Wszyscy niemal szczytują na samą
myśl o chwytliwej zbitce słów Dziki
Gon i dziełku, które się pod nim kryje, podczas gdy w rzeczywistości gra jest daleka od ideału. Można nawet
powiedzieć, że wyraźnych skaz i zabrudzeń jest na tym diamencie co niemiara. Poniżej
subiektywna lista dziesięciu z nich, które trochę "obrzydziły" mi odbiór.
Zapraszam do lektury. Razem pozbawmy Geralta niezasłużonego miana najlepszej polskiej produkcji
wszech czasów!
Szybciej Płotka! Wio! |
Rozwój postaci. Okej – patent z mutagenami od zawsze był mega spoko, ale po jakiego grzyba musimy ładować horrendalne liczby punktów umiejętności w skille, które kompletnie nas nie interesują (i których przez brak wolnych slotów i tak nie możemy aktywować), tylko po to, żeby doczołgać się do odblokowania piątego poziomu danej ścieżki? Inna sprawa: w sytuacji, kiedy największe boosty dostajemy za kolorystyczną jednorodność, umiejętności z rodzaju pozostałe nie mają racji bytu. A szkoda. Poza tym legendy głoszą, że ktoś na serio zainteresował się rozwojem talentów alchemicznych…
Babole i glitche. Kocham zbugowaną animację człowieczka niosącego
skrzynkę. Zabawę "umilają" nam również wpadające do wież kuroliszki, wariujący
na górzystym terenie rumak, łupy spadające z nieba kilkanaście kroków od
potworka (lub niespadające w ogóle i lewitujące w powietrzu), a także NPCe, które ze dwa-trzy razy kompletnie
zablokowały mi przejście i trzeba było wczytać grę. Masakra…
Burdel w ekwipunku. Ingredientów i książek z czasem mamy tak wiele,
że ciężko powiedzieć co może się przydać, a co niepotrzebnie zalega w niezbyt
obszernych zerrikańskich jukach. Najgorsze jest to, że czasem przedmioty lądują w niewłaściwych
zbiorach. Pal licho jeśli jest to słoiczek miodu, ale niesympatycznie robi się,
gdy są to ważne notatki. Co prawda Patch 1.7 wprowadził schowki i zredukował ciężar niektórych
przedmiotów do zera jednostek wagi, ale co mi po tym, skoro ja ukończyłem tytuł
jakiś miesiąc temu i musiałem sprzedawać sporo rzeczy tylko dlatego, żeby móc
zbierać nowe. I sprzedawać. I tak w kółko Macieju. Dlaczego CD Projekt RED po raz drugi popełniło ten sam błąd i od początku nie
wprowadziło schowków, skoro już w dwójce fani usilnie o nie walczyli? Grę
ukończyłem z około 50 tysiącami i doprawdy nie wiem na co można wydać tyle
hajsu… A ciepło wspominane przedmioty jak np. mieczyk Ementaler schowałbym w
jakiejś bezpiecznej skrzyni.
Cholernie ciężko zdobyć całą kolekcję kart do Gwinta... |
Wtórne i kiepskie aktywności poboczne (nie mylić z questami pobocznymi). Rzecz jasna nie mówimy tu o Gwincie, który jest kolekcjonerką grą karcianą najwyższej próby. No bo przyznajcie sami – czy z niecierpliwością czekaliście na kolejne wyścigi konne, wzdłuż wąskiej ścieżki nafaszerowanej zdradliwymi płotkami zdolnymi całkowicie zahamować rozpędzonego konika? Z głupimi przeciwnikami i losowością przy przepychankach? Z opuszkami bolącymi od przytrzymywania lewej gałki analogowej? Pojedynki na pięści też dupci nie urywają, choć niektórzy przeciwnicy są dość… niecodzienni i zaskakujący.
Wieczne doczytywanie się otoczenia. Nie radzę wbiegać lub wjeżdżać
pod sam Novigrad galopem, gdyż czeka
nas smutna niespodzianka w postaci obleśnych, kanciastych tekstur i braku żywej
duszy. Nie warto się spieszyć. I tak poczekamy kilka sekund na pojawienie się
znacznika umożliwiającego rozpoczęcie rozmowy np. z kowalem. Gorzej, gdy
znacznik nie wczyta się w ogóle, jak często zdarzało mi się na Skellige. I nie pogodosz z płatnerzem
czy inną zielarką...
Treści dla dorosłych. Z entuzjazmem czytałem, że autorzy spędzili
wiele godzin na dopieszczeniu (dobór słowa nieprzypadkowy) scen erotycznych.
Kompletnie tego nie zauważyłem. Nie ważne, czy chędożymy się z Triss, Keirą czy Novigradzą dziwką
w dokach – każda rusza się i wygląda tak samo (prócz koloru włosów of course). Na szczęście otoczenie w kadrze zmienia się
dynamicznie. Całe szczęście, że Yen
ma swojego kuca jednorożca, w przeciwnym razie łóżkowe igraszki zanudziły by mnie na
śmierć…
Podpalanie owiec i kóz - fajna rzecz! Kozie mleko to jeden ze najlepszych produktów do regeneracji życia. No dobra, jest jeszcze Jaskółka... |
Zróżnicowanie głosów NPCów. A właściwie jego brak. Wiadomo – najważniejsi ludkowie dostają swojego ekskluzywnego Rozynka, Cieślak czy Blumenfelda, ale Guślarz gadał głosem Pielgrzyma, Kapłana Wiecznego Ognia i wielu, wielu innych zachrypniętych i podstarzałych postaci. Przydałoby się zaangażować więcej gardeł. I zrobić więcej modeli dzieci. Dorosłych w sumie też… Niby szczegóły, ale piekielnie ważne dla satysfakcjonującej immersji!
Problemy z minimapą. Najgorzej sytuacja wygląda gdy penetrujemy
lochy lub groty tuż pod powierzchnią. Wtedy podgląd skacze uciążliwie i naprawdę
ciężko rozeznać się we własnym położeniu. Wybór najkrótszej ścieżki po
wskazaniu punktu docelowego również potrafi wodzić za nos, a szukanie elementów
wiedźmińskiego ekwipunku w miasteczkach woła o pomstę do nieba. Korzystając z
okazji wspomnę również o niedogodnościach w podróżowaniu przy skrajnych
obszarach świata, gdzie co rusz "zapuściliśmy się za daleko", choć nie
poruszamy się jakoś nieprzyzwoicie daleko od miejsca akcji…
Ciągle zaskakujące questy. Rzecz niesłychanie przewrotna – przez
to, że gra etatowo nakreśla nam złożoność świata, ukazując krzyżujące się
punkty widzenia i interesy bohaterów, paradoksalnie mało rzeczy jest nas w stanie
zaskoczyć. Po prostu, wiemy że coś pójdzie nie tak, będzie na opak lub obie
strony mają swoje racje. Brakuje mi zadań w stylu Patelni Babuni, gdzie szukamy przedmiotu, znajdujemy go dokładnie
tam gdzie się spodziewaliśmy, nie napotykamy wielkich trudności i po chwili
oddajemy rzecz właścicielowi. Wiecie, życie w 99% jest proste jak cep. Przynieś 10 owczych skór myśliwemu… -
tego mi w Wieśku czasami brakuje. Odstąpienia od nachalnego zamazywania podziału
między dobrem i złem. Bez roztrząsania czy myśliwemu te skóry są faktycznie
potrzebne i bez wątków prześladowania biednych zwierząt. ;]
Szczerze nienawidzę podróży łódeczką. I nie zachęciły mnie nawet spora szanse na odkrycie dodatkowych miejsc mocy na wysepkach w północnym Skellige. Sorry... |
Rozdmuchiwany wpływ naszych decyzji na przebieg gry. Deweloperzy lubią się tym przechwalać, a tak naprawdę mamy do czynienia z tzw. wąskimi gardłami, co w praktyce oznacza maksymalnie dwa główne rozwiązania ważnych wątków fabularnych. Ładne plansze informują nas o konsekwencjach naszych poczynań, ale te nie są jakieś niezwykle dalekosiężne. A można było bardziej się do tego przyłożyć. Przykład? Po rozwiązaniu sprawy Radowida V Srogiego mieszkańcy Królestw Północy powinni zmienić swoje powiedzonka, a oni rozmawiali między sobą tak samo, żywiąc nadzieje i obawy względem swojego władcy, tak jakby żaden zamach nigdy się nie wydarzył. Na plus zasługują momenty, kiedy zabicie ważnych postaci kończy się niezaliczeniem pobocznego zadania, ale żenująco robi się kiedy zakwalifikowanie zadania do nieukończonych następuje po zmianie miejsca pobytu naszego zleceniodawcy. I czemu do ch*ja nie możemy swobodniej używać Aksi? Na bileterze, który wymusza od nas opłatę za obejrzenie próby przedstawienia, na Krwawym Baronie, który traktuje nas jak swojego łowczego i w dziesiątkach, dziesiątkach innych sytuacji. No chyba, że za niewiarygodną swobodę i dowolność w grze uważacie to, że jakaś postać wypowie trzy dodatkowe lub nieco poprzestawiane linijki tekstu. Wtedy okej – Wiedźmin jest w tym zajebisty!
Walki z dużymi są mocno podobne, nie ważne czy to lodowy olbrzym, żywiołak ognia, ziemi czy kupy. Znak Quen, kombinacja ciosów i odskok, bo atak obszarowy. Powtarzaj aż do skutku. |
Chciałbym uspokoić wszystkich napinaczy – w Dziki Gon grało mi się zajebiście i przez kilka tygodni myślałem tylko o odnalezieniu Ciri i kolejnych wiedźmińskich zleceniach. Wszystkie te drobne potknięcia i minusiki, które wymieniłem nie przysłaniają iście SOCZYSTEGO gameplay’u, który wciąga nosem większość innych RPGów, łącznie z Dragon Age’ami i innymi takimi. Szczególne z dystansem potraktujcie proszę dwa ostatnie punkty, pełniące rolę raczej kąśliwych uwag, aniżeli S.W.U.R. (Straszliwych Wad Uniemożliwiających Rozgrywkę).
Czy pominąłem coś w swoim amatorskim
artykuliku? Piszcie śmiało!
I tak wiem, że nie napiszecie…
-.-'
Materiały pochodzą z: http://www.playstation.com/pl-pl/games/the-witcher-3-wild-hunt-ps4/
Ja tam na grach poza simsami się nie znam, ale właśnie zainspirowałeś mnie do tego, żeby przeczytać Wiedźmina, więc możesz być z siebie dumny :D
OdpowiedzUsuńNo to dobrze, ale gra i saga nie ma ze sobą praktycznie nic wspólnego! Nawet Sapkowski się odcina!
UsuńJeszcze się nie znudziły te Simy? Ileż można! Na pewno znalazłbyś o wiele więcej gier, w które przyjemnie się zanurzyć! NA WIELE GODZIN!!!
No, szkoda, że nie mają, bo książka fajna :D Ale jak ktoś podarowałby mi tą grę, to nie pogardziłbym :D A co do simsów, to jestem w nich zanurzony od ponad dekady i póki co, nie znudziły się :P Pozdrawiam!
Usuńindywidualnyobserwator.blogspot.com