Wielu (b/v)loggerów uskutecznia
coś na kształt katalogu rzeczy, które danego miesiąca najbardziej przypadły im
do gustu lub po prostu się z nimi bliżej zetknęli. Trochę mnie już znacie i
wiecie, że bardzo lubię eksperymentować z formą (treścią zresztą też), zobaczmy
więc jak odnajdę się w takiej stylistyce. Już prawie machnąłem ręką i chciałem
powiedzieć pal licho z tym lutym, ale coś mnie natchnęło. Sprawdź
też Ulubieńców stycznia!
#JEDZONKO
Pasta z tuńczykiem spod szyldu Marinero.
Dostępna w Biedronce, także w innych
smakach (suszone pomidory, mintaj czy jajka). Groszowe sprawy, a świetnie
urozmaica śniadanko. Duże kawałki ryby, odpowiednia... wilgotność na kanapce i
konsystencja. Oprócz tego tęsknota za smakami Świąt, więc najadłem się sporo mandarynek. Na zapas.
#KSIĄŻKA
Czytałem całkiem sporo. Oprócz
recenzowanego Carte Blanche (klik!),
warto wspomnieć o pozycji Bloger i Social
Media spod pióra Tomczyka. Cóż,
efekciarsko i miejscami da radę znaleźć jakieś pożyteczne wskazówki, ale im
dłużej obcuję z pozycjami Kominka, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że
wstrzelił się w dobry okres i miał cholernie dużo szczęścia. Oczywiście nie
sposób odmówić mu talentu i (zapewne) ciężkiej pracy, ale bez farta mniej by mu się udało. Fabularyzowane fragmenty
i dialogi z Andrzejem czytało się bardzo
przyjemnie. Całość ma ręce i nogi, trochę rozwinęła mój pogląd na blogowanie.
Wyciągnąłem dla siebie wszystko co przydatne i nadal bardzo poważnie myślę o
nowym projekcie. To byłoby dopiero moje unikatowe miejsce w sieci! Tak naprawdę
w lutym przeczytałem coś jeszcze, recenzję wrzucę na dniach, a jest to coś, co
naprawdę mnie rozwaliło. Dlatego zasługuje na szersze omówienie. Na razie nie
zdradzę co to... ;>
#FILM
Dużo mniej filmów. Za to bardzo
mitologicznie: Legenda Herkulesa i Immortals. Bogowie i herosi. To pierwsze
to całkiem udana reinterpretacja ze zjadliwymi scenami walki, drugie to lekki i
przyjemny przerywnik. Inspirujące momenty i epickość - jak najbardziej są.
Prócz tego wreszcie rozpocząłem swoją przygodę z House of Cards i łyknąłem cały let's play z Wiedźmina 2: Zabójcy Królów. Ciekawe przeżycie oglądać jak
ktoś gra, przypomina to trochę serial. Ah i Birdman
- film, który ma tyle płaszczyzn interpretacji, że nawet się z nim nie
mierzę w osobnej recenzji. Oglądało się nieźle, daje do myślenia.
#MUZYKA
Wciąż obracam się w tych samych
klimatach: Natalia Nykiel i jakieś
rapowe (prywatne) klasyki, czyli absolutnie nic nowego. Sprawdziło się co prawda nowe utwory Quebonafide z milionem teledysków, ale
jakoś nie mam specjalnej ochoty do nich wracać. Chyba nic nie przebije
sentymentu do Eklektyki, przynajmniej
u mnie. #SALUTE
#GRA
Szybko skończyłem sesje i
zafundowałem sobie sowitą nagrodę! Boże, spędziłem ok. 80 godzin grając w Dragon Age: Inkwizycja. Podejrzewam, że
prędzej czy później pojawi się jakaś recenzyjka. Pozytywna recenzyjka. Do
kompletu wpadło GTA V, ale dziwna
sprawa - jakoś mnie nie ciągnie. Niby fajnie, można sobie pojeździć i podziwiać
cudowną grafikę, jest humor, ale ta przypadkowość i sztuczna filmowość misji trochę mnie
nużą. Latanie samolotami i helikopterami? Zdecydowanie tego nie lubię...
#KOMIKS
Trochę klasyki - Lucky Luck wydany w twardej oprawie
przez Egmont w serii Klub Świata
Komiksu. Goscinny pisał historie
prawie pięćdziesiąt lat temu, a Morris
mistrzowsko je rysował. Niewiarygodne. Mam wrażenie, że kilka żartów dziś by
nie przeszło, bo ktoś uznałby postacie za zbyt rasistowsko lub uwłaczająco naszkicowane. Drobiazgowość i estetyka kadru wciąż zachwycają. W turkusowym
tomiku znajdziemy trzy perypetie najszybszej spluwy Dzikiego Zachodu: Dwudziesty pułk kawalerii, Eskorta i Zasieki na prerii. Westernowe historie pełną gębą, prawie 150 stron
soczystej akcji!
#KOSMETYK
Kolejna rzecz do golenia. Pianka firmy Oriflame z
ekstraktem z kaktusa do skóry normalnej. Pianka jak pianka, jaka jest każdy kojarzy, jeśli nie z twarzy, to z nóg i okolic brzoskwinki. Ta ładnie, odświeżająco
pachnie i wygodnie się dawkuje. Wyposażona w technologię poślizgu, cokolwiek to
znaczy. Made in Poland.
Gdybym miał polecić coś z
powyższych szczególnie mocno, to chyba wskazałbym Dragon Age: Inkwizycja. Jest w wersji na komputer i stare konsole.
Dobra fabuła, przestronne mapy i coś co w grach ostatnio cenię najbardziej:
autorzy mieli gdzieś czy zobaczymy wszystko, czy zaledwie delikatnie zanurzymy się w świecie Thedas. No i podobno można
wejść w homoseksualny związek. Miau!
48 yr old Nuclear Power Engineer Leeland Hurn, hailing from Manitou enjoys watching movies like Planet Terror and Slacklining. Took a trip to Laurisilva of Madeira and drives a Ferrari 625 TRC Spider. uzyskac wiecej
OdpowiedzUsuń