Saga o kotołaku od dawna jest moją prywatną zagwozdką. Niby nie do
końca mnie przekonuje, niby zawsze mam jakieś uwagi, ale kiedy tylko w
księgarniach pojawi się kolejna część, bez wahania szykuję kartę płatniczą. Ksin. Koczownik to kolejna część niestrudzenie recenzowanego przeze mnie cyklu. I mam nadzieję, że to przedostatnia część
opowieści. A jednocześnie mam nadzieję, że nie. Paradoks.
W poprzedniej części nastąpiło
rozszczepienie Ksina, który
funkcjonuje teraz równolegle w dwóch uniwersach (nie pytajcie…). Tytułowy
koczownik to teraz książę plemienia przemierzającego Pierwszy Świat w odwiecznym poszukiwaniu Państwa, czyli czegoś na kształt Ziemi Obiecanej. Niestety, demony przeszłości nie odpuściły i Świetlisty, pomagier niedawno zgładzonego
tyrana tyranów, szuka zemsty na półczłowieku półkocie. Plemię jest zatem w niebezpieczeństwie
i musi żwawo przemierzać bezkresne stepy, co rusz gotując się do zażartej
walki. I tak przez ponad trzysta stron, dopóki nieboraczki nie schronią się na Pustyni Zmian. Ups, czyżby spolerek!?
Powiem bez ogródek – są elementy,
w których Lewandowski jest bardzo
zręcznym pisarzem i jest element, w którym niezmiennie ssie, a więc opisy bitew.
Za nic nie przekonują mnie te quasitaktyczne bzdury wzbogacone o ułomną plastyczność
opisów. Nie czuję nic, żadnych emocji czy niepokoju. Sapkowski, ten to umiał nakreślić bitewną zawieruchę, Lewandowski zaś przynudza jak diabli. Co
innego jeśli chodzi o opisywanie zwyczajów i wierzeń dzikich ludów czy historiozofii świata
przedstawionego. Tutaj jest nieźle, naprawdę nieźle. I choć początkowo fabuła
wydaje się być rozpędzana nieco na siłę, gdzieś od połowy akcja robi się płynna
i – o zgrozo – wypełniona pomniejszymi starciami najemników z członkami
plemienia Ksina. Ponadto, Lewandowski nie byłby sobą, gdyby nie dorzucił
kilku pikantniejszych scen erotycznych. Mamy opisy seksu małżeńskiego i pozamałżeńskiego, trójkącik
z trzema dziewicami, a nawet seks z potworem. Od fragmentów związanych z miłosnymi zapasami krew może nie spływa do krocza, ale jest o niebo lepiej niż w przypadku
bitew.
Sam nie wiem czy serię o kotołaku
czytam z sentymentu, czy po prostu mi się podoba. Z pewnością miałem w rękach
gorsze czytadła, choć akurat to polskie fantasy wcale nie zasługuje na szczególny
zachwyt. Może to jest klucz do zagadki? Fantasy jest polskie i ma już kilkanaście lat? W każdym razie, to porządna powieść w porządnym uniwersum i nic więcej. Miejscami
zaskakuje, miejscami rozczarowuje, tak jak w przypadku zakończenia, które
pachnie mi szkolnym opowiadaniem.
Garść wyłuskanych przeze mnie cytatów
z Koczownika znajdziesz TUTAJ!
Dane techniczne:
Autor:
Konrad T. Lewandowski
Oprawa:
miękka
Wydawnictwo:
Nasza Księgarnia
Liczba
stron: 328
ISBN:
978-83-10-12856-0
Cena
detaliczna: 34,90 PLN
Recenzje poprzednich
tomów:
Saga o kotołaku. Ksin. Początek – kliknij,
żeby przeczytać!
Saga o kotołaku. Ksin. Drapieżnik – kliknij,
żeby przeczytać!
Saga o kotołaku. Ksin. Sobowtór – kliknij,
żeby przeczytać!
Saga o kotołaku. Różanooka – kliknij,
żeby przeczytać!
Okładka książki pochodzi stąd: klik!