Znaczy się czytają. Niektórzy. Nieliczni. Garsteczka.
Dzisiaj będzie pościk od kuchni. Patrzę tak sobie na swój
ostatni wpis, recenzję gry Ratchet & Clank. I komentarze
mojego świadomego audytorium. Czy oni przeczytali chociaż zdanie, czy tylko
chcą się zareklamować. Bywa, że sam czytam gdzieś pojedynczą notkę, komentuję i
wklejam swój link. I to jest okej, nic do tego nie mam, mam za to nieodparte wrażenie,
że moje komentarze zazwyczaj coś wnoszą.
Albo przynajmniej są zabawne. I mają więcej niż trzy rutynowo przeklejane
słowa. Ja wiem, z moim blogiem jest ten problem, że jednego dnia piszę o serkach,
tydzień później o książce, żeby następnie wstawić zbereźne opowiadanie czy
plastusiową prywatę. Jak tu się zżyć z takim twórcą? Jak określić bloga,
którego prowadzi? Garażem pełnym rupieci!
Ale nie mogę (i nie chcę) zawężać tematyki lub zakładać kilka blogów dla każdej
z osobna, żeby wrzucać tam posty raz w miesiącu…
Patrzajcie, tutaj zdjęcie z absolutorium. Dowód na to, że jestem na najlepszej drodze do zakończenia studiów magisterskich. Nawet dali mi tam jakieś wyróżnienie za dobre wyniki w nauce... ;] |
A Ty? Dlaczego nie czytasz mojego bloga? Spójrz mi w oczy i szczerze odpowiedz na to pytanie! |
Ale ten wpis nie będzie jedynie wylewaniem żali, o nie!
Chciałem Wam powiedzieć, że skończyłem se pracę magisterką, zostały ostatnie,
niewielkie popraweczki, co oznacza wielki powrót do blogowania. Oj, trochę
tęskniłem! Na powrót kipię energią, ze zdwojoną siłą kocham popkulturę i mam kilka
jej ciekawych wytworów do obsmarowania!
Z rzeczy czysto technicznych – zrezygnowałem z numerowania swoich recenzji, bo po kiego grzyba? Czy ta informacja wnosi
coś w nasze życia? A może zniechęcić algorytm
google i dobre boty!
Wiecie, czasem sprawdzam sobie po
jakich frazach ludzie wpadają na mojego blogaska. Oto pięć najciekawszych z
ostatniego okresu, przy których zmartwiłem się o to, kto tworzy ruch na Kultura & Fetysze. To trochę tak, jakby jakiś szuszwol wlazł do Waszego wypieszczonego, wychuchanego mieszkanka! Miejmy
już za sobą ową wstydliwą listę (dla higieny tekstu dodałem polskie znaki,
reszta pisowni oryginalna):
jak rosną rodzynki z biedronki
Hmmm… Ciekawe pytanie. Nie bardzo
wiem jak rosną, nigdy nie uprawiałem, ale całkiem prawdopodobne, że niemal tak
samo jak te z Tesco czy Auchan. Gleba, woda, słońce, fotosynteza
i hemoglobina. Wiem natomiast, że nie polecam rodzynek
z Biedronki w takich małych,
śmiesznych pudełeczkach…
fetysz odciętych kończyn
Zdaję sobie sprawę, że drugi
człon nazwy mojej witrynki ściąga dziwaków, ale żeby aż tak!? Czasami miewam
kłopotliwe polubienia fejsbukowego fanpejdża, bo czy ktoś, kto w swojej galerii
ma wyłącznie kilkadziesiąt zdjęć swoich stóp (w różnych konfiguracjach, z pełną
paletą dodatków) może być całkowicie normalny? Ta fraza przeżywała swój złoty
okres kiedy najświeższym postem była recenzja filmu 300: Początek Imperium, a więc w
czasach mocno zamierzchłych.
pierdolenie przez murzynów opowiadanie
Także tego… Istotnie, popełniłem
kiedyś niewielkie opowiadanko, w którym rzeczywiście doszło do analnej
penetracji jednego z dwóch głównych bohaterów, ale żeby aż tak to przysłaniało
całą resztę moich wartościowych postów, od lat kształtujących umysły młodych
użytkowników? Cóż, w razie chętki, odsyłam do opowiadania Sezonowa Miłość. Jest… całkiem
dobre! ;]
opowiadanie gej
Patrz wyżej. Wszystko efektem
młodzieńczych eksperymentów literackich. Tutaj jednak wpisana fraza zachowała
odrobinkę przyzwoitości. Chociaż mam wrażenie, że seks jest gdzieś tam w domyśle, między pośladkami wierszami…
haloween hrupki
Przeraziłbym się dopiero wtedy,
gdyby pierwszy człon był napisany poprawnie, a drugi z błędem. Nie jest jednak
najgorzej, pokaleczono zarówno polską, jak i angielską ortografię. A o
chrupkach pisałem, tutaj.
Klauzula sumienia nie pozwoliła mi ich polecić!