piątek, 26 grudnia 2014

RECENZJA #54: Niezwykłe przygody Świętego Mikołaja - Barbara Wicher


Wczoraj było o bajce w wersji filmowej (Kraina Lodu - kliknij, żeby przeczytać), dzisiaj będzie o bajce w wersji archaicznej, książeczkowej, wymagającej od dziecka i rodzica zindywidualizowanego, bezpośredniego (choć w dobie Skype i tanich ofert telekomunikacyjnych to już nie takie oczywiste) kontaktu. Co tam słychać w dziedzinie powiastek dla najmłodszych? Jako przyszły pisarz rozważam literacki start w tym nurcie, muszę zatem wiedzieć jak to robią koledzy po fachu! Brzmi to trochę jak usprawiedliwianie się, co? No bo w końcu jak ta pozycja znalazła się w moich rękach, hy? Za sprawą mojej Szanownej Rodzicielki, która stwierdziła, że będzie to odpowiednio jajcarskie dopełnienie podarku od Gwiazdora.

Niezwykłe przygody Świętego Mikołaja to 36-stronicowa książeczka opatrzona dużymi obrazkami, zajmującymi przynajmniej połowę dziełka. Ilustracje Alicji Rybickiej są wykonane starannie i szczegółowo, aczkolwiek ich stylistyka specjalnie mnie nie przekonuje. O ile wnętrza i zaśnieżone miasteczka są atrakcyjne, o tyle twarz samego Mikołaja jest trochę... bezpłciowa? Być może zbytnio przyzwyczaiłem się do wizerunku czerwonego grubaska z etykiet Coca-coli. Prawdopodobnie maluchy i tak będą wniebowzięte. Dodam może, że reszta postaci (Kominiarz Miłosz, Julka czy jej mama), mimo mojej niesłychanej wybredności, jest w pełni do zaakceptowania. Tylko ten Listonosz... No nie ważne, przejdźmy do treści!

Mamy trzy historie: Mikołaj i kominiarz, Przygoda z listonoszem i Co to, to nie!. Cóż, nie są to może wielowątkowe, zaskakujące fabułki, ale rzeczywiście emanuje z nich ciepło i prostota. Myślę, że dla młodszych dzieci, takich w wieku 4-5 lat nadadzą się w sam raz (szkoda, że Wydawnictwo Skrzat nie określiło docelowego wieku czytelnika, co znacznie ułatwia sprawę rodzicom). W kilku miejscach wydaje się, że nawet ja umiałbym użyć bardziej gładkich sformułowań, ale ogólnie rzecz biorąc tekst nadaje się do spokojnego czytania z urwisem przed snem i raczej dostarczy mu igraszki. Da się atrakcyjnie rozłożyć akcenty i modulować głos (niektóre słowa są nawet wyróżnione specjalną czcionką lub mają przeciągnięte samogłoski), nawet przy średnio uzdolnionym aktorsko wykonawcy. Trzeba się jednak liczyć z tym, że pozycja starczy na jeden, niezbyt długo wieczór.

To co, chyba pora samemu zacząć przygotowywać teksty dla najmłodszych? Pani Barbaro Wicher, proszę drżeć o posadę! Cena (ok. 5 złotych) jest z pewnością adekwatna do zawartości. Nic niezapomnianego, nic niezjadliwego.

Trzymajcie się ciepło, wpadnijcie na fanpage Kultura & Fetysze!

1 komentarz: