czwartek, 6 listopada 2014

OPINIA #15: Największa w Polsce wystawa budowli z klocków LEGO (Poznań)


Nie raz na blogu wspominałem o mojej fascynacji klockami LEGO. Nie mogłem więc przegapić Największej w Polsce wystawy budowli z klocków LEGO, którą w dniach od 25 października (moje urodziny!) do 7 grudnia można oglądać w centrum handlowym Pestka, w Poznaniu. Szczegółowe informacje na temat cennika i lokalizacji znajdziecie tutaj (klik), ja tymczasem szybciutko przechodzę do raportowania moich wrażeń i spostrzeżeń.

Budowli jest naprawdę sporo, spędziłem na wystawie grubo ponad półtorej godziny, co wystarczyło na zatrzymanie się na kilka minut przy każdej z gablot i poddanie jej starannej analizie okiem niedzielnego znawcy tematu. Zdecydowanie się nie zawiodłem, ale jest kilka drobiazgów, o których warto napomknąć organizatorom.

Po pierwsze, logo imprezy to jakiś żart. Ludzik zbudowany z małych klocuszków jest po prostu brzydki! Ładniejszy i bardziej zachęcający byłby pierwszy lepszy model z licencjonowanych gier wideo lub twór temu podobny. Wystawa jest co prawda skierowana do młodszego widza, nie znaczy to jednak, że można mu wciskać kaszanę na wejściu, hallow!

Po drugie, niektóre ekspozycje zdają się być ciut zaniedbane. A to włosek, a to zaczyna zbierać się kurz lub jakiś element jest przewrócony i nikt nie zwraca na to uwagi. Zdarza się, że mechanizmy (w części gablot mamy bowiem ruchome elementy, które wprawia się w ruch przy pomocy czerwonego przycisku lub przyłożenia dłoni) zawodzą, jak na przykład kąsająca kobra z serii LEGO Technic, która mimo kilkukrotnych starań pracownika nie powróciła do czasów świetności. Podkreślam jednak, że niedopatrzenia są incydentalne i raczej niewielu widzów je zauważy, a i to głównie ci dorośli.

Zauważmy, że konstruktorzy starali się nadać ekspozycji dynamicznego
charakteru. Mamy zatem przewrócone wieże oblężnicze, gdzie indziej
smoki złapane w sieci przez obrońców twierdzy, czy wspinające się
po murach jednostki itd. Całkiem to przyjemne w odbiorze!

Po trzecie, niektóre gablotki to estetyczny chaos, gdyż zaprezentowane w środku elementy są powyciągane z różnych bajek. Mowa tu na przykład o szturmie na twierdzę, w której uczestniczy (co najmniej) kilkaset klockowych pamperków. Mamy jeźdźców na smokach, ninja, samurajów, gdzieniegdzie poupychane postacie ze Star Wars i klasycznych rycerzy. Liczby są imponujące, ale nie ma w tym wszystkim spójności, którą ceni sobie dojrzały odbiorca. Może innym to nie przeszkadza, mi odrobinę tak. Cóż, subiektywizm.

11 metrowy Titanic jest reklamowany jako największa atrakcja wystawy. Nie przeczę, robi wrażenie, szczególnie gdy przyjrzymy się sali balowej i lukom bagażowym, ale mniej uważny widz, który nie obejdzie konstrukcji dookoła zobaczy jedynie olbrzymiego potwora zbudowanego z ponad pół miliona elementów, który przyciąga uwagę tylko w pierwszej chwili. Zdaję sobie jednak sprawę, że ciężko zagospodarować takiego molocha, skala ludzików w stosunku do statku wydaje się bowiem zgodna z rzeczywistością. Ciekawe doświadczenie zobaczyć takiego giganta ważącego zapewne przynajmniej kilkadziesiąt kilogramów.

Bardzo ciekawym tworem jest Hotel & SPA Kocierz. Mimo, iż budowla ma zapewne charakter promocyjno-marketingowy, jest jedną z najbardziej klimatycznych gablotek, prawdopodobnie przez jednolitość stylistyki. Celowo unikam wymieniania i oceniania wszystkich budowli, sam mocno bym się rozzłościł, gdyby ktoś odebrał mi frajdę z samodzielnego eksplorowania ekspozycji i bycia zaskakiwanym. Powiem tylko, że nie zabraknie niczego dla fanów motoryzacji, lotnictwa, kolejnictwa, żeglugi, kosmologii, urbanistyki, wesołych miasteczek, Indian, futurologii, Władcy Pierścieni, Muminków... Sam chyba wyleczyłem się z niezdrowego zainteresowania ekskluzywnymi zestawami LEGO spod znaku Ratusza, Kina, Sklepu dla zwierząt. W rzeczywistości całość jest bowiem jaskrawa i wyobrażam sobie, że szybko mogłaby mnie zanudzić w moim pokoju. A może po prostu sam się oszukuje, bo mnie nie stać? ;) Kto wie...

W gablotach takich jak Lunapark mamy do dyspozycji kilka elementów,
które łatwo da się wprawić w ruch, na przykład ten diabelski młyn.
Morze zabawy dla dzieciaków, podobnie jak uruchamiany pociąg!

Szkoda tylko, że dzieciaki nie mogą pobudować sobie prostych konstrukcji przy specjalnych stolikach z koszami elementów, pamiętam taką możliwość z wyjazdów nad morze z czasów dzieciństwa. Byłoby to świetne dopełnienie wystawy. Drobne kontrowersje budzić może wyjście, które nieuchronnie prowadzi przez sklep, co nastręcza maluchom pewnych smutków, zwłaszcza kiedy rodzic nie może sobie pozwolić nawet na mały zestawik lub książeczkę dla swojej pociechy. Wtedy świetnie sprawdziłoby się miejsce do amatorskiego budowania, "cukierek" na otarcie łez i chwilowe zapomnienie po magicznych widokach.

Do czego można się jeszcze przyczepić? Niektóre budowle ledwo mieszczą się w gablotach lub trzeba było zastosować specjalne rozwiązania, typu... wystający czubek Pałacu Kultury. Gdzieniegdzie oświetlenie makiet można by minimalnie lepiej rozplanować, szczególnie że niższego odbiorcę mogą razić niektóre lampki, a przecież każdy chce dostrzec jak najwięcej szczegółów.

Wymieniłem sporo minusów, co? Suma summarum, warto jednak odwiedzić wystawę, nie wiadomo kiedy nadarzy się kolejna ku temu okazja. Nie ważne ile ma się lat, każdy lubi pooglądać misternie wykonane dzieła sztuki, a takimi również należy nazwać figury i obrazy (kilka takich również można podziwiać) z wystawy. Spieszę też wspomnieć, że przy większości gablot przywieszone są krótkie informacje w formie ciekawostek związanych z historią firmy lub faktów kontekstualnie powiązanych z budowlami - świetny dodatek edukacyjny.

Bardzo cieszy mnie, kiedy w ekspozycji prócz klocków autorzy używają
kamieni, waty (śniegu) lub innych "naturalnych" wypełniaczy,
oczywiście w odpowiednich proporcjach do liczby klocków!

Duńskie klocki wciąż wyznaczają najwyższe standardy jakości w branży dziecięcej. Kiedy byłem bardzo mały, mama kupowała mi również zestawy COBI i taka mieszanka lądowała w kartoniku kolekcjonera. Gdy trochę podrosłem, zacząłem postrzegać to jako traumatyczne przeżycie. Wizyta w poznańskiej Pestce pozwoliła mi choć w minimalnym stopniu zaleczyć głęboki uraz psychiczny. Polecam się wybrać!

Chcesz być na bieżąco z nowymi wpisami? Obserwuj najnowsze posty na Kultura & Fetysze!

2 komentarze:

  1. Uczciwa recenzja, musze sie wybrac! :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja byłem na wystawie lego w Warszawie było fajnie :)

    OdpowiedzUsuń