Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dark fantasy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dark fantasy. Pokaż wszystkie posty

sobota, 4 czerwca 2016

RECENZJA: Różanooka - Konrad T. Lewandowski


Witam! Dziś będzie o kolejnym tomie Sagi o kotołaku autorstwa Konrada T. Lewandowskiego, a więc odświeżanej przez Naszą Księgarnię klasyce polskiego Fantasy. Wciąż czytam dzielnie, na dole znajdziecie odnośniki do recenzji poprzednich książeczek z serii. A Nasza Księgarnia wciąż nie posmarowała, nieładnie… ;)

Jeśli czytało się poprzednie trzy tomy (Ksin. Początek, Drapieżca i Sobowtór), z Różanooką zapoznać się po prostu trzeba, gdyż to właśnie tutaj ważą się losy przynajmniej trzech ważnych postaci, których jednak nie wymienię, bo byłby to okropnie nieprzyjemny spoiler. W każdym razie, wątki w Suminorze uważam za względnie wyjaśnione i w zasadzie zamknięte. Pozostają równoległe światy, ale to już materiał na kolejne czytelnicze przygody. Dla tych, którzy kompletnie nie kojarzą historii dodam, że Różanooka to przybrana córka Ksina, strzyga Irian, która po tajemniczym zniknięciu ojca objęła stanowisko dowódcy gwardii królewskiej.

W czwartym tomie sagi autor ponownie nie boi się podejmować karkołomnych opisów. To zdecydowanie lektura dla nieco starszych czytelników, mamy bowiem soczyste tortury, militarne masakry, sceny masturbacji czy oralnego seksu. Okej, mnie to nie razi, tym bardziej, że wisienka na torcie – największe militarne starcie – zostało opisane dużo lepiej niż kiedyś, a pamiętam, że tego czepiałem się w którejś z poprzednich części. Sam wątek miłosny również należy do nietuzinkowych i nie przypominam sobie podobnych rozwiązań w innych lekturach, co zawsze należy docenić. Przecież miłość to temat okropnie oklepany przez pisarzy i poetów wszelkiej maści…

Jak zawsze w Sadzie o kotołaku mamy do czynienia z odrobinę nieintuicyjnym systemem magii i skomplikowanymi zależnościami mocy Onego. Przestałem traktować to jako coś zdrożnego, z ufnością zagłębiając się w świat… zaklęć kodowanych w splotach słonecznych czy muchach wyposażonych w magiczny algorytm. Kolejne oryginalne zagranie (już drugie po wspomnianym wcześniej wątku miłosnym) to geneza i funkcjonowanie elfów w świecie Międzykontynentu. Doczekałem się również obecności przedstawiciela Zakonu Łagodzicieli Waśni i Magicznego Złota, które to byty wcześniej przedstawiono jedynie w swobodnych opisach dołączonych do powieści. Super, czekam jeszcze na międzynarodową organizację kupiecką Czwarty Kraj i będę kontent!

I oczywiście, mógłbym wskazać kilka gorszych momentów (m.in.: słabiutka rozmowa Kaada i Mino przy beczułce piwa), gorączkowego cerowaniu dziur w fabule (patrz na przykład str. 42), ale to wszystko szczególiki. Trzon opowieści został przemyślany i nakreślony bardzo udanie, znajdziemy tu kilka satysfakcjonujących odpowiedzi na pytania z poprzednich tomów. Bardzo poprawna kontynuacja.
~o~

Na koniec, tradycyjnie, trzy inspirujące cytaty. Nie martwcie się jednak, nie zdradzą Wam one niczego z fabuły.

Musiałem więc opuścić stolicę. Jednak zaszyć się na głuchej prowincji, wśród ciemnych wieśniaków, prostodusznych szlachetek i zadufanych w sobie świętców, to byłoby zbyt jałowe. Tak niczego wielkiego bym nie osiągnął. (str. 183)

– Są trzy rodzaje odpowiedzialności – rzekł. – Przestępca odpowiada za swój postępek, sędzia – za słuszność wydanego wyroku, a mistrz oprawca – za sumienność i staranność swojej roboty. Żadna z tych odpowiedzialności nie łączy się ani nie miesza z dwoma pozostałymi. (str. 208)

Aby nie tracić czasu na przenoszenie stosów bezgłowych ciał, tylko ociekające krwią pniaki przetaczano co jakiś czas w inne miejsce dziedzińca. Kiedy nadszedł świt, katom już omdlewały ramiona. (str. 285)

Dane techniczne:
Autor: Konrad T. Lewandowski
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 400
ISBN: 978-83-10-12656-6
Cena detaliczna: 39,90 PLN lub 27,90 PLN na stronie NK

Recenzje poprzednich tomów:
Saga o kotołaku. Ksin. Początekkliknij, żeby przeczytać!
Saga o kotołaku. Ksin. Drapieżnikkliknij, żeby przeczytać!
Saga o kotołaku. Ksin. Sobowtórkliknij, żeby przeczytać!

I co Wy na to? Czytaliście Sagę o kotołaku lub inne dzieła autorstwa Konrada T. Lewandowskiego? A może trafiliście na tego bloga przypadkiem i spodobał Wam się powyższy wpis? Żeby być na bieżąco, zapraszam do polubienia Kultura & Fetysze na Facebooku i sprawdzenia innych recenzji książek! 

Okładka pochodzi z: klik!

czwartek, 12 listopada 2015

RECENZJA #112: Dragon Age Utracony tron - David Gaider


Nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje, ale chyba zaczynam sezon "rób wszystko, byle nie myśleć o magisterce" – wynajduj sobie dodatkowe zajęcia, zwiększ aktywność na blogu i ocieplaj relacje z bliskimi. I tak, dla przykładu, pod koniec października, kiedy byłem w Media Markcie, zatrzymałem się przy koszu z tanią książką. Wiecie, takie końcówki serii i rzeczy, które zalegają im w magazynach, bo nikt nie chciał ich kupić. Zauważyłem Dragon Age’a Utracony tron, za jedyne 6,99 PLN. Włączyła mi się czerwona lampka. W głębi serca zawsze gardziłem pozycjami, których uniwersa są oparte na grach. Nie wiem dlaczego, niektórzy mocno mi polecali na przykład serię Diablo. Ale ja nie dawałem się przekonać. Czy książki na podstawie gry to jakaś gorsza kategoria? Trudno powiedzieć, musiałbym przeczytać wszystkie. Czy recenzowane wydawnictwo zmieniło moje uprzedzenie? Nie. Zdecydowanie nie.

Zaczyna się baaardzo mdło, chociaż z hukiem, ale pierwsze kilka rozdziałów to jednostajne flaki z olejem. Nie chodzi nawet o to, że jest to fatalnie napisane, bo wcale nie jest, ale toczy się wokół tych samych emocji, czyli walki o przetrwanie. To trochę płaska historia, bez społeczno-kulturowego tła. Na szczęście potem jest już dużo lepiej, choć ci, którzy spodziewali się wyszukanych i zawiłych intryg politycznych, zawiodą się srogo. Główny antagonista Maricia, młodego księcia i świeżo upieczonego lidera rebeliantów z Fereldenu, jest stereotypowym tyranem, żądnym władzy półgłówkiem i kukiełką w rękach maga-doradcy. Na przestrzeni prawie pięciuset stron znajdziemy sporo walki z przeważającymi siłami z Orlais, która jednak niezbyt "żyje" w opisie. Mamy nawet sztampowy motyw zdrady i skruchy. No kiepsko.

Ale nie do końca. W pewnym momencie między czwórką ważnych postaci zaczyna coś iskrzyć. Jedna dwójka się w sobie zakochuje, chociaż nie powinna, druga dwójka też czuje do siebie miętkę, ale to równie nie może się to udać. Na końcu jedna osoba z pierwszej i jedna z drugiej parki muszą się ze sobą związać na dobre, przez wzgląd na królestwo. Kumacie - fatalizm. Taki swoisty czworokąt relacji wychodzi opowieści na plus i chyba on przytrzymał mnie przy lekturze do końca. Cała ta uczuciowa przepychanka kończy się w rozdziale siedemnastym, który jest zdecydowanie najlepszym fragmentem Utraconego tronu. To, co mogłoby potencjalnie zainteresować fanów gry, a więc skupienie się na bardziej szczegółowym i realistycznym zarysowaniu świata, nie wyszło. Chyba nawet nie było w planach, a szkoda. Ja bym to kupił. W przenośni rzecz jasna, bo dosłownie już kupiłem!

I to chyba tyle. Bardzo irytowało mnie: nadużywanie czasownika chichotać (przed chwilą mogła mieć miejsce okrutnie ciężka batalia, ale po głupiej odzywce bohater po prostu, jak gdyby nigdy nic, głupkowato się śmieje), nierówne i chaotyczne dialogi (niektóre trzeba czytać po kilka razy, żeby wyłapać ich właściwy sens) i nietrafione wyrażenia (sir krasnolud, biały pożar, jej miecz odbił się bezużytecznie od pancerza czy bursztynowe ostrza z twardego drewna to tylko niektóre przykłady). Zdarzają się także nielogiczności w fabule (modlitwy o deszcz, podczas gdy ma się czarownika w drużynie, a także idiotyczne, krwawe pojedynki na miecze wśród przyjaciół w obozie, ot tak, dla draki, po męczących bitwach, żeby zobaczyć kto jest lepszym szermierzem), a także bardzo luźne podejście do miar długości i odległości. Wyłapałem również ze dwie wpadki korektora. No i niby Dark Fantasy, a sceny seksu są urywane zanim się zaczną. #zawiedziony erotoman

Dziwię się, że David Gaider chciał sygnować to swoim nazwiskiem. Ale kazali, to opracował książeczkę, żeby zwiększyć szum medialny, pomóc w sprzedaży gry i zarobić kilka baksów ekstra. A kim właściwie jest David Gaider?

Dawid Gaider mieszka w Edmonton, w stanie Alberta.
Dla BioWare, producenta gier wideo, pracuje od roku 1999.
Jest głównym scenarzystą gry typu role-playing, Dragon Age™: Początek. Wcześniej pracował przy Baldurs Gate 2: Cienie Amn™, Star Wars: Knights of the Old Republic i Neverwinter Nights™.

Powiem Wam, że lwią część pozycji przeczytałem w środkach komunikacji miejskiej, na kibelku lub prawie przysypiając, kilka minut przed snem. Utracony tron był moim nieambitnym zapełniaczem na wolny kwadrans, substytutem dłubania w nosie. I niestety, mówię to z bólem serca, ale na większe zaangażowanie czytelnika ta książka po prostu nie zasługuje. Tylko (i wyłącznie) dla psychofanów uniwersum, których bardzo ciekawi co było przed wydarzeniami z gry. Pssst, a jeśli przypadkiem nim jesteś, to rzuć jeszcze okiem na recenzję gry Dragon Age: Inkwizycja! (kliknij, żeby przeczytać)

PS: Ładna okładka Paweł Zaręba!

Dane techniczne:
Autor: David Gaider
Tłumaczenie: Małgorzata Koczańska
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 472
ISBN: 978-83-7574-162-9
Cena detaliczna: 6,99 złotych (!?)