Pokazywanie postów oznaczonych etykietą VNM. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą VNM. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 2 listopada 2015

RECENZJA #110: Złoty Smok (kurczak po tajsku) Culineo


Walała się po domu paczuszka z zupką błyskawiczną Złoty Smok od Culineo, to żem pomyślał, że zjem na śniadanko. Będzie porządek w szafie, szybki posiłek i "temat" na bloga. Jak smakował ten przysmak o smaku kurczaka po tajsku? Spoko. Przynajmniej dopóki, dopóty na dnie naczynka były kluski instant. Bo woda z suszonym porem i chili szału nie robi.

Nie no, ale tak serio, to za 80 groszy można się takim ścierwem najeść w potrzebie. Do tego kabanos w łapę, skibeczka z margaryną i można lecieć do roboty czy tam na kiepską uczelnię. Wyrywkowo przyjrzyjmy się składowi smakołyka. Znajdziemy tu m.in.: skrobię modyfikowaną, stabilizatory, substancje spulchniające, kurkumę (dobrze, że nie kurarę!), wzmacniacze smaku, maltodekstrynę, ekstrakt z kurczaka, hydrolizator białka sojowego, substancję przeciwzbrylającą (E 551) i przeciwutleniacz (E 306). Deal with it! / Handluj z tym!



Muszę przyznać, że ten chemiczny rosołek przyjemnie drażnił gardziołko. Nie był może tak ostry jak Zupa Azteka w Czerwonym Sombrero, ale lekko pikantny (o czym informuje zgrabna etykietka) już tak!

Zalety takiego jedzenia? Długo ważne, proste w przygotowaniu i opakowanie fajnie wygląda. Wady? Trzeba mieć naczynie (problem rozwiązują tzw. szybkie dania w tekturowym naczynku) i w miarę zdrowy układ pokarmowy.

Produkt dostępny gdzie? No gdzie? W BIE-DRON-CE! Dzięki, że jesteś…

W głośnikach The Weekend,
W kieliszkach alkohol,
Sushi na telefon, bo każdy z nas zarabia spoko!
~VNM, Jesteś

środa, 26 sierpnia 2015

RECENZJA #93: Fałszerz / The Forger


Czasem, po obejrzeniu filmu, mam ochotę coś krótkiego o nim napisać. Nazywam to szumnie recenzją, ale to raczej krótka wzmianka. Opinia. Flashback. Dwa dni temu do śniadanka ziornąłem sobie na Fałszerza z 2014 roku. I może obraz ten nie pozostawił mnie ze szczęką na ziemi i efektem wow, ale oglądało się go całkiem przyjemnie.

Zacznijmy od gatunkowego szufladkowania. W Internetach możemy znaleźć informacje, że to film akcji lub nawet thriller, a dla mnie to przede wszystkim dramat. Z elementami akcji, to prawda, ale na pierwszy plan wysuwa się choroba nowotworowa 15-latka, motor napędowy całej historii. Gdyby nie on, tytułowy fałszerz prawdopodobnie nie zgodziłby się na ostatnią robotę związaną z podrobieniem słynnego dzieła Moneta pt. Spacer. Kobieta z parasolką.

Podobają mi się oszczędnie nakreślone relacje trójki facetów z wielopokoleniowej, rozbitej rodziny. Każdy z nich jest takim cwaniaczkiem pokrzywdzonym przez los. Trudno nie polubić Raymonda Cuttera, w którego rolę wcielił się John Travolta. W zasadzie gra on tak samo we wszystkich filmach, ale bawi to niemal identycznie jak w Bez twarzy z '97, za który to obraz John ma ode mnie dożywotni props. Plummer, Sheridian i Spencer też w sumie bez zarzutu. O ile role dwóch ostatnich aktorów nie wydają się wymagać szczególnie dużej dawki inwencji, o tyle posiwiałego Josepha trzeba było zagrać słodko-kwaśno, co się właściwie udało.

Podoba mi się również zręczne operowanie wybranymi motywami: spełniającego życzenia dżina, malarstwa Paula Gauguina i w konsekwencji podróży na Tahiti.

Podoba mi się wreszcie ciut zakamuflowane, nienachalne przesłanie, starające się zasugerować odbiorcy, że każdy z nas może być czyimś bohaterem codzienności.

Podsumowując: spoko filmik. Naturalizm i brak plastiku w kadrach. Nie przeszkadza nawet kiepsko zarysowany światek przestępczy Bostonu i nijaka, słaba postać antagonisty głównego bohatera.

[SPOILER] Całe szczęście, że nie pokuszono się o motyw miłosny między policjantką, a Raymondem. To już by było zbyt hollywoodzkie, tandetnie oczywiste i niepotrzebne. Do tego obowiązkowa zazdrość jej policyjnego partnera, który chce posadzić konkurenta na dołku i agentka Paisler zostaje zmuszona do postąpienia niezgodnie z systemem wartości w imię nowej miłości. #rym Oj dobrze, że nie spieprzyli tego w ten sposób. Może mieli to nakręcone, ale ostatecznie powycinali sceny? Niewykluczone, zważywszy na długość filmu (niewiele ponad 90 minut). [KONIEC SPOILERA]

Nowotwór mógł mnie zabić - jasne, że wiem!
Ale dlaczego czterolatek dostał raka przez sen?
~VNM (834), Efekt Motyla

Materiały pochodzą z: www.obrazy.org i www.seansik.top.

środa, 27 maja 2015

RECENZJA #78: Sałatka turecka Julek


Ten post będzie jak szybki liść. Pełen frustracji, niczym przygniecione liście Sałatki tureckiej, które znalazłem w produkcie garmażeryjnym firmy Julek z Poznania. Tak w ogóle to jakim trzeba być ciołkiem, żeby na co dzień jeść takie ściśnięte, skraplające się plastikowych pudełkach sałatki? Ten wątpliwy przysmak kupiła mi Matula, która wiedząc, że całe popołudnie spędzi u fryzjera, zaopatrzyła lodówkę w jakąś przekąskę. Bo mój prawie 23-letni syn ma dwie lewe ręce i nie umie sobie przygotować nawet kanapki - pomyślała zapewne poczciwa kobiecina.
A odnośnie samej sałatki - ZDECYDOWANIE NIE POLECAM! W środku czeka na Ciebie ekonomicznie pokrojona sałata (nie zmarnowano ani tyciego kawałeczka twardego, wewnętrznego głąba, który - słowo daję - chrzęścił między zębami niczym zmarznięta kapusta Królika z Kubusia Puchatka), pomidor, którego wnętrze smakuje jak przejrzały arbuz i góra dwa plastereczki ogórka dla zmylenia przeciwnika nazywane Telewizją Publiczną... tłu! Chciałem powiedzieć pokrojone na ćwiartki. Z resztą składników chyba było w miarę okej: ostra cebulka z nieźle przyprawionym mięsem drobiowym (za mało!) ratowały sytuację, do tego na końcu dokopałem się do stłamszonej w kąciku kukurydzy. Były też 2 (słownie: dwie) czarne oliwki, których osobiście nie znoszę. Ach, nie wspomniałem o małym pojemniczku sosu: jogurt zmieszany z majonezem, odrobiną czosnku i przypraw. Jadałem gorsze sosy czosnkowe, choć ten niczego nie urywał.
Zapomniałem spytać Matuli ile ta delicja kosztowała, ale raczej nie była warta swojej ceny. Trzeba takie rzeczy przygotowywać samemu, no nie ma innej opcji. HWD Gotowym Wyrobom Cateringowym!
PS: Teraz się boję, że firma Julek to jakieś karki i przyjadą w pięć samochodów i mnie sklepią pod blokiem ;( Psze Panów, okoliczność łagodząca jest taka, że mam cinszki okres na uczelni i z nerwów chciałem ścisnąć jakiegoś Prywaciorza (czyt. MŚP) w Internecie...
Robię hajs jakbym robił obiad to Wam powiem chłopcy:
Robię sałatę, robię sos, robię klopsy!
                                               ~VNM, Rozpierdol