Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dem. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dem. Pokaż wszystkie posty

piątek, 28 listopada 2014

Ulubieńcy listopada!

Wielu (b/v)loggerów uskutecznia coś na kształt katalogu rzeczy, które danego miesiąca najbardziej przypadły im do gustu lub po prostu się z nimi bliżej zetknęli. Trochę mnie już znacie i wiecie, że bardzo lubię eksperymentować z formą (treścią zresztą też), zobaczmy więc jak odnajdę się w takiej stylistyce. Sprawdź również Ulubieńców października!

#JEDZONKO
Najłatwiej i chyba najlepiej byłoby umieścić tu Rogala Marcińskiego, ale wolałbym wskazywać rzeczy, które są stosunkowo nietrudno dostępne przez cały rok. Mam dwa typy: Śledzik na raz Lisnera i miętowe czekoladki Nestlé After Eight, które dostałem od Dziewuchy na urodziny, a uchowały się tak długo, bo o nich zapomniałem. Śledzik na raz to świetna sprawa jeśli masz ochotę przegryźć czymś kolacyjkę, a niezbyt uśmiecha ci się długie stanie przy garach. Czekoladki zaś, wprowadzają delikatny posmak orzeźwienia, poza tym nie sposób zjeść ich zbyt dużo. Ja zazwyczaj kończę w okolicach... czwartej?


#KSIĄŻKA
Nie miałem zbyt dużo czasu na czytanie czegokolwiek poza rzeczami na studia (m.in.: Metodologia Badań Społecznych Nowaka, Cywilizacja współczesna i globalne problemy Golki czy Wskaźniki jakości życia mieszkańców Poznania pod redakcją Cichockiego). Jasne, czasem fajnie przejrzeć sobie coś mądrzejszego, ale ileeee można. Od kilkunastu dni, późnymi wieczorami zanurzam się w świat Ziemiomorza Ursuli K. LeGuin i... powoli się przekonuję! O tej pozycji nie chcę mówić zbyt dużo, bo na pewno będzie recenzja, prawdopodobnie już po Nowym Roku.
#FILM
W tym miesiącu nie zaniedbałem kinematografii. Dobre wrażenie wywarła na mnie Sin City 2: Damulka warta grzechu (choć paradoksalnie zbyt dużo cycków Green zepsuło obrazek), a także Hobbit: Pustkowie Smauga. Średnio siadła mi natomiast Sekstaśma (recenzja tutaj). Wiem, wiem, Nihil novi, ale nie ma czasu i pieniędzy na chodzenie do kina (głównie przez gry). Z czegoś, co premierę miało bardzo niedawno polecam drugi sezon Peaky Blinders, gdzie chłopaki nazwiskiem Shelby przejmują londyńskie rewiry. Mocna rzecz, choć ciut gorsza fabularnie od poprzedniego sezonu (recenzja tutaj).

#MUZYKA
Doszedł do mnie mixtape Kartky'ego w wydaniu specjalnym (Preseason Highlights). Piękna edycja, widać że autor włożył w nią sporo trudu. W środku (czego nie widzicie na zdjęciu) znajdują się polaroidy z ważnymi dla rapera momentami plus jeden unikatowy, którego nie posiadają inni kolekcjonerzy. Mega pomysł, poczułem się wyjątkowo! Cały krążek możecie przesłuchać tutaj (klik), mi do gustu najbardziej przypadły kawałki: '89, Robb Stark, Temperatura łez i oczywiście Czołgamsię z dna.

#GRA
Na początku miesiąca dość ostro pocinałem w FIFA 14 (wreszcie zacząłem sezon i prowadzę Kanonierów do mistrzostwa na wszystkich frontach). Wielką satysfakcję sprawiają treningi skillsów, gdzie dostajemy naprawdę wykręcone zadania typu: przewrócenie kartonów, trafienie w tarcze czy zielone bidony. Gdybym miał większe doświadczenie z serią, pokusiłbym się nawet o recenzję, ale EA Sports rzadko gościło pod moją strzechą. Pod koniec listopada zająłem się nową grą z serii Assassin's Creed z dopiskiem Unity. O Boże, jak można było to tak spierdzielić? Wiadomo, grać się da, ale liczba błędów, bugów, kiepskich rozwiązań jest przytłaczająca (zaledwie kilka dni temu wyszła ponad dwu i pół gigabajtowa łatka, która usprawnia niektóre kwestie). Jak przejdę, zrobię recenzję, przejedziemy się po Unity jak po burej suce!


#KOMIKS
Przyszła paczka z Demlandu, a w niej naprawdę sporo komiksików, Wreszcie nadrobiłem zaległości i przeczytałem większość papierowej twórczości Jakuba Dębskiego. Powiem szczerze: mam mieszane odczucia. Żaden z zeszytów nie przyprawił mnie o spazmatyczny śmiech, spodziewałem się jednak takiego krnąbrnego, abstrakcyjnego humoru. Najlepiej bawiłem się chyba przy Peryferiach kosmosu i Ogarnij mieszkanie (które jest właściwie satyrą poradnika i przeważa w niej forma tekstowa), aczkolwiek pojedyncze perełki znajdziemy również w pozostałych zbiorkach. Najgorzej wypada Rycerz Agata, ale ten eksperyment musiał się nie udać... Atlasy zwierząt są takie se... Mimo wszystko cieszę się, że poznałem przekrój twórczości Dema.


#KOSMETYK
Nie stoimy w miejscu proszę Państwa, dodajemy nową kategorię! Zawsze miałem delikatne problemy z niesfornością włosów. A to odstawały, a to grzywka lamersko opadała na czoło i nie wyglądało to zbyt korzystnie. Zdecydowałem się więc na... wosk stylizujący od Rossmanna! Bardzo tani (z tego co pamiętam około 6 złotych), pachnie nawet przyjemnie, łatwy w użyciu. Spełnia moje oczekiwania, wystarczy niewielka ilość rozgrzana w dłoniach, a włosy nie stanowią już kompletnego chaosu lub stają się chaosem zaplanowanym.


Z wszystkich powyższych, najbardziej polecam serial Peaky Blinders, szczególnie tym, którzy historyczny klimat w obrazie i trudne wybory głównych bohaterów cenią sobie najbardziej. Plusem jest to, że każdy sezon to zaledwie sześć odcinków, nie ma więc mowy o flakach z olejem. Dwa pełne sezony bez problemu obejrzycie na kinoman.tv, na co więc czekać? ;)

Chcesz być na bieżąco z nowymi wpisami? Obserwuj najnowsze posty na Kultura & Fetysze!

czwartek, 19 czerwca 2014

RECENZJA #27: Milion sposobów, jak zginąć na Zachodzie


Miałem zamiar zabrać poznaną niedawno duperkę do kina, ażeby wspólnie obejrzeć Milion sposobów, jak zginąć na Zachodzie, ale coś tam jej się chyba odwidziało w postrzeganiu mojej osoby, w sumie to nie wiem nawet co, ale chrzanić. Początkowo chciałem pójść zatem sam, ale okazało się, że film jest już łatwo dostępny w internetach. To co się będę wykosztowywał na jakieś bilety, przecież płacę za stałe łącze, do cholery!

Przyznam szczerze, że zaintrygowała mnie krótka videorecenzja Jakuba Dębskiego (klik!) na temat omawianego tutaj obrazu i bardzo chciałem skonfrontować nasze opinie. W końcu ciepło wspominam szaloną komedię Ted, więc tym bardziej nurtowało mnie, co tam Seth MacFarlane ciekawego wysmażył. Dem był raczej rozczarowany, ja wręcz przeciwnie, potrzebowałem czegoś lekkiego i głupawego (chyba nie jestem zbyt wymagającym widzem...).

Racją jest, że poszczególne wątki humorystyczne nie stanowią głównej osi fabularnej całej historii, ale nie wydają się doklejane całkowicie na siłę. Szybko dałem się wciągnąć w absurdalny świat, w którym niebezpieczeństwo czyha na każdym kroku, a przyjaciele głównego bohatera to szewc-prawiczek umawiający się z lokalną kurtyzaną chcącą zachować czystość przedmałżeńską (Sarah Silverman wzorowo odegrała rolę tępej, egzaltowanej prostytutki). Miłośnicy rasistowsko-etnicznych żartów, seksistowskich przytyków i dowcipów o końskim gównie będą w siódmym niebie. Kpi się z polityki, religii, nadmiernego przywiązywania do statusu społecznego. Całkiem nieźle ma się też humor sytuacyjny, choćby początek całej historii i pierwszy, niedoszły pojedynek Alberta.

W pewnym momencie historia staje się niemal klasyczną komedią romantyczną i tutaj mogę zgodzić się z Demem - zabrakło jakiejś większej zabawy konwencją. Prośba o niezabijanie Anny, a jedynie przestrzelenie kończyny to jednak odrobinę za mało. Niemniej jednak reżyser znany jest z tego, że lubi kończyć obrazy pozytywną emocją.

Moje skrzywienie socjologiczne sięga zenitu, śmiałem się do rozpuku analizując fetyszyzacje ról bandytów i drobnych kupców. Śmiałem się do rozpuku przy odkrywaniu subtelnych nawiązań do obecnego stanu amerykańskiego społeczeństwa (pragmatyzm, wyrachowanie przy doborze partnera, brutalizacja i infantylizacja życia itd.). Wreszcie, śmiałem się do rozpuku przy scenach z Indianami. Wypisz wymaluj społeczeństwo ryzyka, jak u Ulricha Becka. Socjologia czyha wszędzie...

Podsumowując: polecam film wszystkim, których śmieszy Family Guy, American Dad! (MacFarlane poważnie maczał paluchy w obydwóch), The Simpsons czy South Park. Momenty dzikiego śmiechu będziecie przeplatać chwilami zażenowania. Solidna czwóra, idealne dziełko do bezmyślnego pochrupania popcornu! Charlize Theron do twarzy zarówno w koronie, jak i w kowbojskim kapeluszu!

PS: Chyba przyjmiemy nową taktykę blogowania i notki będą pojawiać się częściej. Będzie ich więcej, a same posty przyjmą formę spontanicznych, krótkich opinii, luźno powiązanych z życiem prywatnym. Wydaje mi się to korzystne zarówno dla odbiorcy, jak i dla nadawcy komunikatu. Przyda nam się trochę improwizacji :)

-You are late!
-For what?
-Fair enough...