sobota, 7 marca 2015

RECENZJA #65: OlliOlli2: Welcome in Olliwood (PS4)


Zakochałem się w OlliOlli2: Welcome to Olliwood. Nie obiecywałem sobie zbyt dużo po marcowej ofercie PlayStation Plus, a tu proszę - niewielka gierka od niezależnego londyńskiego studyjka roll7 sprawiła mi niesłychanie dużo frajdy. I choć wiem, że nigdy nie zaliczę nawet połowy gry, to chce mi się wykonać kolejnego perfekcyjnego grinda na poręczy. Oj chce!

Minimalistyczne, dwuwymiarowe gry zręcznościowa typu crossfader przeżywają ostatnio istny renesans! Po ciepło przyjętym The Swapper i ambitnym Apotheon mamy kolejny indykowy tytuł w ramach płatnego abonamentu. No dobra, prawdopodobnie popyt jest sztucznie kreowany, bo na PS4 nie ma jeszcze zbyt dużo gier, które można by opłacalnie opchnąć. Trochę zazdrość zżera, kiedy przyjrzymy się co w tym samym czasie dostają posiadacze konsol starej generacji, bo nie oszukujmy się - OlliOlli bardziej nadaję się pod PS Vita... Oby sytuacja w przyszłości się polepszyła!

Co mnie jednak urzekło w OlliOlli2 i sprawiło, że nie chcę przesadnie psioczyć na marcowy set? Słodka, cukierkowa grafika. Dwa tryby rozgrywki (plus treningowy skatepark) wypełnione dodatkowymi celami. Wysoki poziom trudności i szatańska pomysłowość autorów, żeby dostarczać graczowi niewiarygodnie wymagające plansze, które na końcowych poziomach nie wybaczają żadnego błędu. Świetna, nieinwazyjna muzyka w tle (nieliczne motywy odblokowujemy po przejściu pełnego cyklu plansz w danej stylistyce; basowy dubstep wywołuje ciary na plecach). Kilkadziesiąt tricków, które możemy wyczesać przy pomocy zaledwie kilku akcji (zazwyczaj wystarczy odpowiednio wychylić lewą gałkę analogową). Przejrzystość menu, design liczników. Możliwość rywalizowania z graczami w codziennym konkursie.

Co warto by zmienić? Przydałby się jakiś multiplayer w trybie gorących krzeseł (sam tryb wieloosobowy ma dojść wkrótce). No i może ciut więcej plansz, bo amatorzy, którzy sami sobie nie odblokują mapek Pro mogą się dość szybko zniechęcić. Checkpointy na życzenie gracza? Chociaż nie, może to byłoby zbytnie uproszczenie. Doceńmy uczucie, kiedy po kilkudziesięciu próbach zaliczamy kolejną, wydawałoby się niemożliwie trudną planszę, po czym wracamy do poprzednich i śmiejemy się w głos na widok żałośnie prostych wyzwań. No to chociaż więcej treningowych zadań, bo 13 lekcji to ciut za mało, żeby wykręcać kilkumilionowe combosy na planszach! Tak czy inaczej jestem szczęśliwym graczem i naprawdę dawno nie miałem tak mokrych i zmęczonych dłoni. W czasie gry na konsoli rzecz jasna, If you know what I mean... ;>
OlliOlli2: Welcome to Olliwood zadowoli zarówno casuala, jak i konsolowego wyjadacza. Jeśli miałbym formułować ocenę w dziesięciostopniowej skali, byłaby w okolicach mocnej siódemki.


Nagle  Eureka - przecież da się wejść balkonem,
po piorunochronie, jak w "Jestem Hardkorem"!
                ~Kubi, Mądry Polak po szkodzie, głupi po głodzie
 
Materiały pochodzą z bloga: http://www.roll7.co.uk/#!olliolli2/ccko

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz