środa, 5 sierpnia 2015

OPINIA #19: Toy Story Toons do śniadania!


Znajdujesz się jeszcze w tej wąskiej, elitarnej grupce ludzi, która ma wakacje i w sumie nie musi się nigdzie spieszyć? Robisz sobie powolutku śniadanie z ulubionym obkładem i zajadasz je w towarzystwie Internetów? Nie masz pomysłu co tym razem sobie obejrzeć? Wmówiłeś sobie depresję, masz wahania nastrojów lub niechęć do świata? Jesteśmy tu po to, żeby pomagać!

Widziałeś już krótkometrażówki z Toy Story? Szczególnie ostatnią, ponad dwudziestominutową o intrygującym podtytule Prehistoria (lub That Time Forgot jak kto woli)? Miazga! Krótkie formy sprawiają, że fabuła nie jest rozlazła, a widz nie traci koncentracji. Skupiamy się wtedy tylko na głównej przeszkodzie, nie tonąc w zbędnych szuwarach sytuacyjnych żartów i nierównych gagów. Wydaje się, że autorzy nie wciskają wtedy śmiesznostek na siłę, co ostatecznie wychodzi wszystkim na zdrowie.

Dzisiaj chciałbym przybliżyć Wam głównie obrazek Prehistoria, który wbrew pozorom zawiera w sobie sporo refleksji na temat dzisiejszych czasów (i wcale nie chodzi o mądrości Kotka Aniołka). Dzieci porzucają zabawki na rzecz gier video, a porzuceni w tym czasie mogą popaść w ignorancję, sterowani fanatyzmem Wielkich Kapłanów. Może jednak warto pozostać przy tradycji..?

W większości krótkometrażówek mamy nowych zabawkowych bohaterów (tak było m.in.: w Toy Story: Zestaw Pomniejszony czy Imprezozaur Rex), ale w Prehistorii postawiono na stylistyczną jednorodność świeżych postaci i… Wojnozaury wyszły znakomicie. Sam chciałbym się nimi pobawić! Co do jakości samych animacji… Pixar, Pixar, Pixar. Chyba nie muszę dodawać nic więcej. Swoją drogą ładny progres poczyniono od tego '95, kiedy światło dzienne ujrzała jedyneczka!

Większość Toy Story Toons obejrzysz całkowicie legalnie na Disney Channel Polska, ale w poszukiwaniu Prehistorii trzeba trochę poszperać… Na przykład na zalukaj.tv, ale ciii! A jeśli jesteś zdecydowanym przeciwnikiem rzekomych "idiotyzmów animacji komputerowej", spróbuj się przekonać epizodem Horror (też na zalukaj), który świetnie sprawdza się jako parodia budżetowych straszydeł. Z kolei mając wolne siedem minut – polecam Imprezozaura Rexa. To taki Project X bez narkotyków, beer-ponga i zajebistej Alexis, która zadaje się tylko z ciachami z college'u!

1 komentarz:

  1. O jej, ja Toy Story widziałem chyba raz w życiu w odległym dzieciństwie i nic z tego nie pamiętam, ale jestem raczej dziecinnym człowiekiem (lepiej być dziecinnym niż zgorzkniałym) i uwielbiam od czasu do czasu filmy animowane :D A już w ogóle takie klasyki, jak Toy Story - w sumie dziwne jak na mnie, że tego nie widziałem, bo miałem taki okres w swoim życiu, że oglądałem wszystkie animacje jakie udało mi się znaleźć w czeluściach internetów. No i odpowiedź na pytanie: tak, znajduję się wśród tych mających wakacje i przyznam się, że nie zamierzam nigdy z nich rezygnować! Pozdrawiam!
    indywidualnyobserwator.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń