Swego czasu mocno nagrzałem się
na Assassin's Creed Unity (tak mocno,
że kupiłem tytuł jakoś dzień po premierze). Że niby Rewolucja Francuska,
niesłychanie ciekawe i klimatyczne realia, szczególnie interesujące dla socjologa,
ale nie tylko. Po genialnym i przyjemnym Black
Flag spodziewałem się czegoś naprawdę rewelacyjnego, a tymczasem... żartobliwy
przydomek Bugity (z ang. bug - robak, pluskwa; w slangu graczy - babol, niedoróbka w grze)
jest jak najbardziej na miejscu.
Ale po kolei. Graficznie wydaje
się naprawdę zachęcająco. Masa szczegółów przy (zazwyczaj) akceptowalnej
płynności rozgrywki robi pozytywne wrażenie (zresztą obejrzyjcie sami
turystyczny materiał quaza - KLIK). Szkoda tylko, że oprócz sławnych i ważnych miejscówek otoczenie jest zazwyczaj
nijakie i powtarzalne. Ci sami ludzie na przestrzeni kilku lat wykrzykujący coś
wokół kościołów. Sztywni handlarze, rzemieślnicy i pary, które nierzadko wiszą
w powietrzu nie dotykając schodów. Wiele, wiele błędów w ciut odświeżonym parkourze (irracjonalne, niewidzialne
ściany, kłopoty z poruszaniem się po budynkach i z wchodzeniem przez okna).
Otoczenie płata figle - niewidzialne konie, niewidzialni żołdacy. Coś sporo tych figli...
Fabuła jest również taka sobie. Ot,
zabijamy coraz to wyższych rangą niemilców podczas chaotycznych, wtórnych
misji. Może ze trzy naprawdę mi się podobały, a były to awaryjne zadania w
wyłomach, kiedy to stabilność systemu wisiała na włosku. No dobra, może
początkowe skrytobójstwo w Notre Dame
również dawało radę. Detektywistyczne epizody są za to naprawdę żałosne. Trzeba
podejść do kilku konkretnych obiektów i zbadać je, naciskając kółko. Alex Amancio, (dyrektor kreatywny
pracujący przy Jedności) ciut zatem przesadził
mówiąc o nieznanych do tej pory możliwościach eksploracji i głębokiej immersji.
Nie można nawet przenosić ciał czy z zaskoczenia używać ostrza podczas regularnych walk! Bardzo ładna,
klaustrofobiczna po kilku godzinach zabawy, makieta z niewykorzystanym potencjałem epoki.
Misje grupowe to jeszcze większy
chaos i masa lagów. Niejednokrotnie zażenowani gracze odchodzą, dezorganizując przy tym
rozgrywkę, bezsensownie giną lub gubią się w urbanistycznym gąszczu. Poza tym
istnieje dziwny element rywalizacyjny - wyższą nagrodę odbiera ten, kto
pozbiera kluczowe fanty. Grając z obcymi raczej nie ma mowy o przemyślanym
skradaniu się i kooperacji, wszyscy gnają na ślepo, nie martwiąc się o kolegę,
w którego naparzają lufy muszkietów. Cieniutko.
Cały system ulepszania postaci
jest bardzo irytujący. Zbieramy punkty, za które wykupujemy udoskonalenia (ceny
za poszczególne skille są
niewspółmierne do ich przydatności, żeby nie powiedzieć, że są wzięte z... sufitu), ale jaka filozofia tkwi w rzucie trującą
bombą lub dobiciu leżącego przeciwnika? Poza tym kamuflaż to mocno odrealniona
umiejętność. Moim zdaniem dużo lepiej rozwiązano to w Black Flag, gdzie nie trzeba było odblokowywać pojedynczych akcji, a
nowe bronie pojawiały się wraz z rozwojem fabuły. No i te piękne polowania... I
co to za francuska moda, że oręża nie trzeba kupować u handlarzy lub zdobywać na
przeciwnikach, a jedynie wybierać z abstrakcyjnego menu... No i
mikrotransakcje, czyli "wydaj pieniążki żeby grało ci się łatwiej" -
niepokojące zjawisko.
Co mam zrobić z Unity? Pod koniec czekałem już tylko na
skończenie historii (czytaj: złotą trofkę) i odłożenie gry na półkę - tak mocno przewidywalna i
nużąca była rozgrywka. Przez niedoróbki i sterowanie większość skrytobójstw kończyło
się grupową jatką. Bomba dymna, wywijanie szabelką, bomba dymna, wywijanie
szabelką, mikstura lecznicza (swoją drogą odbierająca motywacje do bycia cichym
łowcą), petarda hukowa i zaciukanie grubszej ryby. Fabularyzowane zadania
poboczne niezbyt ubarwiają rozgrywkę, to po prostu zamaskowane "przynieś-wynieś-pozamiataj"
lub drętwe rozmowy i zabijanie pomniejszych gagatków. Chyba jedną sensowną
nowinką jest... minigierka związana z otwieraniem zamków! I liczne fatałaszki protagonisty. Taki ze mnie fircyk!
Być może teraz gra się już nieco lepiej w
tę część Assassin's Creed. Wyszły
opasłe, kilkugigabajtowe łatki, które poprawiły optymalizację i niektóre najbardziej
kulejące elementy programu, który zdecydowanie zbyt wcześnie ujrzał światło dzienne. Ja na razie dziękuję Ubisoftowi.
Mocno się rozczarowałem i kolejną część sobie odpuszczą. Podobnie jak darmowy
dodatek (niby na przeprosiny) Martwi
Królowie. Mam spory uraz, nie tak wyglądały trailery, nie za taką kontynuację przelewałem ciężko zarobione dukaty...
4/10 - na gilotynę z tym dziadem!
Ilustracje pochodzą z: http://www.playstation.com/pl-pl/games/assassins-creed-unity-ps4/
Co masz zrobić z grą? Skoro jest taka beznadziejna to sprzedaj/wymień i zapomnij ;)
OdpowiedzUsuńWiadomka, to pierwszy tytuł do ewentualnego wylotu z półeczki. W akapicie "Co mam zrobić [...] ?" to był bardziej literacki chwyt, coś w stylu nauczyciela mówiącego do niesfornego dzieciaczka "I co ja mam z Tobą zrobić Jacusiu, znowu zjadłeś wszystkie ciastka z puszki..." ;]
Usuń