Pokazywanie postów oznaczonych etykietą PlayStation Plus. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą PlayStation Plus. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 18 maja 2015

RECENZJA #75: Race The Sun (PS4)


Bardzo przyjemne doświadczenie - maksymalnie minimalistyczna gra w której siadamy za sterami bryłowatego stateczku przeciskającego się między kamieniami, wiatrakami, spadającymi blokami i innymi tego typu przeszkodami. Naszym jedynym celem jest przetrwanie i kolekcjonowanie niebieskich kryształków zwanych tris. Na mapie rozsiane są również boosty: skoki, dopalacze i tarcze, które mogą wyratować nas od przypadkowych kolizji na trasie. Ważne jest to, żeby ścigać zachodzące za horyzont Słońce. Tylko ono może dostarczyć niezbędną dla silników energię do paneli słonecznych.
Codziennie mamy nowy, wygenerowany tylko na jedną dobę świat, a po zdobyciu 25 levelu pojazdu możemy nawet pokusić się o przejście kilku regionów z rzędu. Niestety, po wykonaniu quasi-questów i wywalczeniu wszystkich udoskonaleń statku (łącznie z personalizującymi skrzydła motywami) z ekranu zionie nudą. Bo ile razy można oglądać brzydką animację eksplozji? Gra, która mogła wybornie odstresowywać staje się przyczyną niemałych frustracji, głównie przez poziom trudności.


Oprócz podstawowego trybu gry, podczas którego śrubujemy punktowe rekordy (Race The Sun), mamy jeszcze horrendalnie trudną przeprawę zwaną Apocalypse, gdzie na twarz spadają nam pociski do zera ograniczające widoczność, a jedynym nieruchomym elementem na mapie zdaje się być podłoże i Labyrinth, który delikatnie oddala punkt zaczepienia kamery, umożliwiając przy tym lepsze wybory na poszatkowanej tunelami mapie. Tak naprawdę tylko do pierwszego, tytułowego sposobu gry warto sobie bardzo sporadycznie powrócić. Niezłym pomysłem są interaktywne creditsy - jedyny tryb, w którym ukończyłem rozgrywkę.
Podsumowując: każdy miał kiedyś kolegę, który chciał sobie trochę polatać. Dziełko Flippfly może mu to umożliwić. Warto pobrać jeśli ktoś ma PlayStation Plus. Bawi bardziej niż Hohokum...

Plusy:
+ Proste i przejrzyste reguły zabawy
+ Niemęcząca muzyczka i nienachlane efekty dźwiękowe
+ Wysoka płynność działania programiku
+ Komponenty wybrane dla statku wymagają ciut zastanowienia (bo strategia to za duże słowo)
+ Przyjemna i stylowa grafika...
+ Codziennie nowy świat do eksploracji...

Minusy:
- ... chociaż ci przeciwnicy wyglądają zbyt prostacko (sunące ryby?)
- ... który jednak niewiele różni się od tego z dnia poprzedniego. I jeszcze poprzedniego.
- Brzydkie eksplozje (właściwie to... jedna eksplozja)
- Zniechęcający do zabawy brak długofalowego celu
- Wysoki próg wejścia (szkoda, że nie ma kilku poziomów trudności do wyboru)
- To jednak tylko przerywnik, który ciężko potraktować jak poważny tytuł
(szczególnie po maksymalnym udoskonaleniu statku)
Nadal mamy w planie polatać [...]
Za rok przywitamy Jukatan!
                               ~Quebonafide, Trip

czwartek, 16 kwietnia 2015

RECENZJA #71: CounterSpy (PS4)

Mała, zaledwie kilkugigowa gierka na PS3, PS4 i PS Vita z marcowego setu PlayStation Plus, a tyle zabawy! Pamiętacie stylowe zajawki ze starych, dobrych Bondów? Takie właśnie intro ze szpiegowską muzyczką w tle wita nas po odpaleniu gry.

Uniwersum? Czasy Zimnej Wojny i świat przedzielony Żelazną Kurtyną. Wykonujemy poufne misje w bazach Kapitalistycznego Imperium i Socjalistycznej Republiki. Nasza agencja nie stoi jednak po żadnej ze stron. Chce po prostu wykraść wszystkie ważne plany nuklearne i ochronić księżyc przed podziurkowaniem (samemu na końcu go dziurawiąc). Główny protagonista to w gruncie rzeczy bezimienny czarny patyczak. Komiksowy minimalizm i niezwykle wysoka grywalność.

 
Mechanika jest świetna. Bohater nie posiada puli żyć, musimy jednak zwracać baczną uwagę poziom DEFCON (Defence Condition) w obu obozach. Kiedy wrogowie alarmują dowództwo lub zaliczamy zgon, poziom gotowości bojowej przeciwnika podwyższa się, a po wysłaniu rakiet jądrowych kończymy zabawę z napisem Game Over na ekranie. Wówczas jedyną akcją, która może nas uratować jest dobiegnięcie do głównego komputera lub otoczenie oficera. Premiuje się pozostawanie w ukryciu, gdyż skrytobójstwa łączą się w ciągi combosów, za które możemy zainkasować najwięcej punktów. Przydadzą się strzałki usypiające, strzałki ogłupiające, strzelby i karabiny z tłumikiem, a w ostateczności żele wybuchające. Amunicja i wymyślne wyposażenie kosztuje, dlatego warto szukać ukrytych szybów wentylacyjnych, szafek i sejfów z gotówką. Pięknie i intuicyjnie.

Problemy zaczynają się wtedy, gdy postać nie chce nas słuchać i zamiast skradania się wybiera np. zejście po drabince. Albo gdy przyklejamy się do złej osłony (tak naprawdę jest ich bardzo mało i nie jest łatwo niezauważenie ściągnąć wszystkich przeciwników). Powiem więcej, mimo że przeszedłem grę trzykrotnie, na wszystkich dostępnych poziomach trudności (jeśli się uwiniemy, na jedno przejście zejdzie nam ok. 2-3 godzin), to nie udało mi się skończyć całego poziomu bez pozostania niezauważonym przez choćby pojedynczego wroga. Kilka razy byłem bardzo, bardzo blisko, ale zawodziło skradanie się po podciągnięciu na krawędzi lub inny detal. Nie da się ukryć, sterowanie bywa toporne.


Smaczkiem są losowe generowane lokacje. Prócz map finałowych, każdy etap jest złożony z pomieszczeń niczym klocków. Mamy żołnierskie kible, zbrojownie, strzelnice, więzienia, wielopiętrowe platformy i pokoje sterujące. Co ciekawe, szybko poznajemy większość konfiguracji pokojów, ale nie powoduje to nudy. Przeciwnie - chcemy sprawdzić się ponownie w znajomym środowisku, licząc na "czyste" przejście. Do wyboru mamy kilka różnych broni i jest to całkiem pokaźny arsenał, choć brakuje czegoś zamrażającego na odległość (wiecie, taki odrętwiający paraliż, który nie alarmuje kompanów - myślę, że zmieściłoby się to w nieco jajcarskiej stylistyce gry). Irytuje też fakt, że nie możemy wymienić podstawowego pistoletu na lepszą giwerę (jednocześnie postać ma do dyspozycji cztery sloty na spluwy).

Wszystko w grze (jak to w życiu) kosztuje - amunicja, nowe bronie i formularze poprawiające niektóre statystyki naszego agenta. Ponadto, mamy szczątkowe elementy fabuły i ciekawostki zawarte w tajnych dokumentach, które trafiają do dossier i dowcipne dialogi z szefem po skompletowaniu cząstkowych danych. Bardzo często otrzymujemy też korespondencyjnego konkurenta, z którym walczymy o lepszy wynik, a suma naszych poczynań jest na bieżąco odnotowywana w menu. Masa satysfakcji!


Podsumowując - nic nie przebije marcowego setu w ramach abonamentu PlayStation Plus (przypomnijmy o OlliOlli2 i Valiant Hearts). Nie potrzeba drogich tytułów z graficznymi fajerwerkami, żeby przyciągnąć gracza na długie godziny. Dinamighty udowodniło, że wystarczy dwuwymiarowa, cukierkowa grafika imitująca trójwymiar, kilka przyjemnych motywów muzycznych (plus świetne rosyjskie i amerykańskie odzywki ze szczekaczek) i voilà! Z CounterSpy spędziłem około 10 godzin i zapewne co kilka tygodni włączę grę na jedną, no góra dwie, mapki. Ocena? Co najmniej 7/10.

Wchodzę na wyżyny zuchwały jak dwulatek na mebel,
A te hieny znów szczekały zamiast wejść na mój szczebel!
                                               ~Taco Hemingway, 900729

 

sobota, 7 marca 2015

RECENZJA #65: OlliOlli2: Welcome in Olliwood (PS4)


Zakochałem się w OlliOlli2: Welcome to Olliwood. Nie obiecywałem sobie zbyt dużo po marcowej ofercie PlayStation Plus, a tu proszę - niewielka gierka od niezależnego londyńskiego studyjka roll7 sprawiła mi niesłychanie dużo frajdy. I choć wiem, że nigdy nie zaliczę nawet połowy gry, to chce mi się wykonać kolejnego perfekcyjnego grinda na poręczy. Oj chce!

Minimalistyczne, dwuwymiarowe gry zręcznościowa typu crossfader przeżywają ostatnio istny renesans! Po ciepło przyjętym The Swapper i ambitnym Apotheon mamy kolejny indykowy tytuł w ramach płatnego abonamentu. No dobra, prawdopodobnie popyt jest sztucznie kreowany, bo na PS4 nie ma jeszcze zbyt dużo gier, które można by opłacalnie opchnąć. Trochę zazdrość zżera, kiedy przyjrzymy się co w tym samym czasie dostają posiadacze konsol starej generacji, bo nie oszukujmy się - OlliOlli bardziej nadaję się pod PS Vita... Oby sytuacja w przyszłości się polepszyła!

Co mnie jednak urzekło w OlliOlli2 i sprawiło, że nie chcę przesadnie psioczyć na marcowy set? Słodka, cukierkowa grafika. Dwa tryby rozgrywki (plus treningowy skatepark) wypełnione dodatkowymi celami. Wysoki poziom trudności i szatańska pomysłowość autorów, żeby dostarczać graczowi niewiarygodnie wymagające plansze, które na końcowych poziomach nie wybaczają żadnego błędu. Świetna, nieinwazyjna muzyka w tle (nieliczne motywy odblokowujemy po przejściu pełnego cyklu plansz w danej stylistyce; basowy dubstep wywołuje ciary na plecach). Kilkadziesiąt tricków, które możemy wyczesać przy pomocy zaledwie kilku akcji (zazwyczaj wystarczy odpowiednio wychylić lewą gałkę analogową). Przejrzystość menu, design liczników. Możliwość rywalizowania z graczami w codziennym konkursie.

Co warto by zmienić? Przydałby się jakiś multiplayer w trybie gorących krzeseł (sam tryb wieloosobowy ma dojść wkrótce). No i może ciut więcej plansz, bo amatorzy, którzy sami sobie nie odblokują mapek Pro mogą się dość szybko zniechęcić. Checkpointy na życzenie gracza? Chociaż nie, może to byłoby zbytnie uproszczenie. Doceńmy uczucie, kiedy po kilkudziesięciu próbach zaliczamy kolejną, wydawałoby się niemożliwie trudną planszę, po czym wracamy do poprzednich i śmiejemy się w głos na widok żałośnie prostych wyzwań. No to chociaż więcej treningowych zadań, bo 13 lekcji to ciut za mało, żeby wykręcać kilkumilionowe combosy na planszach! Tak czy inaczej jestem szczęśliwym graczem i naprawdę dawno nie miałem tak mokrych i zmęczonych dłoni. W czasie gry na konsoli rzecz jasna, If you know what I mean... ;>
OlliOlli2: Welcome to Olliwood zadowoli zarówno casuala, jak i konsolowego wyjadacza. Jeśli miałbym formułować ocenę w dziesięciostopniowej skali, byłaby w okolicach mocnej siódemki.


Nagle  Eureka - przecież da się wejść balkonem,
po piorunochronie, jak w "Jestem Hardkorem"!
                ~Kubi, Mądry Polak po szkodzie, głupi po głodzie
 
Materiały pochodzą z bloga: http://www.roll7.co.uk/#!olliolli2/ccko