Zakochałem się w OlliOlli2: Welcome to Olliwood. Nie
obiecywałem sobie zbyt dużo po marcowej ofercie PlayStation Plus, a tu proszę - niewielka gierka od niezależnego
londyńskiego studyjka roll7 sprawiła
mi niesłychanie dużo frajdy. I choć wiem, że nigdy nie zaliczę nawet połowy
gry, to chce mi się wykonać kolejnego perfekcyjnego grinda na poręczy. Oj chce!
Minimalistyczne, dwuwymiarowe gry
zręcznościowa typu crossfader
przeżywają ostatnio istny renesans! Po ciepło przyjętym The Swapper i ambitnym Apotheon
mamy kolejny indykowy tytuł w ramach płatnego abonamentu. No dobra,
prawdopodobnie popyt jest sztucznie kreowany, bo na PS4 nie ma jeszcze zbyt dużo gier, które można by opłacalnie opchnąć.
Trochę zazdrość zżera, kiedy przyjrzymy się co w tym samym czasie dostają
posiadacze konsol starej generacji, bo nie oszukujmy się - OlliOlli bardziej nadaję się pod PS Vita... Oby sytuacja w przyszłości się polepszyła!
Co mnie jednak urzekło w OlliOlli2 i sprawiło, że nie chcę
przesadnie psioczyć na marcowy set? Słodka, cukierkowa grafika. Dwa tryby
rozgrywki (plus treningowy skatepark)
wypełnione dodatkowymi celami. Wysoki poziom trudności i szatańska pomysłowość
autorów, żeby dostarczać graczowi niewiarygodnie wymagające plansze, które na
końcowych poziomach nie wybaczają żadnego błędu. Świetna, nieinwazyjna muzyka w
tle (nieliczne motywy odblokowujemy po przejściu pełnego cyklu plansz w danej
stylistyce; basowy dubstep wywołuje ciary na plecach).
Kilkadziesiąt tricków, które możemy wyczesać
przy pomocy zaledwie kilku akcji (zazwyczaj wystarczy odpowiednio wychylić lewą
gałkę analogową). Przejrzystość menu, design liczników. Możliwość rywalizowania
z graczami w codziennym konkursie.
Co warto by
zmienić? Przydałby się jakiś multiplayer
w trybie gorących krzeseł (sam tryb
wieloosobowy ma dojść wkrótce). No i może ciut więcej plansz, bo amatorzy,
którzy sami sobie nie odblokują mapek Pro
mogą się dość szybko zniechęcić. Checkpointy
na życzenie gracza? Chociaż nie, może to byłoby zbytnie uproszczenie. Doceńmy
uczucie, kiedy po kilkudziesięciu próbach zaliczamy kolejną, wydawałoby się niemożliwie
trudną planszę, po czym wracamy do poprzednich i śmiejemy się w głos na widok
żałośnie prostych wyzwań. No to chociaż więcej treningowych zadań, bo 13 lekcji
to ciut za mało, żeby wykręcać kilkumilionowe combosy na planszach! Tak czy inaczej jestem szczęśliwym graczem i
naprawdę dawno nie miałem tak mokrych i zmęczonych dłoni. W czasie gry na
konsoli rzecz jasna, If you know what I
mean... ;>
OlliOlli2: Welcome to Olliwood zadowoli zarówno casuala, jak i konsolowego wyjadacza.
Jeśli miałbym formułować ocenę w dziesięciostopniowej skali, byłaby w okolicach
mocnej siódemki.
Nagle Eureka - przecież da się wejść balkonem,
po piorunochronie, jak w "Jestem Hardkorem"!
po piorunochronie, jak w "Jestem Hardkorem"!
~Kubi, Mądry Polak po szkodzie, głupi po głodzie
Materiały pochodzą z bloga: http://www.roll7.co.uk/#!olliolli2/ccko
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz