitaśnie, co? Ja bym chciał! #DyskretnaAluzjaDoDziewuchy

Trochę się boję, że zablokują mi stronkę za takie foodporn :C

Składniki: cukier, syrop glukozowy, mleko w proszku odtłuszczone (14%), masło (z mleka), aromat. Produkt może zawierać zboża zawierające gluten, nasiona sezamu, soję, dwutlenek siarki, orzeszki arachidowe i orzechy. Wartość odżywcza w 100 gramach produktu: wartość energetyczna 1605 kJ/379 kcal; tłuszcz 4,3 grama, w tym kwasy tłuszczowe nasycone 2,5 grama; węglowodany 80 gram, w tym cukry 72 gramy; białko 1,7 grama; sól 0,06 grama. Jeden cukierek = 12 gram. Zalecana porcja na raz = 36 gram.

Dygresja near-topic (bo kiedyś była off-topic): Gwiazdka tuż, tuż, a ja mam jeszcze tyle słodyczy do zrecenzowania… :C Może odpuścić, poprzestać na tym co zdążyłem do tej pory ocenić, żeby nie zagubić jakości w tym szaleńczym pędzie? NIE, tymczasowo zwiększam natężenie postów. Ale nie martwcie się, będzie częściej, acz krócej!

niedziela, 6 grudnia 2015

XMAS SWEETS: Dr GERARD Rurki Cynamonowe

Seria okolicznościowa na Kultura & Fetysze! Od końca listopada, aż do samiusieńkiej Gwiazdki, pojawiać się będzie maaaasa recenzji słodyczy. A żeby było po nowoczesnemu i ze szczyptą SWAGu, to cykl nazywa się XMAS SWEETS (archiwalne wpisy znajdziecie w zakładce RECENZJE JEDZENIA), a pewną drobną innowacją jest tzw. skala słodkości, określająca pocieszność i świąteczność produktu, a także, w mniejszym stopniu - smak. Skala przyjmuje wartości od 1 do 10, gdzie 1 oznacza absolutną ponurość i nieświąteczność, a 10 znaczy mniej więcej tyle, że smakołyk urzekł mnie niczym Szeregowy z Pingwinów z Madagaskaru.


Jak tam Dziubki, czerwony Ziomek zostawił Wam coś dobrego w brudnych buciorach? Czy tylko zgniłą pyrkę, węgielki i kosmate gałązki popularnie zwane rózgą? Ja dostałem… dużo słodyczy i jestem już spokojny, że będzie co recenzować, aż do samiuteńkich Świąt! Jedynym problemem jest czas, gdyż do środy muszę oddać jeden z rozdziałów magisterki, a również inne esejki i prezentacje wiszą nad główką.

Dzisiaj chciałem Wam zaprezentować coś eleganckiego i poważnego. Wiecie, taki słodycz, który nada się do przekąszenia po solidnym obiedzie, do kawki albo kielicha czegoś mocniejszego. Rurki kojarzą się bowiem z prywatką u ciotki, babci lub starszego kuzynostwa. Tak to widzę.

W 160 gramowym opakowaniu znajdziemy mniej więcej 20 rurek, które nie są zwykłymi rurkami. Zamiast waniliowego lub czekoladowego wkładu, mamy do czynienia z kremem o smaku pieczonego jabłka. Dodajcie do tego cynamonowy posmak walcowatych wafelków i… niebo w gębie! Zestaw mocno słodki, to fakt, ale jabłuszko dodaje całości ciut odświeżenia i pasuje jak ulał.


Krem stanowi aż 59%, mielony cynamon 2,6%, reszta to wszystkie nielubiane składniki typu: cukier, serwatka w proszku, skrobia ziemniaczana, barwnik (E150c), tłuszcze roślinne, żółtka jaja w proszku, sól, lecytyna czy aromat. Produkt może zawierać orzechy arachidowe i inne orzechy.

A co ze skalą słodkości? Miła dla oka paleta kolorystyczna, gustowny minimalizm (na zielonym tle znajdują się delikatnie zarysowane szkice choinek, kokardek, bombek i mikołajowych skarpet). Mnie to przekonuje, tym bardziej, że target to raczej ludzie koło czterdziestki, choć rurki lubi przecież prawie każdy. Apel: proszę Państwa, wspierajmy polskich przedsiębiorców, a cynamonowe rurki Dr GERARDA są produkowane w Ożarowie Mazowieckim. Do nabycia, m.in. w sieci Biedronka! Cena to zaledwie trzy złote bez grosza. Polecanko!

Wartość na skali słodkości dla Rurek Dr GERARDA - 7!
Uzasadnienie: Eleganckie opakowanie i smaczna zawartość.
Mimo świątecznej otoczki produkt zachował swój
dystyngowany charakter. Duży plus za fajną, kojarzącą się
ze Świętami, cynamonowo-jabłkową wersję.

Uczuciowo trochę ee-ee, ale przędę Brat!
Życie to nie rurki z kremem, ciągle KęKę sam…
                                             ~KęKę, Zostaję

wtorek, 1 grudnia 2015

XMAS SWEETS: Kalendarz Adwentowy POMORZANKA


Seria okolicznościowa na Kultura & Fetysze! Od końca listopada, aż do samiusieńkiej Gwiazdki, pojawiać się będzie maaaasa recenzji słodyczy. A żeby było po nowoczesnemu i ze szczyptą SWAGu, to cykl nazywa się XMAS SWEETS (archiwalne wpisy znajdziecie w zakładce RECENZJE JEDZENIA), a pewną drobną innowacją jest tzw. skala słodkości, określająca pocieszność i świąteczność produktu, a także, w mniejszej części - smak. Skala przyjmuje wartości od 1 do 10, gdzie 1 oznacza absolutną ponurość i nieświąteczność, a 10 znaczy mniej więcej tyle, że smakołyk urzekł mnie niczym Szeregowy z Pingwinów z Madagaskaru.

Co jest najlepszym, najsłodszym i najdoskonalszym świątecznym czasoodmierzaczem? KALENDARZ ADWENTOWY! Dzisiaj pierwszego grudnia, a więc ostatni dzwonek, żeby takie cudeńko nabyć i nie być do tyłu z wydłubywaniem czekoladek. Ja swoją płaską bomboniereczkę dostałem od Matuli jako prezencik antycypujący (wiem, wiem, trudne słowo) Mikołajki, żeby móc odmierzać czas do Wigilii już od początku miesiąca. Sweet! Nie ma to jak mieszkać na studiach z rodzicami! #Kontrowersyjna_teza

Dobra Dziubki, do rzeczy, bo piaszczysty lej blogosfery zaczyna mi pożerać niebezpiecznie dużo czasu. Kalendarzyk taki jak mój dorwiecie w Biedronce za trzy złote bez grosza. Uczciwa oferta. Za taką cenę dostaniecie średniej jakości tabliczkę. Figurki zrobione są z umiarkowanie smacznej, mlecznej czekolady, mocno zróżnicowane: od gwiazdek, po bombki i buty, aż do (jeśli mnie pamięć nie myli) Gwiazdora w ostatnim okienku. A może to była Gwiazda Betlejemska, sam już nie wiem... Grafika na przedzie porządna, do wyboru alternatywa w postaci baraszkujących przy kominku pingwinów.

A z tyłu, po wyjedzeniu całej zawartości, możemy sobie wyciąć prymitywny zestaw do gry w memory z motywami świątecznymi. Legenda głosi, że ktoś to wykroił i zagrał. Nie no, bez beki, dodatkowa atrakcja zawsze na propsie. Tak jak łamigłówki pod etykietką Kubusia. Nie zedrzesz? Wiadomo, że zedrzesz!


Pecha mają ci, którzy nie tolerują mleka, soi, orzeszków arachidowych, innych orzechów, a także zbóż zawierających gluten i jaja. Wszystkie te itemki mogą się znaleźć w produkcie. Buźka krzywi się również  na widok serwatki w proszku, emulgatorów i aromatów. Masa kakaowa – minimum 30%.

Kalendarz od Pomorzanki znajduje się w ofercie Biedronki od 16.11 do 6.12 lub wyczerpania zapasów. Więc szalik, rękawiczki, czapeczka i do sklepu. Grzecznie odliczać czas do ponownego przyjścia Jezuska!

Wartość na skali słodkości dla Kalendarza POMORZANKI - 8!
Uzasadnienie: Czy jest coś bardziej świątecznego niż kalendarz adwentowy?
Za małolata ręce drżały, kiedy dobieraliśmy się do
nowego okienka prawie tak mocno, jak drżą teraz, kiedy dobieramy
się do dziewczęcej bielizny (wersja seksistowska, dla mężczyzn).
Smak nie jest taki ważny. Wygląd nie jest taki ważny.
Idea jest ponadczasowa!

Metodologicznych uwag kilka:
Im dłużej myślę o swojej skali słodkości, tym bardziej postrzegam ją jako instrument wadliwy. Już na pierwszym roku socjologii uczą, że nie wolno konstruować pytań podwójnych w stylu "czy jesteś piękny i bogaty?", gdyż mamy wtedy aż cztery, nie dwie, możliwe odpowiedzi. Ja w swojej skali słodkości popełniłem bardzo podobny błąd i zmieszałem z sobą ocenę smaku i ocenę świątecznego klimatu, przy czym kryteria nawet dla mnie nie są klarowne Gdyby chociaż stworzyć 10 punktowy katalog cech typu TAK/NIE i po kolei sprawdzać występowanie danej właściwości/elementu, na przykład świątecznych motywów na pudełku, to koncept dałby radę jakoś wybronić. Można by również podzielić notę na połowę - maksymalnie 5 punktów za smak i maksymalnie 5 punktów za efekty specjalne. Ale wiecie co? Nie jesteśmy na Metodach Badań Ilościowych, mogę sobie pozwolić na duuużą dawkę swobody i szczyptę subiektywności A Wy? No cóż, musicie mi zaufać, w końcu rasowy influencer ze mnie! x)