poniedziałek, 14 lipca 2014

RECENZJA #29: Milka Naps Mix


Blog zapuszczony. Kolejny raz. Muszę Wam się jednak przyznać, że tracę do tego wszystkiego serce. Wszystko stoi w miejscu. Chciałem, żeby zaskoczyło, zyskało elegancki layout, przejrzysty podział na kategorie, lepszy poziom notek, ale gwiazdy nie sprzyjają bez blasku monet. Nawet kumpel, którego lata świetlne poprosiłem o zrobienie logo nadal się nie wywiązał. Nie mam jednak o to pretensji, każdy ma swoje sprawy i troski. Dycham więc jak zdechła ryba w ręczniku, ostatkiem sił podejmując decyzję - napiszę coś, jak Boga kocham napiszę. Mimo wszystko.

Lubię mówić o słodyczach. Jakoś tak się złożyło, że to chyba trzeci produkt Milki o którym wspominam. Szanowni Państwo, proszę o patronat i przesyłki partnerskie! Dzisiaj na warsztat bierzemy Milka Naps Mix. Przypomniałem sobie o pudełeczku w kształcie oktagonu niedawno. Był to jeden z prezentów na Dzień Dziecka, więc trochę się wyleżał, ale termin ważności nieprzekroczony. Zasadniczo planowałem uczynić z Milka Naps Mix prezencik dla Pani z dziekanatu, bo myślałem że wszystko ładnie i w porę mi pozałatwiała, ale nie było tak do końca różowo i mało brakowało, a nie zdawałbym licencjatu w pierwszym terminie. Nie żałuję więc tego, że resztki smakołyku leżą teraz przede mną i czekają na moje kubki smakowe. Wyglądam profesjonalnie: buteleczka wody do przepłukiwania gardła, poważna mina krytyka, lekko spuszczone okulary.

Zawartość miłego dla oka kartonika to 27 sztuk małych, cienkich (cieńszych niż zwykła czekolada) płytek o smaku orzechowym, truskawkowym, mlecznym i kremu kakaowego. 138 gram brutto. Całe szczęście, że doszukałem się informacji o liczbie czekoladek na pudełku, bo przyznam się szczerze, że po otwarciu przez głowę nie przeszła mi myśl o przeliczeniu zawartości. To jednak produkt niemiecki - wszystko jest skrupulatnie opisane. Łakoć z pewnością nie jest dostępna we wszystkich sklepach, tabele kaloryczne nie są przetłumaczone, mamy jedynie nalepkę ze składem w języku ojczystym  (jako sumienny recenzent muszę odnotować to po stronie minusów). Być może z czasem doczekamy się pełnej polskiej edycji, pieczołowicie już potłumaczonej - Internet na razie jednak o tym milczy. Jeśli chodzi o cenę, do waha się w zależności od sklepu i jest to ok. 10 złotych, aczkolwiek w sklepach internetowych znalazłem ofertę po 5,90 (bez kosztów wysyłki rzecz jasna). Pora na degustację!

Czekoladka zielona - Haselnuss
Smaczna, bardzo słodka, kawałki orzeszków są naprawdę małe, nie wystają poza bryłę czekoladki. Drobinki wchodzą jednak w zęby trzonowe, tworząc upierdliwą masę, ale może to ja powinienem zrobić przegląd dentystyczny?

Czekoladka czerwona - Erdbeer
Zabójczo smaczna, łudząco podobna do nadziewanej, truskawkowej Milki, z tymże mamy mniej nadzienia, co mi osobiście bardzo odpowiada. Przy naciskaniu trzonowcami mamy ten charakterystyczny, odrobinę musujący smaczek, wiecie o co chodzi!

Czekoladka brązowa - Crème au Cacao
Opakowanie sugeruje, że będzie to gorzka czekolada i rzeczywiście - taki smak wysuwa się na drugim, może nawet trzecim planie, przy przełykaniu śliny. Pamiętacie nadzienie w wielkanocnych jajkach Milki? O właśnie!

Czekoladka niebieska - Alpenmilch
Najbardziej bezpłciowa. No niby delikatna i mocno zbliżona smakiem do klasycznej Milki, ale najlepiej smakuje odpowiednio wychłodzona, wolno cyckana. Da się zjeść oczywiście, nie wyrzucajcie!

Podsumowując: fajne na prezencik jak macie pustkę w portfelu, fajne do poszpanowania przed kolegami z pracy, ale uwaga, mogą się upomnieć o poczęstunek. Co tu dużo mówić, daję piątkę z minusem za bezpłciowość niebieskiego sukinsyna! Gender, wszędzie gender!

Plusy:
+ Ładne opakowanie (zarówno całości, jak i poszczególnych 27 elementów)
+ Mieszanka... a więc coś ciekawszego niż jednorodność? (analogia sypialniana)
+ Można sobie ładnie racjonować porcje (zalecana to 5 czekoladek na raz)
+ Wygodne otwieranie czekoladek (czerwony paseczek do pociągnięcia)

Minusy:
- Napisy po niemiecku, gdzie dubbing? :C
- Relatywnie trudno dostępny stuff (proście o podwójnie wysmażoną, może zadziała...)
- Losowa zawartość (dla niektórych dużym problemem może być to, że było więcej brązowych niż czerwonych!)

Życie to nie rurki z kremem, ciągle Kękę sam!
Stąd życie z osiedlem, stąd picie z osiedlem,
stąd bycie z osiedlem, stąd szczery rap!
                                              ~KęKę, Zostaję

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz