Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Saga o kotołaku. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Saga o kotołaku. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 7 lutego 2017

RECENZJA: Ksin. Koczownik - Konrad T. Lewandowski


Saga o kotołaku od dawna jest moją prywatną zagwozdką. Niby nie do końca mnie przekonuje, niby zawsze mam jakieś uwagi, ale kiedy tylko w księgarniach pojawi się kolejna część, bez wahania szykuję kartę płatniczą. Ksin. Koczownik to kolejna część niestrudzenie recenzowanego przeze mnie cyklu. I mam nadzieję, że to przedostatnia część opowieści. A jednocześnie mam nadzieję, że nie. Paradoks.

W poprzedniej części nastąpiło rozszczepienie Ksina, który funkcjonuje teraz równolegle w dwóch uniwersach (nie pytajcie…). Tytułowy koczownik to teraz książę plemienia przemierzającego Pierwszy Świat w odwiecznym poszukiwaniu Państwa, czyli czegoś na kształt Ziemi Obiecanej. Niestety, demony przeszłości nie odpuściły i Świetlisty, pomagier niedawno zgładzonego tyrana tyranów, szuka zemsty na półczłowieku półkocie. Plemię jest zatem w niebezpieczeństwie i musi żwawo przemierzać bezkresne stepy, co rusz gotując się do zażartej walki. I tak przez ponad trzysta stron, dopóki nieboraczki nie schronią się na Pustyni Zmian. Ups, czyżby spolerek!?

Powiem bez ogródek – są elementy, w których Lewandowski jest bardzo zręcznym pisarzem i jest element, w którym niezmiennie ssie, a więc opisy bitew. Za nic nie przekonują mnie te quasitaktyczne bzdury wzbogacone o ułomną plastyczność opisów. Nie czuję nic, żadnych emocji czy niepokoju. Sapkowski, ten to umiał nakreślić bitewną zawieruchę, Lewandowski zaś przynudza jak diabli. Co innego jeśli chodzi o opisywanie zwyczajów i wierzeń dzikich ludów czy historiozofii świata przedstawionego. Tutaj jest nieźle, naprawdę nieźle. I choć początkowo fabuła wydaje się być rozpędzana nieco na siłę, gdzieś od połowy akcja robi się płynna i – o zgrozo – wypełniona pomniejszymi starciami najemników z członkami plemienia Ksina. Ponadto, Lewandowski nie byłby sobą, gdyby nie dorzucił kilku pikantniejszych scen erotycznych. Mamy opisy seksu małżeńskiego i pozamałżeńskiego, trójkącik z trzema dziewicami, a nawet seks z potworem. Od fragmentów związanych z miłosnymi zapasami krew może nie spływa do krocza, ale jest o niebo lepiej niż w przypadku bitew.

Sam nie wiem czy serię o kotołaku czytam z sentymentu, czy po prostu mi się podoba. Z pewnością miałem w rękach gorsze czytadła, choć akurat to polskie fantasy wcale nie zasługuje na szczególny zachwyt. Może to jest klucz do zagadki? Fantasy jest polskie i ma już kilkanaście lat? W każdym razie, to porządna powieść w porządnym uniwersum i nic więcej. Miejscami zaskakuje, miejscami rozczarowuje, tak jak w przypadku zakończenia, które pachnie mi szkolnym opowiadaniem.

Garść wyłuskanych przeze mnie cytatów
z Koczownika znajdziesz TUTAJ!

Dane techniczne:
Autor: Konrad T. Lewandowski
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 328
ISBN: 978-83-10-12856-0
Cena detaliczna: 34,90 PLN

Recenzje poprzednich tomów:
Saga o kotołaku. Ksin. Początekkliknij, żeby przeczytać!
Saga o kotołaku. Ksin. Drapieżnikkliknij, żeby przeczytać!
Saga o kotołaku. Ksin. Sobowtórkliknij, żeby przeczytać!
Saga o kotołaku. Różanooka kliknij, żeby przeczytać!

Okładka książki pochodzi stąd: klik!

sobota, 4 czerwca 2016

RECENZJA: Różanooka - Konrad T. Lewandowski


Witam! Dziś będzie o kolejnym tomie Sagi o kotołaku autorstwa Konrada T. Lewandowskiego, a więc odświeżanej przez Naszą Księgarnię klasyce polskiego Fantasy. Wciąż czytam dzielnie, na dole znajdziecie odnośniki do recenzji poprzednich książeczek z serii. A Nasza Księgarnia wciąż nie posmarowała, nieładnie… ;)

Jeśli czytało się poprzednie trzy tomy (Ksin. Początek, Drapieżca i Sobowtór), z Różanooką zapoznać się po prostu trzeba, gdyż to właśnie tutaj ważą się losy przynajmniej trzech ważnych postaci, których jednak nie wymienię, bo byłby to okropnie nieprzyjemny spoiler. W każdym razie, wątki w Suminorze uważam za względnie wyjaśnione i w zasadzie zamknięte. Pozostają równoległe światy, ale to już materiał na kolejne czytelnicze przygody. Dla tych, którzy kompletnie nie kojarzą historii dodam, że Różanooka to przybrana córka Ksina, strzyga Irian, która po tajemniczym zniknięciu ojca objęła stanowisko dowódcy gwardii królewskiej.

W czwartym tomie sagi autor ponownie nie boi się podejmować karkołomnych opisów. To zdecydowanie lektura dla nieco starszych czytelników, mamy bowiem soczyste tortury, militarne masakry, sceny masturbacji czy oralnego seksu. Okej, mnie to nie razi, tym bardziej, że wisienka na torcie – największe militarne starcie – zostało opisane dużo lepiej niż kiedyś, a pamiętam, że tego czepiałem się w którejś z poprzednich części. Sam wątek miłosny również należy do nietuzinkowych i nie przypominam sobie podobnych rozwiązań w innych lekturach, co zawsze należy docenić. Przecież miłość to temat okropnie oklepany przez pisarzy i poetów wszelkiej maści…

Jak zawsze w Sadzie o kotołaku mamy do czynienia z odrobinę nieintuicyjnym systemem magii i skomplikowanymi zależnościami mocy Onego. Przestałem traktować to jako coś zdrożnego, z ufnością zagłębiając się w świat… zaklęć kodowanych w splotach słonecznych czy muchach wyposażonych w magiczny algorytm. Kolejne oryginalne zagranie (już drugie po wspomnianym wcześniej wątku miłosnym) to geneza i funkcjonowanie elfów w świecie Międzykontynentu. Doczekałem się również obecności przedstawiciela Zakonu Łagodzicieli Waśni i Magicznego Złota, które to byty wcześniej przedstawiono jedynie w swobodnych opisach dołączonych do powieści. Super, czekam jeszcze na międzynarodową organizację kupiecką Czwarty Kraj i będę kontent!

I oczywiście, mógłbym wskazać kilka gorszych momentów (m.in.: słabiutka rozmowa Kaada i Mino przy beczułce piwa), gorączkowego cerowaniu dziur w fabule (patrz na przykład str. 42), ale to wszystko szczególiki. Trzon opowieści został przemyślany i nakreślony bardzo udanie, znajdziemy tu kilka satysfakcjonujących odpowiedzi na pytania z poprzednich tomów. Bardzo poprawna kontynuacja.
~o~

Na koniec, tradycyjnie, trzy inspirujące cytaty. Nie martwcie się jednak, nie zdradzą Wam one niczego z fabuły.

Musiałem więc opuścić stolicę. Jednak zaszyć się na głuchej prowincji, wśród ciemnych wieśniaków, prostodusznych szlachetek i zadufanych w sobie świętców, to byłoby zbyt jałowe. Tak niczego wielkiego bym nie osiągnął. (str. 183)

– Są trzy rodzaje odpowiedzialności – rzekł. – Przestępca odpowiada za swój postępek, sędzia – za słuszność wydanego wyroku, a mistrz oprawca – za sumienność i staranność swojej roboty. Żadna z tych odpowiedzialności nie łączy się ani nie miesza z dwoma pozostałymi. (str. 208)

Aby nie tracić czasu na przenoszenie stosów bezgłowych ciał, tylko ociekające krwią pniaki przetaczano co jakiś czas w inne miejsce dziedzińca. Kiedy nadszedł świt, katom już omdlewały ramiona. (str. 285)

Dane techniczne:
Autor: Konrad T. Lewandowski
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 400
ISBN: 978-83-10-12656-6
Cena detaliczna: 39,90 PLN lub 27,90 PLN na stronie NK

Recenzje poprzednich tomów:
Saga o kotołaku. Ksin. Początekkliknij, żeby przeczytać!
Saga o kotołaku. Ksin. Drapieżnikkliknij, żeby przeczytać!
Saga o kotołaku. Ksin. Sobowtórkliknij, żeby przeczytać!

I co Wy na to? Czytaliście Sagę o kotołaku lub inne dzieła autorstwa Konrada T. Lewandowskiego? A może trafiliście na tego bloga przypadkiem i spodobał Wam się powyższy wpis? Żeby być na bieżąco, zapraszam do polubienia Kultura & Fetysze na Facebooku i sprawdzenia innych recenzji książek! 

Okładka pochodzi z: klik!

wtorek, 15 grudnia 2015

RECENZJA #117: Ksin. Sobowtór - Konrad T. Lewandowski


Kolejny Ksin, kolejna recenzja na Kultura & Fetysze! No naprawdę, wydawnictwo Nasza Księgarnia powinno mnie jakoś wynagrodzić za konsekwencję! Co w nowym tomie? Więcej chorej magii i odrobina obleśnych scenek seksu z Bertie (nowa postać). Wraca również znany z pierwszego tomu Hamnisz, kusznik z wolnych kompanii. Jeee!

Fabułka to zupełnie nowa jakość względem Początku i Drapieżcy. Nie wchodząc w szczegóły, kotołak będzie musiał załatwić kilka spraw w równoległych światach, aby uratować swój. Z informacji na tylnej okładce wynika, że trzecia część sagi to na nowo zredagowana Wyprawa kotołaka, która zyskała misterną, szkatułkową konstrukcję. Nie można zaprzeczyć, jakaś tam "incepcja" istotnie ma tu miejsce.

Jak zawsze czyta się lekko i z zainteresowaniem. Podobnie jak wcześniej, Lewandowski prowadzi nas za rączkę w skomplikowanym systemie magii. Tym razem w centrum uwagi znajdują się artefakty obłożone potężnymi czarami. Tradycyjnie mam do autora delikatny żal o zbyt mało mięsiste opisy, które zazwyczaj są redukowane do niezbędnego minimum. Ponadto, finał nadszedł szybko, niespodziewanie i moim zdaniem trzeba go było ciut rozciągnąć. Przytrzymać Czytelnika w niepewności kilkanaście stron więcej, bo poszło za łatwo. Tym razem nie dostajemy również żadnego dodatku do właściwej historii. Ani skraweczka Bestiariusza czy opisu Międzykontynentu. Szkoda, bo mamy zaledwie 336 stron, około trzydziestu mniej niż w chudziutkim Początku.

Co bardzo podoba mi się w Sobowtórze to ładne zawiązanie wszystkich szczegółów. Możemy być pewni, że jeżeli między bohaterami wywiązuje się rozmowa lub przekazywana zostaje rada, której w danym momencie nie rozumiemy lub nie dostrzegamy jej sensu, należy zapamiętać kluczowe informacje z niej wypływające. Przydadzą się później!

[SPOILER] Oprócz sceny w domu Erkala (totalnie schizowy klimat i chaotyczność), a także lakonicznego, niezbyt epickiego opisu wędrówki i walk koczowników, w zasadzie wszystko jest do zaakceptowania i nie ma się zbytnio do czego przyczepić. Jak zawsze. [KONIEC SPOILERA] Z ciekawością wyglądam w oczekiwaniu na kolejny tom sagi pt. Rózanooka! Pewnie, że kupię Nasza Księgarnio, macie lepszy dostęp do mojego portfelika niż Dziewucha!

Dane techniczne:
Autor: Konrad T. Lewandowski
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 336
ISBN: 978-83-10-12655-9
Cena detaliczna: 34,90 PLN lub 27,90 PLN na stronie NK
Recenzje poprzednich tomów:
Saga o kotołaku. Ksin. Początekkliknij, żeby przeczytać!
Saga o kotołaku. Ksin. Drapieżnikkliknij, żeby przeczytać!

Chodzę w szlafroku po tarasie, słucham jazzu,
Ten rynek wypluł mnie, wcześniej trzykrotnie przeżuł.
~Quebonafide, Święty spokój

sobota, 23 maja 2015

RECENZJA #77: Ksin. Drapieżca - Konrad T. Lewandowski


Kolejny, drugi już tom Sagi o kotołaku. I siedemdziesiąta siódma recenzja na moim blogu. Jak to się dawniej prawiło: staruch dwie kosy minął, to się będzie długo w zdrowiu trzymał. Mam nadzieję, że ta zasada tyczy się również blogów. I ich autorów.
Cóż można nowego powiedzieć o Ksinie. Drapieżcy, czego nie zawierała recenzja Ksina. Początku (kliknij, żeby przeczytać)? Nadal mamy świetny patent z dwoma równolegle prowadzonymi wątkami, które później splatają się w całość, co niezmiennie dobrze wpływa na dynamikę lektury i apetyt na finał. Mam wrażenie, że w tej części więcej mamy dworskich problemów i intryg, niż opowieści ze szlaku, czemu również należy radośnie przyklasnąć. W końcu Ksin to teraz Dowódca królewskiej gwardii w randze tysiącznika! [SPOILER] Przydarzy mu się również dowodzić całym legionem, choć opisy batalistycznych starć nie są najmocniejszą stroną Pana Lewandowskiego. Podobnie jak dość gęsto poutykane w suknie fabuły sceny miłosne, ale nie można mieć wszystkiego. [KONIEC SPOILERA].
Reszta po staremu - niedostępna i hardkorowa magia, w której czytelnikowi na tym etapie zanurzenia w uniwersum pozostaje niewielkie pole do spekulacji i przewidywania. Miejscami drętwe dialogi lub (o zgrozo!) nienaturalne miejsca wprowadzenia istotnych szczegółów. [SPOILER] Mowa tu o pierwszej rozmowie Rodmina z Ksinem na temat zmarłej królowej matki, gdzie detali dowiadujemy się z ironicznej uwagi maga (dla dociekliwych: strona 210). Od czego do cholery jest trzecioosobowy narrator!? [KONIEC SPOILERA]
Na uwagę zasługują naprawdę syte dodatki (Opis świata Międzykontynentu i Królestwa Suminoru) robiące lepszą robotę niż Bestiariusz, do którego trzeba było włączyć ustępy pt.: Wpływ mocy Onego i Zabezpieczenie zwłok przed Przemianą, co lepiej usystematyzowałoby wiedzę nieco zagubionego w pierwszej książce odbiorcy. Wróćmy jednak do teraźniejszości - w dwóch obszernych dodatkach miejscami jest infantylnie-gawędziarsko lub nieudanie-encyklopedycznie, ale świat wydaje się dogłębnie przemyślany. Szczególnie ładnie rozkminieni są Strażnicy Prawa i Zakon Łagodzicieli Waśni. Miejmy nadzieję, że te organizacje nie będą "martwe" i odegrają jakąś konkretną rolę w świecie powieści.
Pozwólcie, że zacytuję Wam króciutki fragmencik podrozdziału Kalendarz, bo tu również jest nadzwyczaj ciekawie: [...] Ujednolicone są tylko nazwy jedenastu miesięcy, z których składa się rok: Żurawi, Żab, Koni, Soków, Westchnień, Pszczół, Łanów, Wesel, Orzechów, Pożegnań i Czekania. Każdy miesiąc ma 33 dni, z wyjątkiem miesiąca Czekania, który liczy od 31 do 36 dni, a jego długość jest ustalana corocznie i ogłaszana w świątyniach w połowie miesiąca Pożegnań (str. 449-450). Nieźle to wszystko obmyślane, a przebłyski zdarzają się dużo częściej.
Ciekawe co dalej z Irian. Rośnie nam taka druga Ciri... Zacieram łapki myśląc o dalszych perypetiach Różanookiej i Ksina. Co by nie mówić, sagę pożera się niebywale gładko. W kilka dni. I to raczej bliżej dwóch niż pięciu!
Dane techniczne:
Autor: Konrad T. Lewandowski
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 480
ISBN: 978-83-10-12540-8
Cena detaliczna: 39,90 złotych
PS: Wiecie co mi przyszło do łba? Szalony pomysł! CD Projekt RED mogłoby wziąć na warsztat Ksina i stworzyć nową serię klimatycznych, słowiańskich RPGów. A może crossover światów? Wiecie, że niby Koniunkcja Sfer połączyła uniwersa Międzykontynentu i... Kontynentu? Jak się nad tym głębiej zastanowić... Tylko później pamiętajcie kto pierwszy na to wpadł! ;)
Dzisiaj mówią o nas więcej, znają nasze ksywy,
na serduchu trochę cieplej, rośnie wskaźnik siły!
                               ~Planet ANM, Universum

środa, 3 grudnia 2014

RECENZJA #48: Ksin. Początek - Konrad T. Lewandowski


Wstyd się przyznać, ale zaledwie kilka dni temu dowiedziałem się o istnieniu Królestwa Suminoru, Zbójeckich Kniei czy Puszczy Upiorów. Niewiele mówiły mi terminy takie jak: zmysł Obecności, Przemiana Onego i Stara Magia. Mogłem jedynie domyślać się różnic między porońcem, wyrodźcem a martwiakiem. No i kim do cholery jest ten cały kotołak?

Jakże potrzebne jest poszerzanie świadomości młodszego audytorium! Z pewnością relatywnie niewielu czytelników cofa się bowiem do chlubnej, acz odrobinę zapomnianej, peerelowskiej przeszłości polskiej fantastyki. Jak dowiadujemy się z tylniej okładki: [Ksin. Początek - przyp. autora] łączy nieznaną wcześniej historię pochodzenia Ksina i mikropowieść Przybysz, czyli najstarszy, teraz rozszerzony, tekst o kotołaku. Wydawnictwo Nasza Księgarnia daje nam zatem świetny pretekst do poznania jednej z najbardziej znanych serii fantasy w polskiej literaturze w dopieszczonej i rozbudowanej formie.

Powiem szczerze, że do zainteresowania książką przyczyniła się schludna, intrygująca okładka opatrzona lakierem wybiórczym, przywołująca skojarzenia z najsławniejszym ostatnimi czasy pogromcą potworów - Wiedźminem (białe włosy, fantazyjny miecz, skórzany pas mogący pełnić funkcję schowka na eliksiry). Jedynym elementem, który przypomina Ksina znanego z kart powieści jest koci chód, znajdujący swój wyraz w charakterystycznym ułożeniu stóp bohatera. Szara skóra, bezbarwna czupryna i ludzkie paznokcie nijak nie przystają do świata przedstawionego.

Do rzeczy jednak, co mi się w pozycji podobało? Rozbudowane, brutalne uniwersum jest nakreślone zręcznie i pieczołowicie. Mamy gubienie wianków, flaki i soki trawienne, a także religijny fanatyzm. Chory, spaczony padół łez! To co zasługuje na szczególną uwagę, to bardzo racjonalny system magii (choć momentami przydałoby się większe odsłonięcie tajników sztuki) i szarości świata, objawiające się na przykład w symbiotycznych wampirach czy pożytecznych ghulach (swoją drogą świetne autorskie spojrzenie na tego typu monstra). Początkowo zdaje się, że mamy do czynienia z dwoma odrębnymi opowiadaniami, które nie mają ze sobą związku, ale na końcu okazuje się, że... cśśś! Mi dość szybko udało się pokojarzyć fakty, szczególnie że bystry czytelnik odnajdzie wskazówkę już w kilkuzdaniowym streszczeniu na tyle okładki. Tak czy owak, zabieg przeplatanki sprawdził się znakomicie, podobnie jak zaskakujące wprowadzanie nowych bohaterów (mowa tu m.in. o Hamniszu) i obfite historyczne dygresje dotyczące np. gospodarki bagiennych krain.

Minusy? Miejscami przegadane i drętwe dialogi, które na siłę starają się wyjaśnić bariery prostszych rozwiązań (dywagacje Hamnisza z Muskarem to świetny przykład; może warto jednak zostawić parę niedomówień, licząc na intelekt i przychylność odbiorcy?) lub miejscami drażniące niedostosowanie języka i zachowania do sytuacji (król Redren i jego spontaniczny, plebejski sposób bycia). Bestiariusz dodany na końcu książki zraził mnie niekonsekwencją w opisie pająkołaka w stosunku do fabuły, a także złączeniem wampirów i ghuli w jedno hasło. Szkoda, że autor nie podszedł do zagadnienia bardziej encyklopedycznie lub nie pokusił się o dalej posuniętą archaizację tekstu. Od biedy można by się również przyczepić do kiepskich tytułów rozdziałów (Pojedynek, Imię, Dziewczyna, Negocjacje... seriously?), ale byłoby to zbytnim czepialstwem.

Podsumowując: zdecydowanie polecam pozycję, która trzyma w napięciu do samego końca, a historia jest prowadzona dojrzale, przemyślanie i spójnie (przynajmniej do momentu incydentu ze świątynią zapomnianego boga Ara). Jestem miło zaskoczony faktem, iż poznałem nowego, ciekawego odmieńca, który wymyka się stereotypom i staje się szlachetnym obrońcą uciśnionych. Krzepiące jest również to, iż nieznacznie zmniejszyłem poziom swojej czytelniczej ignorancji. Jeśli lubicie luźny styl Jacka Piekary z pewnością pióro Konrada Tomasza Lewandowskiego przypadnie Wam do gustu. Zresztą samo nazwisko musicie kojarzyć, ale uprzedzając kolejne zapytanie - nie, to nie ten, co strzelił 4 bramki Realowi w Lidze Mistrzów. To ten od Nagrody Zajdla z 1995!

Podobał Ci się wpis? Obserwuj najnowsze posty na Kultura & Fetysze lub sprawdź inne recenzje książek!