Pokazywanie postów oznaczonych etykietą skład. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą skład. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 13 czerwca 2016

RECENZJA: DANONE Fantasia White

O maj Gat!
Fantasie / Fantazję White ledwo widać na moim kuchennym stole...

Co do cholery mają wspólnego biznes biżuteryjny i przemysł mleczarski? Pojęcia nie mam, ale w sklepach pojawiła się limitowana edycja Fantasia, którą nazwiskiem sygnuje Ania Kruk, dyrektor kreatywny marki… Ania Kruk. Mam nadzieję, że w tych białych drobinkach nie ma żadnego metalu ani kawałeczków plastiku! Produkt, który wyniknął z tej niecodziennej kolaboracji nosi nazwę Fantasia White, a malutki pojemniczek przy jogurcie zawiera kokosowe kuleczki (7%).

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że kuleczki pokryte są białą czekoladą, ale nic bardziej mylnego – nie ma jej w składzie. Jest to zapewne jakiś słodki ulepek, który przybrał białą barwę. W środku zaś kulki są chrupkie, takie jakby pszeniczne. Nie można się do nich przyczepić, są smaczne. Ich największą zaletą jest zaś to, że jedzone w jogurcie DANONE puszczają aromat kokosa na końcu, przy dokładnym pogryzieniu, co zapewnia bardzo ciekawą stymulację kubeczków smakowych. Sam waniliowy jogurcik jest (jak zwykle) bardzo dobry, leciutki i aksamitnie kremowy. Całkiem poprawnie, uwag brak!

Ja Was nie oszukam - tutaj nie macie widoku jak z reklamy ;]

Czymś, co zasługuje na szerszy komentarz jest za to interesujące, ładne zaprojektowane, przez co wyróżniające się opakowanko. Do Fantazji pasuje taki dystyngowany, ekstrawagancki design etykiety i denka, a także złote czcionki. Nieźle to wygląda, srebrne falbanki i literka K świetnie wpasowują się w czyste tła. Do zakupu (1,99 PLN) skusił mnie głównie niecodzienny wygląd, a smak na szczęście mnie nie rozczarował. Jestem na tak, ale nadal wolę nielimitowane wersje (te z drobinkami ciemnej czekolady lub drobnymi orzeszkami w czekoladzie). Spróbować jednak można, szczególnie polecam fanom nienachalnego kokosa! ;)

- No cześć maluszki! Ale macie słodkie, pyzate buźki!

Składniki: mleko, śmietanka, kulki kokosowe [olej palmowy, cukier, mąka pszenna, mleko w proszku odtłuszczone, laktoza (z mleka), mleczko kokosowe w proszku – 0,5% w produkcie, dekstroza, słód pszenny, substancja glazurująca: guma arabska, syrop glukozowy (z pszenicy), cukier, olej kokosowy, sól, emulator: lecytyny sojowe; ekstrakt słodu jęczmiennego w proszku, substancje spulchniające: fosforany sodu, węglany sodu; naturalny aromat waniliowy], cukier, mleko w proszku odtłuszczone, żywe kultury bakterii jogurtowych. Może zawierać orzechy. Wartość odżywcza w 100 gramach produktu: wartość energetyczna 146 kcal/608 kJ; tłuszcz 8,5 gram, w tym kwasy tłuszczowe nasycone 5,9 grama; węglowodany 14,2 grama, w tym cukry 12,8 gram; białko 3,1 grama; sól 0,4 grama. Kubek zawiera 1 porcję 98 gram.

niedziela, 24 stycznia 2016

RECENZJA #125: DANONE Fantasia Mousse


Pełna nazwa: Fantasia mus jogurtowy z sosem czekoladowo-migdałowym, ale darowałem sobie taki nagłówek. I tak, wiem, wiem, że znowu żarcie, ale rzeczywiście – kolokwia i zaliczenia potrafią trochę przygnieść. Ale spokojnie, nie będę o tym robił oddzielnych postów, szanujmy się! Poza tym przygniotły mnie raczej nie w sposób o jejku, tyle pracy, nie mam w co włożyć rąk, a bardziej dobra, napisałem to gó^no, pora sobie pograć. Uspokajam jednak – w lutym będzie kilka fajnych recenzji książek, może gier!

Ale do rzeczy. Byłem w sklepie, mój detektor blogera wykrył krzykliwy napis NOWOŚĆ na opakowaniu na półce z jogurtami, więc wrzuciłem do koszyczka. To chyba jednak farbowana nowość, bo jadłem identyczną rzecz jakoś w poprzednim sezonie. Fantasia Mousse to więc raczej edycja sezonowa, niż nowość absolutna. Jak jednak smakuje, Paniczu?

Całkiem poprawnie. Musik jest serowaty i kwaśnawy. Czekoladowy sos (29% produktu) zaś delikatny, powiedziałbym nawet wykwintny, z głębokim, orzechowym posmakiem. Rozczaruję wszystkich tych, którzy jedzą osobno jogurt, osobno wkład – tutaj trzeba zmieszać. Razem to śmiga, osobno nie bardzo. Dygresyjka: naprawdę przyjemnie rozcierać drobinki migdałów między trzonowcami!

Jak naprawdę wygląda Fantasia / Fantazja. SZOK! :O

I to tyle. 92 gramy to dla mnie dużo za mało, z chęcią jadłbym sobie zawsze ze 3 takie jogurciki DANONE, ale cena nie jest jakoś nieziemsko ekonomiczna. No sami powiedzcie, 2 złote za taki malutki kibelek? Niestety.

Mus spulchniony azotem… o.O No i od groma skrobi modyfikowanej!

Składniki: mleko, sos czekoladowo–migdałowy [woda, syrop glukozowo-fruktozowy, cukier, czekolada 2,9% (cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, laktoza (z mleka), emulgator: lecytyny sojowe, aromat: wanilia), migdały 1,46%, kakao 1,0%, skrobia modyfikowana, regulator kwasowości: kwas mlekowy; substancja zagęszczająca: karagen], śmietanka, cukier, mleko w proszku odtłuszczone, serwatka w proszku (z mleka), skrobia modyfikowana, żelatyna, emulgatory: mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych estryfikowane kwasem cytrynowym, estry sacharozy i kwasów tłuszczowych, aromat, żywe kultury bakterii jogurtowych. Może zawierać gluten, orzechy. Wartość odżywcza w 100 gramach produktu: wartość energetyczna 193 kcal/818 kJ; tłuszcz 7,5 gram, w tym kwasy tłuszczowe nasycone 4,4 grama; węglowodany 27,6 grama, w tym cukry 23,7 gram; błonnik 0,73 grama; białko 3,5 grama; sól 0,16 grama. UUF, to jest chore chcieć przepisywać ten bełkot!

Tu nie ma miłości, nie wiem gdzie ma schron.
Wszystkie dupy jakie znam są bardziej wciągające niż gra o tron!
~Białas, Street Credit

piątek, 15 stycznia 2016

RECENZJA #122: Piernikowe Serca TAGO


Tęskno Wam trochę do serii XMAS SWEETS, co? Mnie też. A jako, że nadal jesteśmy w okresie zimowym (na ulicach Poznania leżą nieklimatyczne resztki brudnego śniegu), to pociągniemy temat pierniczków. Znowu firma TAGO. I znowu jest bardzo smacznie!

Większość rozgarniętych ludzi wie, że wszystko kłamie. Telewizja (publiczna przede wszystkim) kłamie, opakowanie produktu kłamie, opis usługi kłamie. Kumpel czasem ściemnia, Dziewucha nie mówi całej prawdy, polityk często nie może mówić jej w ogóle. Aż tu nagle co widzę? Piernikowe Serca i 20% nadzienia śliwkowego. Myślę sobie: ehe, tu mi jedzie. Będzie kapka kiepskiej marmolady w środku i tyle! Jak zawsze...

A tutaj zaskoczenie – rozgryziesz pierniczka, a w środku naprawdę sporo nadzienia! Akceptowalnie gruba warstwa polewy z ciemnej, deserowej czekolady świetnie współgra z korzenną masą. To są naprawdę pyszne, wilgotne słodycze!

Robi wrażenie, co? Naprawdę 20% nadzienia śliwkowego! :O

Jeśli dodamy do tego: opakowanie z nowoczesnym, funkcjonalnym zamknięciem, które nie traci szybko właściwości samoprzylepnych, a także niezły stosunek jakości do ceny (w moim osiedlowym mini-markecie 200 gram za około 4 złote), to mamy niezłego kandydata na popołudniowe przekąski z ciepłą herbatką do seriali lub książek. TAdeusz GOłębiewski ze swoją ofertą ostatnio wymiata (sprawdź chociażby te recki z grudnia: klik i klik). Zdecydowanie polecam!

[SPOILER] Pochyl się nad świeżo otwarta paczką, a nozdrza wypełni oszałamiający bukiet zapachów świeżej czekolady i przetworzonych owoców. W paczuszce jest 14 pierniczków, czyli dwie dedykowane porcje. [KONIEC SPOILERA]

A poniżej dokładny (naprawdę dokładny…) opis składu na etykiecie! Oczywiście mam nadzieję, że rozumiecie moją koncepcję i nie czytacie wnikliwie końcówki, bo to tylko szczegółowa informacja dla dziwaków, bezglutenowców i uczulonych, żeby mogli sobie w razie potrzeby zerknąć i nabić mi wyświetlenia. Poza tym, jak w poście jest trochę informacji i faktów, to wyobrażam sobie, że zmieniam świat na lepsze! :D


Składniki: mąka pszenna, syrop glukozowo-fruktozowy, nadzienie śliwkowe 20% [przecier owocowy, syrop glukozowo-fruktozowy, cukier, śliwki 15%, substancja konserwująca: sorbian potasu; regulator kwasowości: kwas cytrynowy; aromat], czekolada deserowa 19% [cukier, miazga kakaowa, tłuszcz roślinny (palma, shea, sal, mango), emulator: lecytyny (z soi), polirycynooleinian poliglicerolu; aromat], koncentrat jabłkowy, margaryna [oleje: rzepakowy, palmowy i słonecznikowy; emulgatory: mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych, lecytyny (z soi); sól, substancja konserwująca: sorbinian potasu; regulator kwasowości: kwas cytrynowy; aromat, barwnik: karoteny], substancje spulchniające: węglany sodu, węglany amonu, difosforany; cukier, skrobia ziemniaczana, barwnik: karmel amoniakalny; przyprawy korzenne, sól. Czekolada oprócz tłuszczu kakaowego zawiera tłuszcze roślinne. Zawiera gluten i soję. Może zawierać mleko, jaja, orzeszki arachidowe, orzechy laskowe i nasiona sezamu. Wartość odżywcza w 100 gramach produktu: wartość energetyczna 381 kcal/1603 kJ; tłuszcz 10 gram, w tym kwasy tłuszczowe nasycone 6 gram; węglowodany 64 gramy, w tym cukry 35 gram; błonnik 3,3 grama; białko 6 gram; sól 0,28 grama.

Matko Naturo, nalegam, weź cofnij licznik!
Nie mamy czasu, jak je^any bezokolicznik…

piątek, 18 grudnia 2015

XMAS SWEETS: Ciasteczka TAGO

Seria okolicznościowa na Kultura & Fetysze! Od końca listopada, aż do samiusieńkiej Gwiazdki, pojawiać się będzie maaaasa recenzji słodyczy. A żeby było po nowoczesnemu i ze szczyptą SWAGu, to cykl nazywa się XMAS SWEETS (archiwalne wpisy znajdziecie w zakładce RECENZJE JEDZENIA), a pewną drobną innowacją jest tzw. skala słodkości, określająca pocieszność i świąteczność produktu, a także, w mniejszym stopniu - smak. Skala przyjmuje wartości od 1 do 10, gdzie 1 oznacza absolutną ponurość i nieświąteczność, a 10 znaczy mniej więcej tyle, że smakołyk urzekł mnie niczym Szeregowy z Pingwinów z Madagaskaru.

Choinki z cynamonem po lewej, Delicious cookies, czyli ciasteczka korzenne
po prawej. Wybaczcie, ale kompletnie zapomniałem zrobić zdjęcia tytki
z Piernikowymi figurkami :C

Dzisiaj grupowo omówimy serię ciasteczek TAGO (TAdeusz GOłębiewski). W sklepach w całej Polsce (jeździłem, sprawdzałem) pojawiły się przynajmniej trzy rodzaje okolicznościowych smakołyków. Sprawdźmy, koło których warto się zakręcić!

Choinki z cynamonem (200 gram)
Cudowny smak i cudowna chrupkość na wpół francuskiego ciasta. Bardzo maślane, zapewne za sprawą masełka beurre, które stanowi aż 25% produktu. Świetna przekąska dla miłośników cynamonu. Nieźle zapycha brzuszek. Naprawdę, to istne 200 gram szczęścia! Wizualnie opakowanie może i nie powala (zasypany hotelik Gołębiewskich w Karpaczu, kilka śnieżynek na górze, trochę czerwieni i złota), ale daje radę. Składniki: mąka pszenna, masło 25%, cukier, sól, glukoza, cynamon 1,8%, barwnik: karoteny. Zawiera gluten, mleko. Może zawierać jaja, soję, orzeszki arachidowe, orzechy laskowe, nasiona sezamu. Brak danych na temat wartości odżywczych.

Pierniczki / Piernikowe figurki / Gingerbreads (225 gram)
Nazwa na przedzie opakowania – pierniczki. Po prostu, pierniczki, czaicie? Te są w większości choinkowe, ale jakby bardziej pulchniutkie na swoich choinkowych brzuszkach niż w przypadku pierwszego rodzaju ciasteczek. Są jeszcze serdusia i świnki. Również bardzo dobre w smaku, tutaj czujemy miodzik i świeżość po ugryzieniu, jakby w środku była odrobina miętki, ale nie ma. Odświeżenie to efekt cukrowej glazurki. Jeśli chodzi o opakowanie – mamy dzwoneczki, czerwone wstęgi, trochę złota, górski pejzaż, a także… cynamon i orzech? Co? Po co ten cynamon, skoro nie ma go w produkcie. To wprowadza klienta w błąd! Składniki: mąka pszenna, cukier, syrop glukozowy, substancje spulchniające: węglany amonu, węglany potasu; olej rzepakowy, przyprawy, barwnik: karmel amoniakalny; aromat, substancje glazurujące: guma arabska; regulator kwasowości: kwas cytrynowy. Zawiera gluten. Może zawierać jaja, soję, orzeszki arachidowe, orzechy laskowe, nasiona sezamu. No tutaj skład wygląda już nieco gorzej… Brak danych na temat wartości odżywczych.

Ciasteczka korzenne / Delicious cookies (290 gram)
Już na pierwszy rzut oka niepokoi fakt, że producent nie mógł napisać ciasteczka korzenne na przedzie, tylko jakieś niewiele wnoszące delicious cookies. Come on, niby widać przez opakowanie z czym mamy do czynienia, ale to w końcu Polska. Mamy chyba prawo wymagać, żeby do przeczytania nazwy w rodzimym języku nie potrzeba było okularów i lupki. W smaku ciasteczka są bardzo klasyczne, zostawiają mocny, ogrzewający posmak przypraw w ustach. Dobrze je się je z ciepłą herbatką. Kochane babcie będą zachwycone, pod warunkiem, że mają mocne zęby lub protezę dentystyczną. Produkt twardy, korzenna masa mocno osadza się na uzębieniu, co bywa problematyczne. Opakowanie identyczne jak w przypadku piernikowych figurek, z tym że tutaj laseczka cynamonu ma swoje uzasadnienie. Składniki: mąka pszenna, cukier, syrop glukozowo-fruktozowy, tłuszcz palmowy, przyprawy korzenne (1,3%): cynamon, goździk, imbir; substancje spulchniające: węglowodany sodu. Zawiera gluten. Może zawierać mleko, orzeszki arachidowe, orzechy laskowe, nasiona sezamu, jaja i soję. Brak danych na temat wartości odżywczych.

ZADANIE: Dopasuj ciasteczka do opisów powyżej!
NAGRODA: Możesz pochwalić się sukcesem w komentarzu x)

Zmierzając w stronę podsumowań: TAGO to nie firma, która może pochwalić się nowocześnie brzmiącym hasłem gluten free. TAGO to firma, która sprzedaje swoje paczuszki ciasteczek po około trzy złote każda. TAGO to spoko firma, której tradycja sięga roku 1966, a swoją główną siedzibę ma w Radzyminie (więcej informacji na: www.tago.com.pl). A tak serio, chronologia prezentowania trzech rodzajów ciasteczek, to jednocześnie moja prywatna kolejność na podium. Możliwe, choć wątpliwe, że Wasze kubeczki smakowe rozegrają to inaczej.

Wartość na skali słodkości dla Ciasteczek TAGO - 7!
Smakuje to nieźle, we wszystkich trzech wersjach. Opakowania
też nie są najgorsze, mają nawet fajny, fikuśny kształt i eko, eko.
Co do zastosowanych motywów wizualnych i nazewnictwa
– można mieć pewne zastrzeżenia. Poza tym, jeśli narazimy
produkt na dniowe przebywanie poza paczuszką, dość szybko
twardnieje i traci walory smakowe. Bardzo rozsądna cena!

Dygresja off-topic: Powiem szczerze, że odczuwam coś na kształt… dylematu blogera. Sedno sprawy tkwi w tym, że najbardziej wartościowe (w moim odczuciu) posty o kulturze (czyli książkach, grach czy filmach) zawsze mają dużo mniej wyświetleń niż proste posty o żarciu. Bardzo lubię pisać o niejadalnych wytworach rąk ludzkich, ale nie oszukujmy się – satysfakcję przynosi również szeroki odbiór. Średnio bawi mnie pisanie długiej, skomplikowanej recenzji, która zostanie przeczytana przez (daj Boże!) dwadzieścia osób. I co tu zrobić? Skupić się głównie na tym, co jest przydatne i co (chyba) podoba się ludowi czy dłubać mozolnie posty dla garsteczki, z których pewnie i tak część to internetowi rozbitkowie? Prawdopodobnie nadal będę robił i to, i to. Mówią, że mamy robić to co kochamy, to co podpowiada nam serce, a blogować o wszystkim co nam się żywnie podoba, ale czy to nie jest aby droga na margines blogsfery, na wysypisko malutkich, kiczowatych skrawków Internetu, o wszystkim i o niczym? A może moje ambitniejsze recki są do kitu i dlatego wszyscy zlewają je ciepłym moczem? :C

poniedziałek, 14 grudnia 2015

XMAS SWEETS: Lizaki z czekolady ODRA


Seria okolicznościowa na Kultura & Fetysze! Od końca listopada, aż do samiusieńkiej Gwiazdki, pojawiać się będzie maaaasa recenzji słodyczy. A żeby było po nowoczesnemu i ze szczyptą SWAGu, to cykl nazywa się XMAS SWEETS (archiwalne wpisy znajdziecie w zakładce RECENZJE JEDZENIA), a pewną drobną innowacją jest tzw. skala słodkości, określająca pocieszność i świąteczność produktu, a także, w mniejszym stopniu - smak. Skala przyjmuje wartości od 1 do 10, gdzie 1 oznacza absolutną ponurość i nieświąteczność, a 10 znaczy mniej więcej tyle, że smakołyk urzekł mnie niczym Szeregowy z Pingwinów z Madagaskaru.

Ostatnio był słodycz na każdą kieszeń (karmelowe figurki z Goplany), również i dziś będziemy kontynuować studencką tradycję. Proszę Państwa, w zależności od sklepu, lizak czekoladowy ODRA kosztuje od 50, do około 100 groszy. Da się przeżyć, co?

Będzie krótko i treściwie. Mikołaj lub Gwiazdor (ja preferuję drugą interpretację) na kijku. I po kiego grzyba dalej drążyć temat?

Główka mu się trochę obtarła, ale pokazuję Wam wszystko tak jak
wygląda w rzeczywistości #MaciejMaxKolonko

Żartuję, coś tam o smaku trzeba naskrobać. A ten jest… zadziwiająco dobry. Żadne wyroby czekoladopodobne, powiedziałbym Wam! Dobra, pełnokrwista, mleczna czekolada. Gdybym miał szukać porównań, to coś a la fioletowa tabliczka od Goplany. Gryzie lub cycka się z prawdziwą przyjemnością. Szkoda, że to tylko 15 gram i człowiek wpiernicza kilka pod rząd #WstydliweSekrety

Skala słodkości? Przedsiębiorstwo Wyrobów Cukierniczych ODRA S.A. stanęło na wysokości zadania. Mamy oldskulowy, fajny obrazeczek, który równie dobrze mógłby funkcjonować w latach '90 XX wieku. Takiemu dinozaurowi jak ja to wystarcza, żeby łezka w oku się zakręciła. Poza tym figurki brodatego pana na patyku nie zmieni się tak łatwo na zająca. Rzecz jest zatem w stu procentach zakorzeniona wokół Bożego Narodzenia. Co do samej formy, z której odlewane są lizaki - również nie mam zastrzeżeń. Figurka jest jednostronna, ale to nic nie znaczy, to o niczym nie świadczy. Chyba mam Dzień Łagodnego Recenzenta!

Wartość na skali słodkości dla ODRA lizak czekoladowy - 8!
Niedroga, śliczna i smaczna rzecz. Świetnie nadaje się na
"drobne okazanie życzliwości". Uwaga na kijek, którym
można sobie zrobić krzywdę. Minus jeden punkt,
bo opakowania zawsze są jakieś takie… zrypane.
Widać na nich każdą ryskę i zagięcie. Minus drugi za niewielki
rozmiar i w gruncie rzeczy kiepski stosunek wielkości do ceny.
Ciekawostka - w Lidlu były dostępne identyczne lizaczki od Favoriny.
10 lizaków kosztowało około 5 złotych. Wykonanie i smak takie same.
Jedyną różnicą jest tylko patyczek, który w przypadku Favoriny jest z bardzo
ciasno zrolowanego papieru. Dla odstresowania można sobie poszarpać,
 jak już nasiąknie śliną ;]

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku pełne, miazga kakaowa, tłuszcz roślinny (palmowy), serwatka w proszku (z mleka), emulgatory: lecytyna (z soi) i E 476, aromat. Masa kakaowa minimum 25%. Czekolada mleczna oprócz tłuszczu kakaowego zawiera tłuszcze roślinne.

Wartość odżywcza w 100 gramach produktu: wartość energetyczna 2205 kJ/527 kcal; tłuszcz 29 gram (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 18 gram); węglowodany 61 gram (w tym cukry 60 gram); białko 5,5 gram; sól 0,10 gram.

I takie jedno zdjątko (po prawdzie jedyne, które mi wyszło) z laserowego show
na Starym Rynku w Poznaniu  [12-12-2015]. Fajna sprawa, nawet delikatne
ciareczki przechodzą przy soczystych, dubstepowych (?) remixach
(m,in.: Sail czy intra z Gry o Tron). Zapachniało Zachodem i grzanym winem!

sobota, 12 grudnia 2015

XMAS SWEETS: GOPLANA Karmelowe figurki w czekoladzie

Seria okolicznościowa na Kultura & Fetysze! Od końca listopada, aż do samiusieńkiej Gwiazdki, pojawiać się będzie maaaasa recenzji słodyczy. A żeby było po nowoczesnemu i ze szczyptą SWAGu, to cykl nazywa się XMAS SWEETS (archiwalne wpisy znajdziecie w zakładce RECENZJE JEDZENIA), a pewną drobną innowacją jest tzw. skala słodkości, określająca pocieszność i świąteczność produktu, a także, w mniejszym stopniu - smak. Skala przyjmuje wartości od 1 do 10, gdzie 1 oznacza absolutną ponurość i nieświąteczność, a 10 znaczy mniej więcej tyle, że smakołyk urzekł mnie niczym Szeregowy z Pingwinów z Madagaskaru.


Zawsze piszesz o dziadowsko drogich słodyczach, może dla odmiany skrobniesz coś o łakociu na każdą kieszeń? Bardzo proszę. Dzisiaj kompletna klasyka, słodycz znany prawdopodobnie wszystkim łasuchom na tej szerokości geograficznej. A może nie? Jeśli nie, to za swój osobisty sukces uznam, jeśli choć jedna osoba właśnie z tego bloga dowie się o goplanowych figurkach o smaku karmelowym w czekoladzie.

Zamysł jest prosty – za około złotóweczkę (w zależności od sklepu może to być nawet 60 groszy!), dostajemy bardzo słodką, wypełnioną ciemnobeżowym wkładem, postać bałwanka lub mikołajowatego (kiedyś także aniołka). Duże to to nie jest, mniej więcej wielkości kciuka dobrze zbudowanego mężczyzny, w końcu to zaledwie 30 gram. Po skosztowaniu, na pierwszy plan wysuwa się mocno cukrowy smak. Nie przychodzi mi do głowy żaden przymiotnik prócz karmelowego, co niewiele objaśnia… W każdym razie, po kilku sekundach, w gardziołku pozostaje posmak krówki i goryczka deserowej czekolady. Bardzo miły bukiecik.


Kilka sezonów temu dostępne były dwa warianty figurek – marcepanowy i karmelowy. Tej astronomicznej jesieni nie mogę znaleźć pierwszej wersji, której jednak niezbyt mocno żałuję. Być może marcepan jest opychany ludziom tylko w okolicach Wielkanocy, kiedy to figurki Colian/Goplany przybierają zajęcze uszka i wełniane, owcze kubraczki.

A co ze skalą słodkości? Trudna sprawa. Z jednej strony stosunkowo brzydki Mikołaj, nad którym znęcałem się w recenzji Goplana Mister Ron, z drugiej - bałwankowi niczego nie brakuje i jest nawet znośny. Polecam więc bałwanki, choć możecie mieć własne zdanie i odmienne poczucie estetyki, szanuję i pozwalam! Wysoka ocena na skali jest podyktowana również tym, że produkcik idealnie mieści się w skarpecie czy bucie. Zresztą podobnie jak w kieszeni, śniadaniówce lub ozdobnej miseczce. Zachęcam, szczególnie z uwagi na uzależniający smak!

Wartość na skali słodkości dla GOPLANA figurki - 7!
Smaczne, tanie i funkcjonalne jako przekąska.
Trochę punkcików obcięte za brzydkiego Mikołaja
i wciskanie nam tego samego słodycza w różnych
sreberkach dwa razy w roku. O!

Skład: cukier, czekolada 21% (cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, tłuszcze roślinne: palmowy, shea; kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, emulgatory: lecytyna sojowa i E 476; aromat), woda, mleko w proszku pełne, syrop glukozowy, oleje roślinne (palmowy, rzepakowy), tłuszcz roślinny (palmowy) częściowo utwardzony, barwnik (karmel), aromaty. Może zawierać orzeszki arachidowe, inne orzechy, białko jaj i gluten.

środa, 2 grudnia 2015

XMAS SWEETS: GOPLANA Mister Ron


Seria okolicznościowa na Kultura & Fetysze! Od końca listopada, aż do samiusieńkiej Gwiazdki, pojawiać się będzie maaaasa recenzji słodyczy. A żeby było po nowoczesnemu i ze szczyptą SWAGu, to cykl nazywa się XMAS SWEETS (archiwalne wpisy znajdziecie w zakładce RECENZJE JEDZENIA), a pewną drobną innowacją jest tzw. skala słodkości, określająca pocieszność i świąteczność produktu, a także, w mniejszej części - smak. Skala przyjmuje wartości od 1 do 10, gdzie 1 oznacza absolutną ponurość i nieświąteczność, a 10 znaczy mniej więcej tyle, że smakołyk urzekł mnie niczym Szeregowy z Pingwinów z Madagaskaru.

No, Kochani, jedziemy dalej z tym słodkim koksem. Dziś na podorędziu leży GOPLANA Mister Ron, cukierki z kremem o smaku truskawkowym (43%) i śmietankowym (35%) w czekoladzie. Cholernie słodka rzecz pozostawiająca w ustach smaczek agresywnej, plastikowej truskawki i jogurtu. Mimo wszystko całkiem to wszystko zjadliwe, jak na moje kubeczki smakowe.

W 98 gramowym opakowaniu za około 7 złotych zawiera się 9 (słownie: dziewięć) cuksów. Te nie są co prawda mikroskopijne, bo tylko niewiele mniejsze od zdepniętych piłeczek pingpongowych, ale przyznajcie sami – cena zbytnio nie zachęca...


Jeśli przyjrzymy się składowi smakołyku, znajdziemy m.in.: dużo cukru, tłuszczy roślinnych (palmowego, shea, rzepakowego i kakaowego), tłuszczu mlecznego, a także emulgatory (E 476), serwatkę w proszku, mleko w proszku, śmietankę w proszku, proszek truskawkowy, aromaty i barwniki (E 162). Pieprzeni rusznikarze – tyle tam prochu, że mogliby wyekwipować połowę ISIS… Tradycyjnie wspomnę też, że może zawierać orzechy arachidowe, inne orzechy, jaja oraz zboża zawierające gluten.


Czas na ocenę świątecznego artworku! Mocno ssie. Mikołaj i Renifer w czapce wyglądają jak złożeni z autokształtów w popularnym edytorze tekstowym. Dno. Już lepiej jakby zostawili samą wstążkę, napis, choineczki i gwiazdki w biało-złotej kolorystyce. Chciałbym również doczepić się do ułożenia kolorów nadzienia. Bardzo niepoprawnie politycznie – odwrócona flaga. Mam nadzieję, że komisja śledcza powołana przez PIS już się tym zajmuje. Nie chcemy lewaków, którzy deptają po polskiej fladze narodowej i bezczeszczą piękną symbolikę. Nie jesteśmy przecież obywatelami Indonezji!

Wartość na skali słodkości dla GOPLANA Mister Ron - 3!
Uzasadnienie: Znośny smak nie ratuje gównianego designu.
Cena też jest kiepska. Ładny jest kształt pudełka i zapach
sztucznej truskawki z jego wnętrza. Rzekłem surowo.

PS: Tak mówimy Goplana, Goplana, ale właściwie marka należy do grupy Colian, która trzyma w swojej tłustej łapie już wiele, wiele firm produkujących słodyczki: Solidarność, Jutrzenka, Grześki, Familijne, Jeżyki, Akuku! Nie ma co – silny gracz!

W serii XMAS SWEETS ukazały się do tej pory: MIESZKO Marcepan PralinesALGIDA Piernikowa Kanapka i Kalendarz Adwentowy POMORZANKA. Zapraszam do dalszego zasładzania umysłów.

Nikt mi nie zabroni, splatać wokół palca,
sznurka, na którym wiszą paciorki różańca!
Mordy w kagańcach przecież nie mogą ugryźć,
los każdego powstańca sprawił, że jestem dumny!
                                             ~Jinx, Jedyna Słuszna Droga

niedziela, 20 lipca 2014

RECENZJA #32: Oreo Ice Cream Sandwich


Zdaje mi się, że kiedyś miałem już do czynienia z tymi małymi, kakaowymi diabełkami w postaci lodowych przekąsek, ale jakoś zapomniałem o nich napomknąć. Kiedy w piątek popołudniu byłem w Biedronce, na tygodniowych, solidnych zakupach, nie omieszkałem wrzucić płaskiego, niepozornego pudełeczka smakołyku do koszyka.

Ależ to przepyszne! Jednocześnie chłodzi, syci i jest odpowiednio duże (opakowanie zawiera 4 okrągłe markizy o średnicy ok. 6 centymetrów z centymetrową warstwą lodów waniliowych między ciasteczkami). W Internecie widziałem również opakowania zawierające 6 porcji po 55 ml. Co prawda zgodnie z rysunkiem i opisem w waniliowej masie powinny być drobinki pokruszonego herbatnika, ale ja tam ani nic nie wyczułem, ani specjalnie nie widziałem. Nie zmienia to jednak faktu, że całość smakuje wybornie. Kakaowy herbatnik przypomina wersję z klasycznym ciasteczkiem do przekręcenia i zamoczenia w mleku, ale zapewne musi być odrobinę inaczej przygotowywany, bo mimo kilku dni w zamrażarce jest łatwy do pogryzienia, nawet dla mojej mamy, która ma chore zęby :C

W przeszłości nie lubiłem zbytnio ciastek typu markizy, ostatnio jednak się do nich przekonuję (np. do klasycznych Bahlsen Hitów). Wolę jednak obserwować jak pałaszują je atrakcyjne dziewczęta. Markizy mają w sobie coś... erotycznego?

Podsumowując: polecam gorąco, ale pamiętać należy, że nie są to typowe lody, które pochłaniamy kiedy chcemy się ochłodzić. Są dobre raczej jako dodatek do wieczornej lektury czy co tam sobie robicie w chwilach słodkiego relaksu. Cena (ok. 6, w Carrefour ponoć niecałe 5 złotych) nie jest specjalnie wygórowana, powiedziałbym że akuratna.

Plusy:
+ Bardzo smaczne, naprawdę przypominające ciasteczka Oreo
+ Niewielkie opakowanie, wygląda jak... kartonik paluszków rybnych?
+ Ładnie zapakowane pojedyncze porcje smakołyku (srebrne saszetki z niebieskim logo)

Minusy:
- Dużo emulatorów, substancji spulchniających, lecytyny, węglanów, stabilizatorów...
- Delikatnym herbatnikiem można się pobrudzić, ale ja akurat lubię tą charakterystyczną, ciemną barwę na palcach po za długim trzymaniu ciastka (nie pytajcie...)
- Zauważyłem, że chce mi się po nich mocno pić

PS: Niedługo meczyk z Piastem. Po porażce z Estończykami, trener Rumak odmienił nieco wyjściową jedenastkę. Keita, Kownacki, Formella i Ubiparip w pierwszym składzie? PODOBA MI SIĘ TO!